Nie jest to nowa marka piwa ani wymyślna nazwa trunku warzonego z niezwykłego zestawu słodów i chmielu. Chodzi o wykorzystanie sztucznej inteligencji w warzeniu piwa, by ograniczyć problemy, które mogą w tym procesie pojawić. Zautomatyzowanie całego przebiegu produkcji i kontrola nad nim gwarantuje zaś najlepsze piwo.

 

Zanim pojawi się złocisty płyn, potrzebny jest złożony proces, w którym wiele procedur wykorzystujących różnorodne elementy sprzętowe, musi ze sobą współgrać. Z gorącej Australii przychodzi sposób na rozwiązanie problemu kontroli tego procesu. Wykorzystuje on technologię LoRaWAN. 

 

W kraju kangurów i koali właściciele barów mieli problemy z zapewnieniem regularnego dostępu do piwa. Czasem zdarzało się, że beczki tego trunku – szczególnie rzemieślniczego, którego zawsze były mniejsze ilości – kończyły się, a na kolejną dostawę trzeba było czekać  kilka długich, upalnych dni. Czasem też pojawiał się odwrotny problem – beczki zbyt długo leżały, co sprawiało, że piwo stawało się nieświeże. Tu ponownie najgorzej wyglądała sytuacja z piwem rzemieślniczym, które szybciej traci walory smakowe. 

 

Żeby naprawić sytuację, trzeba było znaleźć sposób na regularność dostaw, połączony jednocześnie ze zmiennym i zależnym od apetytu klientów harmonogramem. 

 

Ponieważ największy problem był z piwem rzemieślniczym, sprawą zainteresował się browar produkujący taki właśnie trunek w Wollongong. By zapewnić najlepszy sposób dostaw gwarantujący świeżość produktu, wszedł we współpracę ze start-upem Binary-Beer. W jej wyniku powstało rozwiązanie polegające na tym, że sama beczka sygnalizuje kiedy kończy się jej zawartość. W tym celu inteligentne beczki wykorzystują sieć LoRaWAN. Wykorzystanie tej sieci nie ogranicza się do jednej tylko funkcji. Beczki przesyłają też informacje o temperaturze i lokalizacji. 

 

Pozwala to browarowi śledzić beczki, sprawdzać stan ich zawartości i warunki przechowywania. Dzięki tym informacjom łatwiej zdecydować o dalszych losach beczek i trunku. Jak to działa w praktyce?

 

Jeśli beczka w danym pubie stoi od dłuższego czasu pełna, prawdopodobnie w tym miejscu nie zostanie już szybko wykorzystana. Jeśli browar ma informacje o tym, że większe jest zapotrzebowanie na dane piwo gdzie indziej, odbierze ją i prześle do miejsca, w którym trunek zostanie skonsumowany zanim straci walory smakowe. 

 

Zastosowana w Wollongong technologia LoRaWAN okazała się idealnym rozwiązaniem. Niewielka liczba bramek wystarczyła, by zapewnić komunikację nie tylko w obrębie samego miasta, ale też zasięg z sąsiadującymi Austinmer i Shellharbour. Brak konieczności angażowania operatora telekomunikacyjnego dodatkowo obniżył koszty, a zasilane bateryjnie czujniki są w stanie kontynuować transmisję danych przez kilka lat.

 

Internet Rzeczy może w browarnictwie odpowiadać za wiele więcej elementów niż tylko kontrola piwa, które opuściło browar. To także możliwość zautomatyzowania produkcji w samej warzelni. Technologia ta umożliwia komunikację urządzeń i maszyn poprzez system czujników, połączeń bezpośrednich i internetu.

 

Warzenie piwa może wiązać się z ludzkimi błędami, których pozwoli uniknąć automatyzacja. Zastosowanie IoT to także możliwość kontroli jakości na każdym etapie. Gwarantuje to konsumentom taki sam poziom produktu niezależnie od partii, a agencje rządowe mogą mieć pewność zgodności z przepisami ochronie zdrowia i bezpieczeństwa.

 

Jedyne, czego technologia nie zrobi jeszcze przy warzeniu piwa, to nie zagwarantuje braku kaca. To człowiek musi zapewnić sobie sam – najlepiej odpowiedzialną i umiarkowaną konsumpcją.

Wiele przedsiębiorstw już teraz z korzysta z rozwoju sztucznej inteligencji i urządzeń z obszaru IoT. Wykorzystanie SI pozwala na zdobycie przewagi konkurencyjnej, lepsze wykorzystywanie zasobów i efektywniejsze działania. Jednak jak we wszystkim obok zalet są też wady, czy może raczej wyzwania z tym się wiążące. Warto wiedzieć, jak wykorzystywać sztuczną inteligencję w biznesie, by osiągać najlepsze rezultaty.


Systemy sztucznej inteligencji można wykorzystywać w różnych branżach. Od logistyki i transportu po lodówki, kuchenki elektryczne i szczoteczki do zębów. Dzięki internetowi rzeczy świat wirtualny i realny stają się jednym, a to umożliwia obsługiwanie maszyn czy urządzeń bez bezpośredniego kontaktu z nimi. 

 

Firmy coraz częściej interesują się i wdrażają takie rozwiązania. To poprawia ich konkurencyjność na rynku, ułatwia pracę i zarządzanie oraz umożliwia lepsze i szybsze odpowiadanie na potrzeby klientów. IoT pojawia się w handlu, przemyśle, ale też edukacji, rolnictwie, opiece zdrowotnej, a nawet w bankowości i finansach. Właściwie nie ma obszaru gospodarczego, w którym takie rozwiązania nie mogłyby być stosowane.

 

Przeważnie IoT służy do automatyzacji zadań, ponieważ programy mają zdolność do uczenia się w niektórych wypadkach mogą zastępować człowieka podejmując złożone decyzje. Jest to szczególnie przydatne tam, gdzie działania są powtarzalne. W efekcie nie ma potrzeby zatrudniania kolejnego pracownika do ich wykonywania, skoro może przejąć to odpowiednio zaprogramowane urządzenie. I nie chodzi tu jedynie o zadania produkcyjne. Przykładem może być bankowość, gdzie przed rozpatrzeniem wniosku kredytowego SI weryfikuje już wiele dokumentów. To automatyzuje i przyspiesza proces.

 

Z czasem będzie się to zapewne rozszerzać na szybką eksplorację i analizę danych także w innych dziedzinach biznesu. SI pozwoli na przyspieszenie tych procesów, a co za tym idzie na lepsze i sprawniejsze podejmowanie decyzji związanych tak ze sprawami, które muszą być załatwione tu i teraz, jak i ze strategią długoterminową.

 

Chociaż nie ma jeszcze technologii, która całkowicie pozwoli zastąpić (i wyeliminować) człowieka, to jednak rozwiązania z wykorzystaniem sztucznej inteligencji i internetu rzeczy pozwalają firmom na sprawniejsze funkcjonowanie. Urządzenia się nie męczą, nie odczuwają znużenia, mogą wykonywać zadania 24 godziny na dobę.

 

Firmy w Polsce, tak jak i na całym świecie, wdrażając rozwiązania z zakresu IoT muszą też zadbać o cyberbezpieczeństwo. Odpowiednie zabezpieczenie urządzeń przed atakami cyberprzestępców powinno być podstawą w wypadkach wykorzystywania ich w biznesie. Im więcej sprzętu podłączonego do internetu, zsieciowanego i przesyłającego między sobą dane – co jest podstawą wykorzystywania IoT – tym większe zagrożenie, że ktoś będzie próbował taki sprzęt zhakować. Potem zaś, za jego pośrednictwem zaatakować główne bazy danych, co może już zaburzyć funkcjonowanie całego przedsiębiorstwa, pozbawić go informacji zewnętrznych, a nawet doprowadzić do utraty klientów. 

 

Wiele wyzwań w tym obszarze wiąże się też z kwestiami prawnymi i administracyjnymi. Analiza ogromnych zasobów danych to także konieczność kładzenia nacisku na przestrzeganie przepisów (chociażby RODO), gdyż uchybienia mogą skutkować sporymi karami.

 

Firma planująca wprowadzenie rozwiązań z obszaru IoT musi przeanalizować wiele aspektów, wszystkie za i przeciw. Szkoda, że nie może w tym pomóc sztuczna inteligencja, której wprowadzenie dopiero jest w takiej firmie rozważane.

Kryzys klimatyczny oznacza niebezpieczne powodzie oraz niszczycielskie pożary. W Australii ich ofiarą padają najsympatyczniejsze ze wszystkich zwierzaków – misie koala. Spadek populacji tego gatunku jest zauważalny, a ulewy i ogień niszczą ich naturalne siedliska. Wkrótce jednak czujniki działające na podstawie sztucznej inteligencji pozwolą nie tylko na ratowanie koali, ale także całej planety.

 

Zintegrowana sieć czujników w australijskiej dolinie Latrobe Valley to największy na świecie system monitorowania środowiska. Zbierane i analizowane dane usprawniają lokalne rolnictwo, usługi komunalne oraz leśne, a także pracę służb ratowniczych. Do zebranych informacji dostęp mają również mieszkańcy i naukowcy, którzy w ten sposób mogą ocenić stan zdrowia populacji misiów koala oraz opracować strategię podtrzymania ich liczebności.

 

Informacja to reakcja

 

Attentis, australijska firma technologiczna, zaprojektowała i wyprodukowała system, który zapewnia lokalnym urzędnikom i działaczom zbieranie informacji. To z kolei sprawia, iż możliwe jest szybkie reagowanie w sytuacji kryzysowej.

 

Czujniki sterowane są poprzez program wykorzystujący sztuczną inteligencję (ang. AI, czyli Artificial Intelligence) i uczenie maszynowe (ang. machine learning) firmy SAS, lidera w dziedzinie analityki. Rozwiązanie sprawia, że osoby analizujące warunki przyrodnicze są w stanie identyfikować groźne czynniki środowiskowe takie jak pożary i gwałtowny wzrost poziomu wody. Ponadto robią to w czasie rzeczywistym i mogą reagować natychmiast, gdy tylko któryś ze wskaźników zaczyna odstawać od przyjętej normy.

– Nasza sieć czujników monitoruje, mierzy i pomaga łagodzić wiele skutków zmian klimatu, od pożarów po powodzie. Dzięki temu rozwiązaniu możemy dbać o jakość powietrza, gleby i sprawdzać ogólny stan środowiska naturalnego – informuje dyrektor zarządzający i założyciel firmy Attentis, Cameron McKenna.

Zastosowanie sztucznej inteligencji sprawia, że osoby zarządzające mogą szybko podejmować decyzje, które chronią obywateli, mienie i zasoby naturalne środowiska. Urzędnicy i analitycy pogodowi mogą też dzięki temu wydawać wczesne ostrzeżenia dla osób narażonych na niesprzyjające warunki atmosferyczne.

Firma Attentis została uznana za najbardziej zaawansowaną technologicznie sieć transmisji danych w Australii, a rozwiązania przygotowane przez SAS wspierają i inspirują ekspertów technologicznych na całym świecie.

Okazuje się, że AI może wejść także do świata policji i brać udział w sprawach karnych, monitorować podejrzanych i wspomagać prewencję. Prace nad takimi rozwiązaniami już trwają.

 

AI i uczenie maszynowe to technologie, które doskonale sprawdzają się w wykrywaniu wzorców możliwych do przeoczenia przez ludzi. Wykorzystują algorytmy do analizy ogromnych zbiorów danych w celu znalezienia najlepszego rozwiązania i prognozowania wyników zdarzeń. Co najważniejsze – robią to w bardzo krótkim czasie.

 

Wzorce do porównania

 

Analiza predykcyjna wynikająca z pracy algorytmów pozwala na ocenę ryzyka podczas procesu karnego. Pomaga ocenić, czy podejrzany może zostać zwolniony za kaucją lub czy istnieją przesłanki do zwiększenia poziomu zabezpieczeń na sali sądowej podczas rozprawy.

Krok dalej poszli naukowcy z Uniwersytetu Leon w północno-zachodniej Hiszpanii. Przygotowali sieć neuronową, by wykrywała ślady pozostawione na miejscu zbrodni. Przyjęli, że poprzez przesłanie tysięcy obrazów z miejsc przestępstw do komputera, czyli de facto dzięki wykorzystaniu zalet uczenia maszynowego, algorytmy „nauczą się” pewnych wzorców. Ich wykrycie pomoże sprawdzić, czy seria włamań to dzieło jednej osoby albo grupy przestępców. Innym rozwiązaniem jest łączenie przez sztuczną inteligencję wybranych elementów, takich jak odciski butów, z konkretnym modelem figurującym w bazie danych.

Identyfikowanie podejrzanych przez algorytmy na podstawie zdjęć i odcisków palców to kolejne stosowane już od dawna zastosowanie AI w kryminalistyce. Ręczne sprawdzenie takich zasobów trwało wcześniej niezwykle długo.

 

Taniej, szybciej, wciąż omylnie

 

Do zalet omawianych rozwiązań trzeba zaliczyć obniżenie kosztów prowadzonego śledztwa. Wcześniej funkcjonariusze musieli spędzać niezliczone godziny na analizowaniu miejsca przestępstwa, nagrań z kamer bezpieczeństwa, akt dowodowych i wielu innych rzeczy, aby złapać podejrzanych. Dzięki rozwojowi AI, wszystko to można zrobić szybciej, taniej i bardziej wydajnie.

Wykrywanie przestępstw dzięki technologii ma także zastosowanie w bankowości. Instytucje finansowe od dziesięcioleci używają systemów monitorowania transakcji, ale wymaga to od nich sprawdzania otrzymanych rezultatów. Wyniki nie są oszałamiające: wskazuje się, że tylko około dwóch procent transakcji oznaczanych przez systemy jako potencjalne przestępstwa, okazuje się nimi. 

Sztuczna inteligencja i jej analizy są przyjmowane przez entuzjastów jako mogące ulepszyć system sądownictwa karnego, jednak wielu ekspertów uważa, że ​​te narzędzia mogą w rzeczywistości tylko zaostrzyć problemy, które mają rozwiązywać. Może nawet należałoby się też zastanowić, czy AI również zdolna jest do popełniania przestępstw. Z pewnością też może być narzędziem w rękach oszustów.

Na ulicach polskich miast można już zobaczyć pierwsze roboty dostawcze. Na razie prowadzone były ich testy, w pełni nadzorowane przez ludzi, jednak w przyszłości roboty te zyskać mają większą samodzielność i zastąpić dostawców. 

 

Pojazd firmy DeliveryCouple dostarczał jedzenie z lubelskiej restauracji, podobne testy odbywały się także w Gdańsku. Do testowanych robotów dostawczych na razie najbardziej pasuje chyba określenie drony na kołach, bo wymagają nadzoru i nie są pojazdami całkiem autonomicznymi. Robot zawiera pojemnik transportowy i wyposażony jest w kamery oraz czujniki, a także zdalny system otwierania uniemożliwiający kradzież. 

 

Mateusz – tak nazywa się pojazd DeliveryCouple – miał maksymalny zasięg pięciu kilometrów (przejazd trzech zabierał mu 25 minut), a jego ładowność to 15 kg.

 

Warto przypomnieć, że już pod koniec 2021 roku turecka firma Delivers.ai zapowiadała zagraniczną ekspansję ze swoimi dostawczymi robotami autonomicznymi. Małe, czterokołowe pojazdy dowożą też zakupy na ulicach Madrytu, interesuje się nimi także Glovo.

 

Choć na razie roboty sterowane są przez ludzi eksperci szacują, że w ciągu najbliższych dwóch lat staną się w pełni autonomiczne. Same nie będą podejmować decyzji jedynie w takich sytuacjach jak np. przejazd przez jezdnię, tę będzie musiał zatwierdzić (zdalnie) operator.

 

Wykorzystanie urządzeń ma być na razie sposobem na uzupełnienie braków kadrowych w dniach największego ruchu w dostawach. Dotyczy to weekendów, gdy w szczycie zamówień czas oczekiwania na dostarczenie jedzenia wyraźnie się wydłuża. Dzięki autonomicznym robotom problem ten ma zostać rozwiązany.

Pośród inteligentnych rozwiązań stosowanych w mieszkaniach i domach coraz popularniejsze jest inteligentne oświetlenie. To przede wszystkim kwestia wygody – nie trzeba podnosić się z fotela czy kanapy, by światło włączyć, wyłączyć, przyciemnić i ogólnie sterować nim na wiele dostępnych sposobów. Wystarczy jedynie smartfon lub własny głos.

 

Badania wykazują, że aż 64 proc. decydujących się na inteligentne rozwiązania robi to z uwagi na możliwość sterowania światłem. Jest to częstszy wybór niż instalacje systemów alarmowych, które wybiera 58 proc. osób oraz kamer monitoringu, na które decyduje się 49 proc. z nich. Systemy inteligentnego oświetlenia mogą też wspierać nasze poczucie bezpieczeństwa w trakcie wyjazdów dzięki zdalnemu sterowaniu.

 

Prostsze bo z Wi-Fi 

Instalacja takiego systemu też nie jest dziś czymś szczególnie skomplikowanym. Inteligentne produkty oświetleniowe działają już w technologii Wi-Fi, co ma znaczącą przewagę na systemami Bluetooth czy ZigBee. Jaką? Nie potrzeba do ich obsługi dodatkowej bramki do integracji źródeł światła, a wystarczy domowy router.

Podstawowe działania, jakie można podejmować przy inteligentnym systemie oświetlenia to włączanie i wyłączanie, ściemnianie czy regulacja barwy światła. To jednak nie wszystko. Dzięki specjalnym aplikacjom można programować specjalne ustawienia światła zależne od okazji i nastroju, jaki chcemy osiągnąć. Inne ustawienia na romantyczną kolację, inne na wieczorne spotkanie z rodziną lub znajomymi przy grach planszowych. Każdy z użytkowników poszczególnych pomieszczeń może również dostosować oświetlenie do swoich indywidualnych potrzeb. 

 

Zgodnie ze słońcem

Zautomatyzowane funkcje świetlne mogą też wspomagać nasz biorytm. Niezależnie od pory roku i tego, w jakim momencie pojawia się i znika światło słoneczne za oknem, światło wewnątrz pomieszczenia może naśladować jego rytm gdy tego potrzebujemy – możemy zaprogramować stopniowe rozjaśnianie świateł w porze naszego wybudzania się i malejące oświetlenie wtedy, gdy zamierzamy udać się na spoczynek. 

System można również zintegrować z naturalnym poziomem światła zewnętrznego. Wówczas nasze oświetlenie wyłączy się automatycznie, gdy czujniki odkryją silne nasłonecznienie, a włączy, gdy słońce zachodzi. 

 

Symulacja dla bezpieczeństwa

Istnieje też możliwość wykorzystania systemu inteligentnego oświetlenia w celu podniesienia bezpieczeństwa. Jak to możliwe? Zdalne sterowanie światłem pozwala na symulację obecności w domu czy mieszkaniu wtedy, gdy jesteśmy w podróży służbowej czy na urlopie. Minimalizuje to ryzyko potencjalnej kradzieży, gdyż złodzieje mają mniejsze szanse zorientować się, że nikogo nie ma w domu. 

Systemy inteligentnego oświetlenia w domach i mieszkaniach to jedynie początek szerszej koncepcji. W ten sam sposób można przecież zarządzać światłem w całych miastach, dostosowywać światło do indywidualnych potrzeb konkretnych ulic czy dzielnic, uwzględniając zabudowę czy natężenie ruchu. Mamy już takie narzędzia.

Zrozumienie zachowania migracyjnego dzikich zwierząt – w tym ptaków – ma ogromne znaczenie dla ochrony całych populacji. Jednym ze sposobów, w jaki możemy to osiągnąć, jest użycie trackerów GPS, które mogą zapewnić szczegółowy wgląd w zachowanie i wybór siedlisk badanych gatunków. Prowadzone badania usprawni technologia LoRaWAN.

 

Nowatorskie rozwiązanie związane z badaniem migracji stad ptaków powstało w wyniku współpracy Uniwersytetu of Wschodniej Anglii oraz firm IoT Wonderland, LORIOT, Movetech-Telemetry i Copernicus Technologies, które współdziałały, aby rozwinąć technologię inteligentnych trackerów, a także zainteresować tym problemem opinię publiczną, polityków i inwestorów.

 

Sępy z trackerem

 

Zespół badawczy oznakował sześć sępów płowych za pomocą trackerów GPS-LoRa. Naukowcy na bieżąco śledzili migrację tych zwierząt. Głównym celem badania było jednak przetestowanie działania urządzeń śledzących w praktyce. Analizie poddano także trasy wędrówki ptaków w odniesieniu do farm wiatrowych, ponieważ sępy płowe często giną lub są okaleczane w wyniku kolizji z turbinami i liniami energetycznymi.

Otrzymywanie danych lokalizacyjnych było możliwe dzięki utworzeniu czterech lokalizacji LoRaWAN na południu Hiszpanii i Portugalii, czyli na terenach, przez które przelatują migrujące sępy. 

 

Technologia

 

Przygotowane gateways, czyli bramki dostępowe, odbierały dane wysyłane przez lokalizatory GPS, a następnie przesyłały je do serwera LORIOT. Firma Movetech-Telemetry dostarczyła lokalizatory GPS zasilane energią słoneczną, IoT Wonderland przygotowała platformę do śledzenia zwierząt i oprogramowanie serwerowe, Copernicus Technologies odgrywało rolę doradczą przy wykorzystaniu technologii Internet of Things (Internet Rzeczy), a specjaliści z Uniwersytetu Wschodniej Anglii opracowali innowacyjne bramki dostępowe zasilane zarówno energią słoneczną, jak i prądem sieciowym.

Platforma IoT Wonderland korzysta z serwera sieciowego LORIOT, a dane są konwertowane na bieżąco. Otrzymane informacje wyświetlane są na wirtualnej mapie. Wypracowany system trackingu idealnie nadaje się do śledzenia dzikiej przyrody, oferując możliwość niezależnego wykorzystywania rozwiązań sieciowych w terenie.

W czasach zachodzących zmian klimatycznych rozwiązanie to z pewnością znaleźć może szersze zastosowanie. 

 

W Polsce będzie miała miejsce kompleksowa wymiana liczników na inteligentne. Zacznie się ona w 2023 roku. Już w pierwszym roku wymiany mają one trafić do 15 proc. odbiorców. Koszt całego przedsięwzięcia to 9 mln zł. 

 

Uchwalona nowelizacja Prawa energetycznego wprowadza między innymi obowiązek wymiany starych liczników na nowe – inteligentne i ustala odpowiedni harmonogram zmierzających do tego działań. Stworzony będzie też CSIRE – centralny system informacji rynku energii. Jego operatorem będzie operator systemu przesyłowego energii elektrycznej PSE.

 

Zaczynamy!

 

Zgodnie z nowelizacją od 2023 roku będziemy wymieniać liczniki na inteligentne. Cały proces wymiany zostanie rozłożony na 8 lat. 

– Instalacja inteligentnych liczników rozpocznie się w 2023 r. Wówczas trafią one do 15 proc. odbiorców, w 2025 r. do 25 proc., w 2027 r. do 65 proc., a w 2028 r. do 80 proc. odbiorców. Cała procedura wymiany ma zakończyć się w 2030 r. – wyjaśnia wiceminister klimatu i środowiska Piotr Dziadzio.

Rozłożenie wymiany na kilka lat jest związane nie tylko z tym, że do procedury potrzeba czasu, ale również ma na względzie finanse. Chodzi o nieobciążanie budżetów odbiorców energii elektrycznej – czyli nas wszystkich. 

 

Kosztowe lecz potrzebne

 

Ministerstwo środowiska wylicza, że koszt jednego inteligentnego licznika to 360 zł. 

–  Koszt montażu inteligentnych liczników w całej Polsce szacujemy na 9 mld zł. Te szacunki są wstępne i ostatecznie postępowania przetargowe pokażą jakie są możliwości cenowe dla samych liczników, ale też dla systemów informatycznych – poinformował Robert Zasina, prezes Polskiego Towarzystwa Przesyłu i Rozdziału Energii Elektrycznej.

Możemy się oczywiście domyślać, że finalnie kosztami wymiany obciążeni zostaną odbiorcy energii. Co, szczególnie obecnie po podwyżkach cen prądu, nie brzmi optymistycznie. Możliwa jest bowiem kolejna podwyżka, która będzie miała na celu wyrównanie wydatków na wymianę liczników. 

Inteligentne liczniki pozwolą na precyzyjne liczenie zużycia energii. Dane o pobranej z sieci i oddanej do niej energii będą sumowane co 15 min. Inne gromadzone dane będą dotyczyły mocy czy parametrów jakościowych.

Ustawa precyzuje jakie dane będą mogły być zarówno gromadzone, jak i udostępniane. Niedopuszczalne na jej podstawie jest także profilowanie odbiorców na podstawie danych pomiarowych.

Warto też dodać, że jednym ze sposobów na zdalny odczyt liczników będzie budowana przez Grupę MiŚOT ogólnopolska sieć LoRaWAN.

Dyrektywa EED wprowadza powszechne stosowanie urządzeń rozliczających zużyte ciepło ze zdalnym odczytem. Mają być one stosowane w budynkach wielolokalowych, co jest sposobem na zwiększenie efektywności energetycznej. 

 

Polskie prawo musiało przejść nowelizację by nadążać za wytycznymi europejskimi i umożliwić stosowanie postanowień dyrektywy na rodzimym gruncie. Wymagało to przede wszystkim zmian w ustawie Prawo energetyczne.

 

Stosowanie ciepłomierzy w każdym lokalu jest sposobem na indywidualne rozliczanie zużycia ciepła w zgodzie z Dyrektywą Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2018/2002 oraz ustawą Prawo energetyczne z 10 kwietnia 1997 r.. Dodatkowym wymogiem jest stosowanie takich ciepłomierzy (oraz wodomierzy i podzielników kosztów ogrzewania), które umożliwiają zdalny odczyt. Nawet sprzęty montowane przed wejściem w życie nowych przepisów mają być wyposażone w specjalne nakładki, które taki odczyt umożliwią.

 

Dlatego też, zgodnie z obowiązującymi obecnie przepisami, właściciele lub zarządcy budynków wielolokalowych będą musieli wymienić wskazane urządzenia na pozwalające na odczyt zdalny. Mają na to czas do 1 stycznia 2027 roku.

 

Wygoda i stałe monitorowanie

 

Inteligentne liczniki, poza wygodą odczytu,  pozwalają też na regularny podgląd sieci. Na tej podstawie można lepiej zarządzać zasobami i realizować konkretne cele przedsiębiorstw. Przekłada się to także na zadowolenie klientów, którzy nie będą już musieli być obecni w lokalach dla spisania liczników. Nie dość, że trudno przecież zgrać godziny pracy pracowników zajmujących się spisywaniem i lokatorów, którzy przeważnie w tym czasie byli w pracy, to w trakcie pandemii doszły też problemy z ograniczaniem kontaktów czy kwarantanną, na której mógł być lokator w dniu wyznaczonym na spisywanie. Innym elementem podnoszenia satysfakcji klientów jest lepsze dopasowanie funkcjonowania całego systemu do konkretnych potrzeb danego budynku czy lokalu.

 

Właściciele i zarządcy budynków, w których dostosowane do wymogów ciepłomierze ze zdalnym odczytem już są zamontowane, od 1 stycznia 2022 r. muszą udostępniać zbierane z nich informacje dotyczące zużycia ciepła (przynajmniej raz na miesiąc) Instytutowi Ochrony Środowiska – Państwowy Instytut Badawczy. Instytut ten prowadzi centralny rejestr oszczędności energii finalnej. 

 

Informacje o kosztach rozliczenia ciepła są natomiast przekazywane raz na pół roku, a w przypadku rozliczeń elektronicznych na żądanie – raz na kwartał. Reguluje to zarówno ustawa Prawo energetyczne, jak i ustawa o efektywności energetycznej.

 

Po pierwsze opłacalność

 

Jednak fakt, że zaistniał obowiązek posiadania w budynkach wielolokalowych ciepłomierzy z funkcją odczytu zdalnego nie oznacza od razu, że w każdym takim budynku muszą być odpowiednie urządzenia we wszystkich jego lokalach. Przede wszystkim musi w nich znaleźć się ciepłomierz główny. Pozwoli on na automatyczne pomiary ciepła, które dostarczane jest do całego budynku. Jest to niezależnie od tego, czy ciepło dostarczane do budynku jest z własnej kotłowni czy z jest to ciepło sieciowe. 

 

Odpowiednie ciepłomierze w poszczególnych lokalach montowane mają być w przypadku technicznej i ekonomicznej analizy wykazującej opłacalność takich kroków. 

 

 

Przepisy prawne dotyczące ciepłomierzy ze zdalnym odczytem:

 

Europejskiego Dyrektywa Parlamentu i Rady (UE) 2018/2002 z 11 grudnia 2018 r. zmieniająca dyrektywę 2012/27/UE w sprawie efektywności energetycznej (Dz.Urz. UE L 328/210 z 21.12.2018)

Ustawa z dnia 10 kwietnia 1997 r. – Prawo energetyczne (DzU 1997, nr 54, poz. 348, z późn. zm.)

Ustawa z dnia 20 kwietnia 2021 r. o zmianie ustawy o efektywności energetycznej oraz niektórych innych ustaw (DzU 2021, poz. 868)

Rozporządzenie Ministra Klimatu i Środowiska z dnia 7 grudnia 2021 r. w sprawie warunków ustalania technicznej możliwości i opłacalności zastosowania ciepłomierzy, podzielników kosztów ogrzewania oraz wodomierzy do pomiaru ciepłej wody użytkowej, warunków wyboru metody rozliczania kosztów zakupu ciepła oraz zakresu informacji zawartych w indywidualnych rozliczeniach (DzU 2021, poz. 2273)

W Bielsku-Białej na ulicach wlotowych postawiono tablice świetlne ze zmieniająca się treścią. Wyświetlane informacje dotyczą czasów dojazdu do wybranych miejsc w mieście. Dane pozyskiwane są na bieżąco od Google.


Tablice są jednym z elementów miejskiego inteligentnego systemu transportowego ITS. Zainstalowane zostały na trzech wlotowych ulicach do miasta: Cieszyńskiej, Krakowskiej i Bystrzańskiej. W ramach podsystemu dynamicznej informacji dla kierowców informują wjeżdżających o czasie dojazdu do centrum miasta określonego jako wzgórze pod Zamkiem Sułkowskich oraz do ważniejszych węzłów drogowych.

 

Na tablicach znajdują się również pobierane z portalu pogodowego informacje dotyczące aktualnych warunków atmosferycznych. 

 

Pierwsi w kraju 

 

Rozwiązanie, które pojawiło się w Bielsku-Białej jest pionierskie w skali kraju. Do tej pory systemy obsługujące takie tablice opierały informacje na podstawie danych zbieranych przez urządzenia na poszczególnych ulicach. Wymagało to posiadania zestawów kamer, specjalnego oprogramowania i zespołów operatorów. W tym przypadku doszło do bardzo udaje współpracy. Miejski Zarząd Dróg postanowił wykorzystać dane zbierane i przetwarzane przez Google. Zawarta została umowa pozwalającą na dostęp do środowiska programistycznego API. Pozyskiwane dane są podłączane do systemu sterowania tablicami. 

 

Takie rozwiązanie jest tańsze niż stosowanie dotychczasowych. Miesięczny abonament wykorzystania danych z systemu Google to obecnie (dane z 2022 roku) koszt około 1300 zł. Stworzenie własnego systemu kamer mierzących czas przejazdu to zaś koszt około 300 tys. zł. (nie licząc oprogramowania, obsługi i amortyzacji systemu). 

 

Możliwe, że niebawem podobne rozwiązania będzie wdrażane w innych miastach Polski. 

 

Klaudia Wojciechowska