Pojawiła się możliwość rozprawy sądowej z prawnikiem-robotem wykorzystującym sztuczną inteligencję. W takiej sytuacji oskarżony mógłby skorzystać z porady prawnej AI, która będzie działała na jego smartfonie, słuchając komentarzy z sali. To nie jedyny sposób na wykorzystanie sztucznej inteligencji w systemie prawnym.

W 2015 roku system DoNotPay stworzył student Uniwersytetu Stanforda – Joshua Browder. Początkowo służył jedynie do odwołań w zakresie biletów parkingowych i obejmował jedynie Wielką Brytanię. Następnie został rozszerzony na Stany Zjednoczone. 

Aplikacja została zaprojektowana w formie czatu, w którym bot zadawał potrzebne do przeanalizowania sytuacji pytania. Na tej podstawie decydował, czy konkretna sytuacja kwalifikuje się do odwołania i wskazywał przepisy, na podstawie których odwołanie to były zasadne. Przygotowywał nawet pismo odwoławcze do złożenia w sądzie. Stworzona przez Browdera sztuczna inteligencja była szkolona na rzeczywistych danych.

W podobny sposób ma działać bot-prawnik podczas rozprawy sądowej. Podczas przesłuchania oskarżonego przez prokuratora ma informować klienta o tym, co powinien mówić oraz czego nie mówić. Narzędzie audio wykorzystywane przez bota jest tak skonstruowane, że nie reaguje natychmiast. Pozwala dokończyć wypowiedź dla pełniejszego jej przeanalizowania i zaproponowania najlepszego rozwiązania.

DoNotPay rozwija się i pokazuje coraz więcej sposobów wykorzystania technologii. Można z pomocą tego bota pozwać kogoś, przeanalizować przepisy dotyczące odwołanych i opóźnionych lotów oraz ubezpieczenia ochrony płatności. Pomaga w kwestiach związanych z prawami konsumentów, chociażby  poprzez przeanalizowanie wprowadzających w błąd stwierdzeń w reklamach, zajmuje się też prawami pracowniczymi z uwzględnieniem kwestii molestowania w pracy.

Sąd zgłasza sprzeciw 

Pierwsza rozprawa sądowa z wykorzystaniem AI zaplanowana była na luty 2023 roku. Chociaż technologicznie było to możliwe, pojawiły się przeszkody prawne. W Stanach Zjednoczonych (w większości stanów) koniecznie jest wyrażenie zgody przez wszystkich uczestniczących w rozprawie na jej nagrywanie. Bot-prawnik, który nie jest osobą fizyczną, nie mógłby takiej zgody wyrazić. 

Oponować zaczęli także adwokaci. Wysłali oni do twórcy oprogramowania wiele listów wskazując, że takie użycie technologii na sali sądowej może mieć przykre konsekwencje także dla niego samego. Nie wiadomo w związku z tym, kiedy i w jakim kraju pojawi się możliwość przeprowadzenia rozprawy sądowej z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. 

Analizy to inna sprawa

W inny sposób sztuczną inteligencję wykorzystuje się jednak w chińskich sądach. Tworzone przy jej pomocy analizy pozwalają na poprawę systemu. AI proponuje nawet nowe przepisy, opracowuje wstępne wersje dokumentów i wykrywa błędów w orzeczeniach. Taki system w Państwie Środka rozwijany jest co najmniej od 2016 roku. Wtedy to prezes Sądu Najwyższego Chiang Zhou opowiedział się za technologią, która miała poprawić uczciwość, wydajność i wiarygodność chińskiego systemu sądownictwa. 

Powiązanie sztucznej inteligencji z policyjnymi bazami danych usprawnia również system karania przestępców. Pojawił się też w Chinach wyspecjalizowany „sąd internetowy”. Zajmuje się on wyłącznie sprawami związanymi ze światem wirtualnym. Są to pożyczki online, spory dotyczące nazw domen i kwestie praw autorskich.

Rosnące ceny energii nie pozostawiają firmom wątpliwości, że w obszarze energetycznym muszą wprowadzić poważne zmiany. Dochodzi do tego coraz większa świadomość zmian klimatycznych, które w dużej mierze są efektem wykorzystywania energii pochodzącej ze źródeł kopalnych. Rozwiązaniem tych problemów są odnawialne źródła energii i stosowanie elektryczności 4.0.

Elektryczność 4.0 nazywana jest również inteligentną elektryfikacją. Pojęcie to stworzył Schneider Electric nawiązując do funkcjonującego już pojęcia Przemysłu 4.0. Celem jest tu wdrożenie produktów, systemów i usług pozwalających różnego rodzaju obiektom zapewnić bardziej zrównoważoną, odporną i wydajną energetycznie przyszłość. Działanie Elektryczności 4.0 wspierają cyfrowe innowacje. To dzięki nim możliwe są pomiary i monitoring korzystania z energii. Dodając do tego inteligentne urządzenia, aplikacje, analizy i oprogramowanie z obszaru internetu rzeczy (IoT), możemy wdrażać inteligentną elektryfikację szybciej i sprawniej. 

 

Świat się zmienia

– W ciągu ostatnich stuleci świat ewoluował szybciej niż kiedykolwiek wcześniej. Rewolucje przemysłowe napędzane postępem technologicznym oraz łatwo dostępną i tanią energią, zmieniły zarówno przedsiębiorstwa, jak i społeczeństwa. Jednak dopiero w obecnych czasach zrozumieliśmy, że niechcianą, ciemną stroną postępu zapewniającego poprawę standardów życia jest degradacja zasobów naszej planety oraz negatywny wpływ na klimat – stwierdza Jacek Łukaszewski, prezes Schneider Electric na klaster Europy Środkowo-Wschodniej.

Raport fundacji Digital Poland „Elektryczność 4.0. Tańsza, czystsza i stabilniejsza energia dla polskich przedsiębiorstw” pokazuje zaś, jak wygląda sytuacja związana z energią elektryczną w polskich przedsiębiorstwach. Wśród małych i średnich przedsiębiorstw aż 89 proc. uznało, że podwyżki cen energii w 2022 r. były dotkliwe. Tylko 3 proc. nie odczuło tego w wyraźnie negatywny sposób. Czterech na pięciu przedstawicieli MŚP uważa też, że przyszłość leży w inteligentnej transformacji opartej na odnawialnych źródłach energii (OZE). Połowa planuje też wdrożenie takich rozwiązań w swoich przedsiębiorstwach.

– Dalszy rozwój wymaga od nas wszystkich refleksji na temat sposobu, w jaki zużywamy i produkujemy energię, oraz wdrożenia konkretnych rozwiązań, które zapewnią zmianę – mówi Jacek Łukaszewski.

W systemach Energii 4.0 znajdują się:
– instalacje fotowoltaiczne,
– urządzenia do magazynowania energii,
– urządzenia do magazynowania ciepła,
– urządzenia do zarządzania energią.

System integruje odpowiednie oprogramowanie. Dzięki niemu poszczególne urządzenia podpięte pod sieć mogą się ze sobą komunikować, dzięki czemu produkcja energii jest bardziej efektywna i opłacalna.

 

Inwestycja w nowoczesność

Przeszkodą na drodze do szybkiego i sprawnego wdrożenia Elektryczności 4.0 są wysokie koszty realizacji takiego przedsięwzięcia. Powołuje się na to aż 47 proc. z badanych MŚP. Tutaj przyjść z pomocą może demokratyzacja.

– Demokratyzacja, czyli powszechne przyjęcie technologii umożliwiających inteligentną elektryfikację, pozwoli na sukcesywne obniżanie bariery wejścia, jaką są wysokie koszty –  stwierdza Wojciech Świątek, dyrektor ds. zrównoważonego rozwoju w Schneider Electric. – Jednym z priorytetów powinna być także współpraca biznesu z administracją na tym właśnie polu. 

Jeśli uda pokonać się barierę kosztów wprowadzenia Elektryczności 4.0, nie trzeba będzie przekonywać do jej wdrażania małych i średnich firm. Co druga z nich zauważa, że inteligentna elektryfikacja wpływa na obniżenie kosztów energii elektrycznej. 42 proc. zauważa też jej pozytywny wpływ na środowisko i ochronę planety.

Już dziś 80 proc. przedstawicieli MŚP mówi, że inteligentna transformacja energetyczna to nieuchronny kierunek zmian.

– Niezależnie od branży w procesach biznesowych wymagane będzie, a czasem już jest, przedstawianie śladu węglowego w całym łańcuchu produkcji. Na poziomie unijnym akt prawny zwany „taksonomią” tworzy ramy ułatwiające podejmowanie zrównoważonych inwestycji – wyjaśnia Magdalena Maj, kierowniczka Zespołu Klimatu i Energii w Polskim Instytucie Ekonomicznym. – Przedstawione badanie pokazuje, że już większość firm MŚP to rozumie, pozostaje im tylko podjąć działania, a decydentom ułatwiać procesy prowadzące do zrównoważonego rozwoju – dodaje.

LoRaWAN wkracza do Wschowy za sprawą Zakładu Usług Wodnych, który prowadzi postępowanie przetargowe na wdrożenie systemu zdalnego odczytu właśnie w tej technologii. Na odczyt wskazań wodomierzy z wykorzystaniem technologii LoRaWAN przeznaczył on pięć milionów złotych. 

W pierwszym przetargu nie udało się wprawdzie wyłonić firmy, która byłaby odpowiedzialna za wprowadzenie systemu zdalnego odczytu wskazań wodomierzy z wykorzystaniem technologii LoRaWAN. Zakładu Usług Wodnych we Wschowie zakładał inwestycję na poziomie 5 mln zł. Jedyna oferta opiewała na kwotę 7 mln zł i złożyła ją spółka Aiut z Gliwic. W zaistniałej sytuacji unieważniono przetarg.

Zamówienie jest kompleksowe i obejmuje wiele elementów składających się na system odczytu w technologii LoRaWAN: dostawę, montaż, wdrożenie, a także utrzymanie „Systemu do stacjonarnego zdalnego odczytu wodomierzy zamontowanych u odbiorców usług na terenie działania Związku Międzygminnego Wodociągów i Kanalizacji Wiejskich z siedzibą we Wschowie”. Obszar działania systemu także został dokładnie określony. 

Zamawiający oczekuje, że system składać się będzie z nakładek na wodomierze wraz z wyposażeniem. Mają to być anteny, przewody czy inne urządzenia potrzebne do obsługi systemu, oprogramowanie nakładek oraz innych urządzeń potrzebnych do odczytu danych. Ponadto wszystko ma współpracować z bazą danych zainstalowaną na serwerze Zakładu Usług Wodnych. Dane z nakładek na wodomierze odczytywane mają być za pośrednictwem koncentratorów LoRaWAN.

Firma, która podejmie się wykonania tego zlecenia, musi zapewnić kompleksową obsługę odczytu wodomierzy w technologii LoRaWAN, by zamawiający nie musiał martwić się o żadne dodatkowe sprzęty czy oprogramowania. Do tego dochodzi również zapewnienie niezawodności działania systemu przez cały okres wdrażania i przewidziany gwarancją. Obejmuje to stworzenie bufora serwisowego w postaci 200 sztuk nakładek.

W liczbach zamówienie wygląda naprawdę imponująco. To 17 042 urządzenia do montażu na wodomierzach do odczytu wodomierzy i komunikacji w systemie LoRaWAn, co najmniej 40 koncentratorów LoRaWAN odczytujących dane z nakładek, 200 koncentratorów bateryjnych, do tego cztery urządzenia mobilne do zdalnego odczytu danych w terenie i przesyłania ich do systemu informatycznego oraz cztery urządzenia mobilne do programowania nakładek przy ich montażu. Całość zamówienia uzupełnia specjalne oprogramowanie umożliwiające działanie systemu i wczytywanie go do systemu księgowego Tytan. 

Tego właśnie Zakład Usług Wodnych we Wschowie oczekuje w kwocie 5 mln zł. 

Trzymamy kciuki za powodzenie przedsięwzięcia

Home Assistant to darmowy, otwartoźródłowy system automatyki domowej działający bez potrzeby używania chmury producenta. Może mieć bardzo szerokie zastosowanie; od podstawowych automatyzacji włączających światła po złożone scenariusze mówiące, jak ma zachowywać się nasz dom. 

Użytkownicy rozwiązań z zakresu smart home coraz częściej sięgają po rozwiązanie, które umożliwia im samodzielne wprowadzanie unowocześnień. Home Assistant wymaga nieco wiedzy, tę jednak zdobyć można w internecie, nieraz bezpośrednio od fascynatów nowych technologii. System ten obsługuje ponad 2200 różnych urządzeń. Z każdą comiesięczną aktualizacją dochodzą też nowe. Home Assistant staje się także hubem dla urządzeń różnych producentów. Ma to ten plus, że nie zamykamy się na ekosystem jednego producenta oraz nie kończymy z zainstalowanymi 20 aplikacjami do obsługi różnych systemów. Sprawia też, że urządzenie jednej firmy umie, za pośrednictwem Home Assistanta, reagować na stan urządzenia innej firmy. Np. czujka ruchu Xiaomi wykryje ruch, system sprawdzi poziom światła odczytywany przez czujnik LoRaWAN i włączy żarówkę Ikea.

Praktyczne rozwiązania, które działają

– Jako jedną z najbardziej skomplikowanych ale też najbardziej przydatnych automatyzacji, jakie sam posiadam, jest wybór źródła ogrzewania – mówi Artur Tomaszczyk, specjalista z zakresu rozwiązań IoT. – Związane jest to oczywiście z instalacją fotowoltaiczną. Na podstawie odczytu z falownika oraz dwukierunkowego licznika energii system wie, ile energii mam w magazynie ZE. Zna też średnie dzienne zapotrzebowanie domu na energię i wie, że sensowna produkcja z paneli fotowoltaicznych kończy się na początku listopada i zaczyna na początku marca. Mając te dane, system przelicza jaką nadwyżkę energii będzie miał pod koniec lutego i na podstawie tego decyduje czy włączyć grzanie kotłem peletowym, czy grzać klimatyzatorem.

Wśród innych praktycznych przykładów zastosowania Home Assistant wymienić można:

  • licznik czasu, jaki dziecko spędza na graniu na komputerze (komputer podłączony jest przez smart gniazdko, a ponieważ po włączeniu gry zużycie prądu zwiększa się i przekracza 100 W, na podstawie tego wiemy kiedy dziecko gra i w tym czasie działa licznik, informacja podawana jest na wyświetlaczu obok komputera oraz na tablecie, który steruje domem),
  • automatyczne otwieranie i zamykanie rolet zewnętrznych połączone z budzikiem, 
  • powiadomienie podczas wciśnięcia dzwonka wyświetlające na telefonie zdjęcie ostatnio widzianej przez system osoby,
  • powiadomienie z pralki o zakończeniu prania (ogranicza to przypadki, gdy pranie pozostaje przez kilka godzin w pralce),
  • wykrywanie obiektów na obrazie z kamer (np. o określonej godzinie Home Assistant może uruchomić automatyzację sprawdzającą, czy na kamerze w kotłowni wykryty jest obiekt rower, a jeśli nie – wyśle powiadomienie).

Jak zainstalować Home Assistant?

Oprogramowanie Home Assistant działa na każdym Linuksie, ma również własny system operacyjny HassOS. Jest to w wielu przypadkach najlepszy sposób na jego instalację. System jest przygotowany przez twórców Home Assistant i zbudowany w taki sposób, żeby wszystko działało w nim najbardziej optymalnie. Aby zainstalować taki system użyć można praktycznie jakiegokolwiek sprzętu, na którym działać będzie Linuks. Wszystko jednak zależy od wymagań, które postawimy naszemu asystentowi. Ten sam komputer może działać również jako system monitoringu i domowy serwer multimediów.

Zdaniem fascynatów nowych technologii coraz częściej we wprowadzaniu rozwiązań IoT do naszego najbliższego otoczenia ogranicza nas bardziej wyobraźnia niż technologia.

Systemy inteligentnego zarządzania w miastach zaczynają pojawiać się w całej Polsce. W Rumi w województwie pomorskim zainstalowano kontenery na odpady, które otwiera się za pomocą kodu QR, a po wyrzuceniu śmieci otrzymujemy informację, ile odpadów wygenerowaliśmy.

Rumia to pierwsze miasto na Pomorzu, które wprowadziło System Indywidualnej Segregacji Odpadów (SISO). Dzięki temu miasto może precyzyjnie monitorować ilość i rodzaj wyrzucanych przez mieszkańców odpadów. System umożliwia też przypisanie kontenera do danego gospodarstwa domowego, co może w przyszłości skutkować możliwością pobierania opłat jak za wodę czy prąd.

Mieszkańcy obszaru objętego programem otrzymali indywidualne kody QR w postaci naklejek na worki na śmierci. Urządzenia są jednocześnie w pełni bezdotykowe, dzięki czemu ich obsługa jest wygodna i higieniczna. Bezpieczeństwo gwarantuje natomiast monitoring, dzięki czemu władze miasta mogę mieć również pod kontrolą zachowanie mieszkańców.

– System ten motywuje mieszkańców do segregowania odpadów, ponieważ likwiduje odpowiedzialność zbiorową. Jest to szczególnie ważne w zabudowie wielorodzinnej, gdzie poziom segregacji pozostawia wiele do życzenia. Mamy nadzieję, że dzięki realizacji tej inwestycji poprawimy odsetek recyklingu w naszym mieście i unikniemy płacenia wysokich kar – przekazał w prasie burmistrz Rumi Michał Pasieczny.

Inteligentne kontenery na odpady w Rumi kosztowały miasto 5,4 mln PLN. Analogiczne rozwiązanie wdrożono w Świebodzinie, Ciechanowie, Zamościu i Śremie. Dane z Ciechanowa pokazują też, że obecnie aż 90 proc. mieszkańców zaczęło segregować śmieci (wcześniej czyniło to jedynie 10 proc. mieszkańców).

Na ten moment jednak wiele miast nie jest jednak zainteresowanych wprowadzeniem SISO u siebie. Przedstawiciele władz są zdania, że system jest zbyt kosztowny. Czekamy na efekt skali?

Wiele miast musi obecnie radzić sobie z rosnącymi kosztami oświetlenia. Niektóre decydują się na czasowe wyłączanie świateł, ale przecież światła w mieście zapewniają bezpieczeństwo i komfort mieszkańców. Kolejną kwestią jest sprawa wody. Przyzwyczailiśmy się do tego, że zawsze leci z kranu jednak zasoby wody pitnej na świecie zmniejszają się i coraz częściej słyszymy o konieczności jej oszczędzania. W obu tych przypadkach wsparciem może być technologia.

Oświetlenie uliczne to 20 proc. prądu  zużywanego na świecie. Z około 326 mln lamp ulicznych jedynie co czwarta jest energooszczędna, a około 10 mln działa w obrębie inteligentnych systemów zarządzania oświetleniem. W Polsce, zgodnie z danymi Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej z końca 2022 roku, mamy około 3,3 mln lamp ulicznych, a 60 proc. z nich to lampy sodowe i rtęciowe, które są najbardziej energochłonne. W skali roku zużywają nawet 1500 GWh.

Jeśli chodzi o wodę, to w Polsce zużywamy ok. 1,6 tys. m3 wody pitnej rocznie, a w kategorii zasobów wody pitnej jesteśmy na czwartym miejscu od końca w Unii Europejskiej. Gorzej jest jedynie w Czechach, na Cyprze i na Malcie.

Sposobem na lepsze zarządzanie wodą i energią elektryczną, a co za tym idzie oszczędzanie ich obu, są rozwiązania z zakresu inteligentnej automatyki. Niestety nadal niewielka tylko liczba przedsiębiorstw jest zainteresowana inwestowaniem w tę technologię. Powoli przekonują się do nich samorządy. 

Oszczędności energetyczne

Wspomniane już lampy rtęciowe i sodowe można wymienić na nowoczesne lampy LED, co od razu zmniejszyłoby zużycie energii elektrycznej o 50 proc. Kolejne 25 proc. oszczędności przyniesie włączenie ich do inteligentnego systemu zarządzania infrastrukturą oświetleniową. Takie rozwiązania pojawiają się w niektórych większych i mniejszych miejscowościach.

W 2023 roku w Warszawie planowane jest wymienienie wszystkich opraw oświetleniowych przy drogach krajowych, wojewódzkich i powiatowych na bardziej nowoczesne. To w sumie wymiana około 38 tysięcy lamp sodowych na lampy LED. Koszt całego przedsięwzięcia to 32 mln zł. W praktyce oznacza to jednak ogromne zyski. Dzięki tej inwestycji uda się zaoszczędzić przynajmniej 23 mln zł rocznie.

Jeszcze nowocześniejsze rozwiązanie planowane jest w gminie Ścinawa na Śląsku. 12 wsi będzie korzystać z inteligentnego systemu Smart Light do zarządzania lampami ulicznymi. Podłączonych do niego zostanie 1900 lamp, które oświetlają drogi i chodniki na długości 24 km.

Oszczędność wody

Najwyższa Izba Kontroli wykazała, że w ciągu dwóch lat w 20 przedsiębiorstwach wodno-kanalizacyjnych miało miejsce aż 1,8 tys. awarii sieci wodociągowej. Oznacza to, że około 30 proc. wody nigdy nie dotarło do odbiorców docelowych. Starty z tego tytułu wyceniono na 21 mln zł. Sposobem na uniknięcie takich sytuacji także mogą być systemy smart city.

Inteligentne zarządzanie systemami liczników pozwala na zdalny ich odczyt bez konieczności wyjazdów w teren. Możliwość dostępu do danych przez całą dobę umożliwia szybkie wykrycie przecieków (system sygnalizuje, że suma poboru z liczników indywidualnych jest niezgodna z poborem na liczniku zbiorczym). Raportowanie pomaga również zlokalizować  miejsce wycieku i naprawę gdy straty wody – a co za tym idzie pieniędzy – nie są jeszcze duże. 

Jednym z systemów, które wspierają tego typu rozwiązania IoT jest sieć LoRaWAN. Właśnie w niej możliwe jest zintegrowanie liczników wody i płynne raportowanie ich odczytów dla ochrony zasobów. Zapewnia to bardzo konkretne korzyści i taka inwestycja na pewno szybko się zwróci.

Firma Bosch prowadzi projekt  6G-ICAS4Mobility, który może zrewolucjonizować bezprzewodową technologię mobilną. Koncentruje się on na podstawowych aspektach bezprzewodowej technologii 6G. W rezultacie podniesione ma być bezpieczeństwo na drogach, na których znajdą się pojazdy wyposażone w tę technologię.

Naukowcy z niemieckich uniwersytetów i specjaliści z obszaru motoryzacji, systemów radarowych oraz dronów będą do 2026 roku pracować w konsorcjum utworzonym przez firmę Bosch. Mają prowadzić badania nad integracją łączności za pośrednictwem komunikacji mobilnej 6G. Projekt o nazwie 6G-ICAS4Mobility ma na celu połączenie systemów komunikacji i radarowych, które w chwili obecnej działają jeszcze oddzielnie. Po integracji mają stanowić system działający w technologii 6G.

Integracja ta pozwoli na stworzenie precyzyjniejszego obrazu otoczenia pojazdów, co poprawi bezpieczeństwo na drogach, a także zwiększy wydajność korzystania z nich. Ponadto integracja funkcji radarowych z przyszłymi modelami komunikacji pozwoli na obniżenie zużycia paliwa. a więc i kosztów. Nie bez znaczenie jest też bardziej efektywne wykorzystanie bezprzewodowych systemów łączności.

Nadchodzi 6G

Najbliższe lata to opracowanie fundamentów przyszłego standardu 6G. Wyniki badań mają posłużyć także jako techniczne podstawy dla zastosowań w komunikacji dronów czy w Przemyśle 4.0, a dokładniej rzecz biorąc w obszarze związanym z autonomicznym prowadzeniem pojazdów. Wszystko to ma znaczenie także dla technologicznej suwerenności Europy. 

Połączenie i integracja komunikacji oraz detekcji – ICAS to temat dyskutowany od kilku lat. Projekt 6G-ICAS4Mobility ma wykazać w jaki sposób technologia sprawdzi się w praktyce. Wtedy będzie można wykorzystać ją w przyszłym standardzie komunikacji mobilnej. 

– ICAS jest uważana za kluczową technologię dla przyszłych systemów 6G. Otworzy zupełnie nowe możliwości, które znacznie wykraczają poza potencjał obecnych technologii bezprzewodowych. Integracja systemów typu wireless wpłynie również na znaczną oszczędność kosztów oraz energii – powiedział Andreas Müller, inicjator projektu 6G-ICAS4Mobility.

Andreas Müller jest project managerem działań 6G w firmie Bosch oraz liderem konsorcjum prowadzącego badania w ramach projektu. Zadeklawrwał on także, że przy pracy nad 6G-ICAS4Mobility zespół może stworzyć także sidelink – system, który umożliwi bezpośrednią komunikację między dwoma pojazdami, niezależną od istniejącej infrastruktury łączności mobilnej. W praktyce oznacza to, że w przyszłości pojazdy autonomiczne będą mogły poruszać się także tam, gdzie jest słaby zasięg komórkowy.

Fundusze na badania

Unia Europejska chce na rozwój sieci 6G przeznaczyć w latach 2021-2027 aż 900 mln euro. Ale nie tylko w Europie zwiększa się tempo badań nad tą technologią. Podobne działania podejmują Stany Zjednoczone, Chiny, Japonia czy Korea Południowa. Pokazuje to jakie znaczenie geopolityczne ma technologie telekomunikacyjne. Ostrożne przewidywania wskazują na rok 2028 jako ukończenie pierwszego standardu 6G. Wyścig trwa.

Zautomatyzowane roboty dostawcze sterowanie zdalnie przez ludzi będą mogły od kwietnia wyjechać na japońskie drogi publiczne. Stanie się to możliwe dzięki znowelizowanym przepisom o ruchu drogowym. To szansa dla branży logistycznej, która może zyskać dostęp do potrzebnej w Japonii taniej siły roboczej.

Według danych japońskiego Ministerstwa Przemysłu testy zautomatyzowanych robotów dostawczych DeliRo do końca 2022 roku odbyły się już w pięciu z 47 miejskich prefektur w kraju.

W dzielnicach mieszkaniowych i biznesowych kilku japońskich miast trwają testy dostarczania żywności i artykułów codziennego użytku przez roboty. Bezzałogowy robot dostawczy DeliRo w grudniu 2022 roku pojawił się w regionie Tsukishima w Tokio. Poruszał się on z prędkością bliską szybkiemu spacerowi osoby dorosłej po głównej ulicy i dostarczał zamówienia ze sklepu spożywczego do oddalonego o około 500 metrów biura.

Robot wyposażony został w mapy GPS, a także w zestaw sześciu kamer, dzięki którym może wykrywać oraz omijać pieszych i przeszkody, a także identyfikować kolory sygnalizacji świetlnej. Może on również wydawać ostrzeżenia dźwiękowe, dzięki którym sygnalizuje manewry i ostrzega innych uczestników ruchu drogowego.

DeliRo został opracowany przez tokijski start-up ZMP. Firma rozpoczęła jego testy wspólnie z japońskim gigantem energetycznym Eneos Holdings dwa lata temu, przy czym test w Tsukishimie był trzecią tego rodzaju próbą. Cztery DeliRos  – rozmieszczone na dwóch stacjach benzynowych używanych jako bazy ładowania  – objęły swoim nadzorem obszar obejmujący ok. 17 tys. gospodarstw domowych. Wcześniejsza próba zakładała użycie dwóch robotów DeliRos, które miały monitorować zamówienia z 6 tys. gospodarstw domowych. Roboty otrzymywały łącznie kilkadziesiąt zamówień dziennie, z czego 85 proc. z nich stanowiły zakupy osób w wieku od 20 do 40 lat.

Zadowoleni użytkownicy

Ankieta przeprowadzona wśród użytkowników wykazała, że ​​niektórzy wolą dostawy robotami ze względów higieny i bezpieczeństwa – powiedział prezes ZMP Hisashi Taniguchi.

Celem firmy jest osiągnięcie możliwości zdalnego monitorowania dziesięciu DeliRos przez jedną osobę do 2024 roku. 

W przyszłości w regionach o malejącej populacji roboty mogą być sposobem na rozwiązanie problemu braku pracowników w branży logistycznej – podsumował urzędnik Ministerstwa Przemysłu.

Inteligentne systemy zarządzające uprawą to przyszłość rolnictwa. Możliwość ich zastosowania w procesie produkcji grzybów, które coraz częściej uznawane są za idealny substytut wielu innych składników pokarmowych, znacznie uprości ich wzrost. Farmy przyszłości będą zatem miejscem, w którym pracują również specjaliści od IoT.

Na początku 2022 roku naukowcom z Helsinek udało się odkryć grzyba produkującego białko, które może być alternatywą dla białka pochodzącego z jaj kurzych. Odkrycie może być rewolucją w branży kulinarnej i zdrowotnej, a już teraz mówi się, że za kilka lat białka pochodzące od grzybów mogą być w powszechnym użytku. 

Gastronomiczne wykorzystanie grzybów wpłynie na światowe trendy w produkcji żywności i może mieć znaczenie w ramach walki ze zmianami klimatycznymi. Produkcja białka pochodzącego z grzybów generuje aż o 55 proc. mniej gazów cieplarnianych, niż tych pochodzenia odzwierzęcego. Taka uprawa pozwoliłaby też na zmniejszenie terenów uprawnych o 90 proc. 

Naukowcy zmodyfikowali genetycznie grzyba Trichoderma reesei tak, aby produkował i wydzielał owoalbuminę, czyli białko znajdujące się m.in. w kurzych jajach. Dokonali tego poprzez wyizolowanie genu kurczaka odpowiedzialnego za produkcję owoalbuminy i wprowadzenie go do grzyba. Jednakże, aby system działał na szeroką skalę potrzeba jeszcze przygotować odpowiednie warunki do wzrostu grzybów. Tu na ratunek przychodzą systemy inteligentnego zarządzania uprawami.

Kontrola środowiska, w którym rosną grzyby, ma ogromne znaczenie dla wyników uprawy. Im lepszy warunku stworzymy w pomieszczeniu do uprawy, tym lepsze otrzymamy plony. Specjalistyczny system Lumina 765 potrafi na przykład przygotować idealne warunki środowiskowe do dobrego rozwoju grzybów. Jest to jeden z najlepszych systemów uprawy obecny na rynku.

Hodowla pod okiem SI

Dzięki wykorzystaniu inteligentnego systemu zarządzania hodowcy są w stanie dbać o cyrkulację świeżego powietrza, odpowiednie temperatury podczas każdej fazy wzrostu, nawilżanie, ogrzewanie, a także sterowania poziomem CO2. Rozwiązanie oferowane przez firmę Fancom to tzw. komputer klimatyczny. Jednostka zarządzająca może być zastosowana w każdej fazie procesu produkcyjnego, od fermentacji po zbiory.

Inny projekt dbający o uprawy grzybów zakłada zastosowanie specjalnych kontenerów, które wyposażone w zestaw czujników, są w stanie monitorować każdy etap wzrostu. Taki kontener posiada też zestaw niezbędnych filtrów. Wykresy trendów warunków klimatycznych dostarczają użytkownikowi ważnych informacji o procesie uprawy. Kontenery stanowią też idealny sposób transportu grzybów, które zapewniają im odpowiednia warunki podczas podróży.

Wiemy już, że segregacja odpadów jest ważna i powinniśmy ją stosować. Posegregowane odpady mogą być przecież poddane recyklingowi. Do takich działań zachęcają również zróżnicowane opłaty za odbiór odpadów. Nie wszyscy jednak radzą sobie z odpowiednim segregowaniem. Chcą oszczędzać, podejmować działania proekologiczne, ale nie do końca wiedzą, jak to robić. Z pomocą przychodzi inteligentny kosz na śmieci.

Polska firma opracowała technologię, która zwalnia użytkowników z segregowania odpadów, bo robią to za nich kosze na śmieci.  Twórcami tego rozwiązania są Jakub Luboński i Marcin Łotysz. Sami przyznają, że dla nich samych segregowanie odpadów jest czymś podstawowym, jednak zauważyli, że wiele osób ma z tym problem. Problemy z sortowaniem prowadzą zaś do sytuacji, w której jedynie 30-40 proc. odpadów posortowanych jest właściwie. Reszta stanowi wciąż rosnącą górę rozkładających się odpadów.

Odpady to często złożona kwestia

W niektórych przypadkach sprawa jest prosta. Szkło wyrzucamy do szkła, papier do papieru, metal do metalu, plastik do plastiku. Jednak nie oszukujmy się – wiele opakowań składa się z różnych materiałów. Czasem więc trudno jest stwierdzić, do którego kosza konkretny śmieć powinien trafić. Często trafiają wtedy do odpadów zmieszanych, które lądują na wysypisku śmieci, gdzie rozkładają się latami i nie ma możliwości powtórnego ich wykorzystania. 

Wielu osobom nadal zwyczajnie też nie chce się śmieci segregować. Nie przekonuje ich ani dbałość o planetę, ani kwestie finansowe, które sprawiają, że za odbiór posegregowanych odpadów zapłacą mniej. Nie chcą tego robić, nie mają czasu, umiejętności, wszystkie śmieci wrzucają do jednego kubła.

Powstała odpowiedź na wszystkie te przeszkody na drodze do segregowania odpadów. To Bin-e – inteligentny kosz, który sam potrafi nieomylnie i właściwie natychmiast, segregować wrzucane do niego odpady. Technologia, która wyręcza w tym człowieka i rozprawia się z zagadnieniem lepiej od ludzi. Kosz na śmieci pochodzący z Polski, który zyskuje też popularność na świecie.

Jak to działa?

Technologia, na której opiera się wyjątkowość Bin-e opiera się na zaawansowanej matematyce i statystyce, sieci neuronowej i oczywiście sztucznej inteligencji. Chociaż za działaniem tego kosza na śmieci stoją tak poważne zagadnienia, to dla użytkowników jest on prosty w obsłudze jak właściwie każdy inny pojemnik na odpady. 

Jeśli mamy śmieć, zwyczajnie wrzucamy go do Bin-e i na tym kończy się nasza aktywność w zakresie segregowania. Za całą resztę odpowiada kosz. Potrafi on rozpoznać rodzaj odpadu i na tej podstawie przydzielić go do odpowiedniej kategorii. Następnie przechowuje odpady (jak każdy inny kosz na śmieci).

Co więcej, Bin-e potrafi pomieścić więcej śmieci niż tradycyjny kosz. Wynika to  z umieszczenia w koszu dodatkowych funkcji. Jest to chociażby wstępna obróbka odpadów – na przykład zgniatanie plastiku i puszek. Ponadto kosz ma opcję ciągłego uczenia się. Poznaje nowe parametry dotyczące wrzucanych do niego śmieci. Im więcej odpadów wrzucamy tym mądrzejszy jest nasz kosz.

Jakby tego wszystkiego było mało, użytkownik nie musi kontrolować momentu, w którym kosz ma być opróżniony. Tym też zajmuje się Bin-e. Posiada funkcję, która umożliwia mu samodzielne informowanie firmy zajmującej się odbiorem odpadów o konieczności ich odebrania.

Dla biur

Obecnie Bin-e jest produktem przeznaczonym dla firm. Dzięki niemu segregacja śmieci w przestrzeni biurowej jest skuteczna i automatyczna. Pracownicy nie muszą się nad tym zastanawiać i mogą skupiać się na pracy, a dla szefostwa stanowi to ułatwienie działania firmy i oszczędność kosztów odbioru odpadów. 

Pozostaje mieć nadzieję, że gdy technologia się upowszechni, możliwie będzie dostarczanie inteligentnych koszy także do posesji prywatnych. Pozwoli to na bezproblemowe segregowanie odpadów w jeszcze większym zakresie i zwiększenia poziom recyklingu. Zyskamy na tym wszyscy.