Zbliża się nowy rok szkolny, warto przypomnieć, że jakość powietrza, którym oddychają uczniowie w szkolnych budynkach, a także pracownicy biur  i wszystkie inne osoby przebywające dłużej w zamkniętych pomieszczeniach, przekłada się na ich zdrowie i efekty pracy. Odpowiednie czujniki, wsparte przez sieć LoRaWAN, pomagają nie tylko w utrzymaniu dobrego środowiska nauki i pracy, ale mogą też zapewnić długoterminowe oszczędności finansowe.

Poziom dwutlenku węgla w powietrzu wewnątrz pomieszczeń, w których przebywamy powinien wynosić nie więcej niż 1000 ppm. To granica poziomu uważanego za zdrowy i komfortowy dla człowieka. Znane są jednak także badania Instytutu Medycyny Pracy, według których stężenie dwutlenku węgla w szkolnych klasach często przekracza ten poziom. Takie badania prowadzone były w kilkunastu łódzkich podstawówkach. Stężenia dwutlenku węgla nieraz przekraczały tam 4 tys. ppm, a przeciętnie wynosiło 2,5 tys. To poziom, przy którym dzieci nie były w stanie efektywnie pracować. Warto przy tym zaznaczyć, że choć dwutlenek węgla nie jest niebezpieczny dla zdrowia, to jednak przekroczenie pewnego poziomu stężenia tego związku chemicznego, uniemożliwia prawidłową pracę mózgu. Powoduje dekoncentrację, zmęczenie, senność i bóle głowy.

– Odczułem to na własnej skórze w pomieszczeniu, gdzie pracuję – mówi Artur Tomaszczyk, ekspert projektu MdI, czyli MiŚOT dla IoT. – Już pierwsze testy czujników dwutlenku węgla przekonały mnie, że istnieje wyraźna korelacja między moją wydajnością pracy, a tym, czy świeci się czerwona lampka czujnika.

Testy czujników firmy Sencito prowadziły początkowo osoby związane z projektem Polski Internet Rzeczy. Teraz trafiły one też do szkoły w gminie Galewice. Ponieważ współczesne dzieci większość czasu spędzają w pomieszczeniach: szkoła, dom (odrabianie lekcji, komputer), eksperci projektu MdI sugerują, że to właśnie do szkół powinny trafić pierwsze czujniki dwutlenku węgla. Warto jednak podkreślić, że te same czujniki można używać zarówno w automatycznym systemie zarządzającym rekuperacją domową opartym o LoRaWAN, jak i w szkołach, czy biurach.

Czujnikami tego typu mogą zainteresować się rady rodziców lub dyrektorzy szkół, którym zależy na podniesieniu komfortu uczniów. Jednym i drugim powinno zależeć na tym, by uczniowie chłonęli wiedzę w jak najlepszych warunkach. Ponadto zimą, dzięki tym samym czujnikom, uzyskać będzie można konkretne oszczędności. Gdy tylko wskażą dobrą jakość powietrza można przerwać wietrzenie sal i nie tracić ciepła. Optymalne warunki uczenia wcale nie muszą dużo kosztować.

Rewolucja technologiczna w zakresie internetu rzeczy nie zwalnia tempa. Jesteśmy świadkami kolejnych etapów jej ewolucji. Obecność urządzeń IoT w naszych domach, miejscach pracy i przestrzeni publicznej staje się zauważalna. Przemysł, transport, urbanistyka, zdrowie – to tylko niektóre obszary, które przeżywają gruntowną transformację dzięki rosnącemu wpływowi IoT.

IIoT (ang. Industrial Internet of Things) stanowi istotny składnik przemysłu 4.0, który  gwarantuje przedsiębiorstwom bezprecedensową kontrolę nad produkcją, a także znacznie bardziej zaawansowane możliwości zarządzania infrastrukturą. Takie możliwości stają się rzeczywistością dzięki wykorzystaniu sieci sensorów i inteligentnych maszyn, które monitorują i analizują procesy przemysłowe w czasie rzeczywistym. Efekt? Większa wydajność, niższe koszty i lepsza kontrola nad ryzykiem awarii.

Autonomiczne pojazdy

Autonomiczne pojazdy – od samochodów, przez drony, aż po statki – stają się coraz bardziej zintegrowane z technologiami IoT. Dzięki sensorom i systemom komunikacji IoT, pojazdy poruszają się autonomicznie, a także mogą przekazywać i odbierać informacje wysyłane przez inteligentne urządzenia wchodzące w skład infrastruktury drogowej. Co więcej, połączenie IoT z zaawansowanymi technologiami sztucznej inteligencji umożliwia tworzenie pojazdów, które uczą się i dostosowują do dynamicznie zmieniających się warunków drogowych.

Inteligentne miasta

Dzięki IoT możliwe jest monitorowanie i zarządzanie takimi systemami, jak oświetlenie, transport publiczny, bezpieczeństwo oraz zarządzanie odpadami. Przyczynia się to do poprawy jakości życia mieszkańców miast. Do zalet należy zaliczyć też zwiększenie efektywności zarządzania infrastrukturą miejską oraz możliwość promowania zrównoważonego rozwoju.

Zdrowie cyfrowe

Technologie IoT są wykorzystywane do monitorowania stanu zdrowia pacjentów w czasie rzeczywistym, umożliwiając lekarzom dostęp do danych zdrowotnych na żądanie, co pomaga w dostosowywaniu leczenia do indywidualnych potrzeb. Taki podejście, nazywane medycyną precyzyjną, jest możliwe dzięki połączeniu technologii IoT z zaawansowaną analizą danych i sztuczną inteligencją.

Zagrożenia 

 

Internet rzeczy składa się z urządzeń podłączonych do sieci, które komunikują się ze środowiskiem fizycznym za pomocą sensorów. Ich głównym celem jest gromadzenie, przetwarzanie i przesyłanie danych, co pozwala na dostarczanie wielu inteligentnych funkcji. Mimo wielu korzyści, jakie niesie za sobą ta technologia, z badań wynika, że urządzenia IoT mogą posiadać wiele niezidentyfikowanych podatności.

 

Do najczęściej spotykanych zagrożeń bezpieczeństwa IoT można zaliczyć słabe uwierzytelnianie, niezabezpieczoną sieć, rozproszony system zarządzania bezpieczeństwem oraz wrażliwe środowisko przechowywania danych. W rezultacie, urządzenia te stają się łatwym celem dla malware, ataków typu man in the middle oraz DDoS. 

 

Dane przechowywane i przetwarzane w chmurze są szczególnie narażone na ryzyko. Nie ma wątpliwości, że urządzenia IoT gromadzą ogromne ilości danych, które, jeżeli zostaną ujawnione, mogą służyć do różnych celów, takich jak naruszenie prywatności czy szantaż. Z tego powodu wybór dostawcy chmury i przestrzeganie standardów bezpieczeństwa jest niezwykle istotne.

Bezpieczeństwo jest najważniejsze

Rosnące znaczenie IoT w naszych domach, miejscach pracy, miastach i systemach opieki zdrowotnej, wymaga starannej analizy i debaty na temat zasad bezpieczeństwa, prywatności i etyki, które muszą towarzyszyć temu postępowi technologicznemu. Tylko poprzez zrozumienie i skuteczne zarządzanie tymi kwestiami, będziemy mogli w pełni skorzystać z potencjału, jaki niesie ze sobą internet rzeczy.

Prognozy wskazują, że do 2025 roku liczba podłączonych urządzeń inteligentnych na świecie osiągnie 74,4 mld, co stanowi trzykrotny wzrost w porównaniu do roku 2019, kiedy było ich 26,6 mld. Ten gwałtowny postęp otwiera wiele nowych możliwości, ale także zwiększa ryzyko cyberzagrożeń. Jak mówi prawo Hypponena: wszystko, co jest inteligentne, jest podatne na zagrożenia.

Równie ważne jest zapewnienie bezpieczeństwa sieci, które umożliwia komunikację urządzeń w obrębie IoT. Zwykle połączenia dla IoT są bezprzewodowe, a urządzenia łączą się bezpośrednio z centralnym hubem. Niezabezpieczona sieć może być wykorzystana do uzyskania dostępu do urządzenia i przeprowadzenia ataku na inne.

Bezpieczeństwo IoT w praktyce

Zabezpieczenie IoT wymaga skupienia na kilku kluczowych obszarach. Obejmują one fizyczne zabezpieczenie urządzeń, odpowiednią autoryzację i identyfikację, zabezpieczenie komunikacji między urządzeniami, bezpieczeństwo chmury oraz wdrożony system zarządzania bezpieczeństwem IoT.

Według Narodowego Instytutu Standaryzacji i Technologii (NIST), bezpieczeństwo IoT obejmuje sześć elementów:

  1.   Identyfikacja – każde z urządzeń IoT powinno być zidentyfikowane.
  2.   Konfiguracja urządzeń i oprogramowania przez uprawnione podmioty.
  3.   Ochrona przechowywanych i przetwarzanych danych.
  4.   Kontrola dostępu.
  5.   Aktualizacja oprogramowania.
  6.   Rejestrowanie zdarzeń cyberbezpieczeństwa w tym raportowanie ich przez uprawnione podmioty.

Powyższe wytyczne mogą posłużyć jako standard dla producentów urządzeń IoT, a jednocześnie jako wyznacznik dla konsumentów przy wyborze bezpiecznych komponentów sieci. Dodatkowe rekomendacje oferuje brytyjski departament ds. cyfryzacji, który stworzył praktyczne zalecenia dla producentów i konsumentów w zakresie bezpieczeństwa IoT.

Szczególną uwagę warto zwrócić na wspomniany wyżej sektor przemysłowy, w którym IoT ma ogromny potencjał, ale jednocześnie stanowi duże zagrożenie dla systemów ICS/SCADA. Bezpieczeństwo IoT w sektorze przemysłu jest niezwykle istotne, zwłaszcza w kontekście firm stanowiących infrastrukturę krytyczną. Wszelkie działania związane z implementacją IoT powinny uwzględniać aspekty bezpieczeństwa już na etapie projektowania, co pozwala na zbudowanie infrastruktury odpornej na ataki. Niestety, jak pokazują badania, firmy z sektorów usług kluczowych często zaniedbują te aspekty.

Podsumowanie

IoT jest nieodłącznym elementem rewolucji cyfrowej i stanowi ogromny potencjał, ale jednocześnie niesie ze sobą wyzwania w zakresie bezpieczeństwa. W związku z tym potrzebujemy większej świadomości zarówno producentów, jak i konsumentów na temat zagrożeń związanych z cyberbezpieczeństwem oraz konieczności tworzenia bezpiecznych urządzeń IoT. Bezpieczeństwo internetu rzeczy powinno być traktowane jako priorytet, biorąc pod uwagę coraz większą liczbę incydentów związanych z tą technologią. Prace nad standardami bezpieczeństwa IoT powinny być intensyfikowane, aby sprostać rosnącej złożoności zagrożeń.

Możliwości oferowane przez funkcje Home Connect i połączenie zmywarki z Wi-Fi pozwalają na kolejny krok do lepszego planowania zmywania. Zmywarka kontroluje liczbę dostępnych tabletek, a nawet wybór programu, który najlepiej sprawdzi się przy danym załadunku.

W coraz bardziej zabieganym świecie wiele urządzeń pomaga nam lepiej zaplanować czas i prace domowe. Jednym z nich jest bez wątpienia zmywarka do naczyń. Jest to sposób na szybsze, wydajniejsze i bardziej ekologiczne zmywanie. 

Aplikacja Home Connect pozwala sterować przez Wi-Fi sprzętami gospodarstwa domowego, w tym zmywarkami. Zanim zdecydujemy się na zakup odpowiedniego sprzętu możemy również wypróbować funkcję urządzenia demo w aplikacji Home Connect. Dzięki temu sprawdzimy, jakie daje nam to możliwości i podejmiemy przemyślaną decyzję dotyczącą zakupu chociażby zmywarki, która dzięki podłączeniu do internetu może być przez aplikację obsługiwana. 

Człowiek nadal potrzebny 

Niestety nawet inteligentna zmywarka podłączona do systemu sterującego nie zrobi wszystkiego sama. Człowiek nadal musi włożyć do niej naczynia i ją zamknąć, ale dalsze działanie urządzenia może być już w całości kontrolowane przez odpowiednie programy.

Jednym z nich jest asystent EasyStart. Czasem zastanawiamy się nad tym, który program najlepiej wybrać. Oczywiście chcemy, żeby był on energooszczędny i najlepiej jeszcze ekologiczny, ale czy taki będzie najwłaściwszy do skutecznego mycia naczyń, które właśnie wsadziliśmy do zmywarki? EasyStart zdejmuje z nas ciężar odpowiedzialności za wybór programu, gdyż dopasowuje optymalny program zmywania do konkretnego załadunku. W menu aplikacji musimy jednak wskazać jego rodzaj. Algorytm Home Connect dobierze następnie najlepszy program. 

Po zakończeniu cyklu zmywania zmywarka z Home Connect automatycznie wyłącza się i wysyła nam powiadomienie na telefon. Program ma także funkcje informujące o tym, jak zmywać w sposób poprawny oraz jak konserwować zmywarkę, by działała bezproblemowo przez długi czas.

Ratunek w sytuacji kryzysowej

Kolejną ciekawą funkcją jest zdalne uruchomienie zmywarki. Na przykład w sytuacji, gdy przed wyjściem z domu załadowaliśmy zmywarkę, ale nie włączyliśmy cyklu planując wykonanie tego po powrocie do domu. Przypuśćmy, że dostajemy informację od znajomych, którzy nieoczekiwanie planują nas odwiedzić lub będą wcześniej niż zakładaliśmy. Co wtedy? 

Możemy skorzystać z Home Connect by połączyć się ze zmywarką i wybierając opcję Speed on demand, zapewnić sobie czyste naczynia po powrocie do domu.

Możemy też zaprogramować swoje ulubione ustawienia poprzez opcję Favourite. Konfigurując swoją ulubioną kombinację wybranego programu i funkcji zapisujemy to jako ulubione. Teraz zmywarka zapamięta, jaki zestaw wybieramy najchętniej i dostosuje się do naszych wymagań.

Jakby tego było mało koniec z przeliczaniem tabletek i sprawdzaniem, ile ich zostało i na jak długo nam wystarczą. Teraz po zakupie tabletek wystarczy wpisać ich liczbę do aplikacji Home Connect. Po każdym cyklu zmywania zostanie odjęta jedna tabletka. W chwili, gdy stan zapasów będzie niski i trzeba będzie zaplanować zakup tabletek, dostaniemy specjalne powiadomienie push (także na smartfonie lub innym, podłączonym do systemu urządzeniu).

Możliwości połączenia aplikacji ze zmywarkami dzięki Wi-Fi dostępne są w wielu urządzeniach m.in. w produkowanych przez Siemensa, Boscha czy Gaggenau.

Rozwiązania Home Connect mogą również pomóc w przypadku innych urządzeń domowych. To nie tylko sposób na uruchomienie programu zmywania naczyń z poziomu telefonu, tableta lub smartwatcha. W ten sam sposób można zarządzać inteligentnymi urządzeniami jak pralki, piekarniki czy odkurzacze. Jedna aplikacja pozwala sterować nimi wszystkimi niezależnie od tego, gdzie się znajdujemy. Dzięki temu po powrocie do domu naczynia mogą być pozmywane, ubrania wyprane, a w piekarniku będzie właśnie dopiekał się nasz posiłek. 

Źródło: home-connect.com, siemens-home,bhs-gropu.com

W maju 2021 roku znowelizowano ustawę prawo energetyczne. Wdrożono tym samy do polskiego systemu zapisy unijnej dyrektywy w sprawie efektywności energetycznej. Zgodnie z nimi do 2027 r. wszystkie wodomierze mają być wyposażone w możliwość zdalnego odczytu. Czy jednak da się zapewnić bezpieczeństwo gromadzonych w ten sposób danych?

Urząd Ochrony Danych Osobowych skontrolował podmioty korzystające z tzw. inteligentnych liczników. Celem kontroli było sprawdzenie zarówno sposoby gromadzenia danych, jak i ich przetwarzanie oraz zabezpieczenie. Powodem kontroli były obawy dotyczące wdrażania zdalnego odczytu danych i zabezpieczania tych danych. W ramach kontroli UODO sprawdzał wprowadzenie technicznych i organizacyjnych środków zapewniających zgodność przetwarzania danych osobowych z RODO.

Kontrola objęła dwie spółdzielnie mieszkaniowe i jednego operatora. Niestety okazało się, że podejmowane działania nie gwarantują odpowiedniej ochrony danych. Dostrzeżone nieprawidłowości dotyczyły ogólnego sformułowania zawartego w umowach powierzenia przetwarzania. Dotyczyło ono zakresu oraz rodzaju danych, a opis nie zawiera postanowień jednoznacznie określających ten zakres. 

Stwierdzone naruszenia usunięto jeszcze w trakcie przeprowadzania kontroli. 

Informacja pokontrolna Urzędu Ochrony Danych Osobowych zawiera wskazania dotycząca zakresu przetwarzania danych i różnic w nim zależny od przyjętego sposobu odczytu. Pozyskiwanie odczytów zdalnie może wiązać się z przetwarzaniem ich w szerszym zakresie. Może być wykorzystywane do profilowania użytkowników i tworzenia baz na tej podstawie. Dlatego podmioty, które wykorzystują rozwiązania z zakresu nowych technologii do zdalnego zbierania informacji powinny podjąć odpowiednie działania administracyjne na etapie planowania, a potem wdrażania systemu. 

Warto przy tym przypomnieć, że stosunku do zdalnego odczytu wodomierzy nie zostały wcześniej określone minimalne wymagania (rozporządzenie RODO 2016/679).

W czym tkwi problem?

Podczas przeprowadzanej kontroli nie wykryto działań prowadzących do profilowania, a dane osobowe były przekazywane podmiotom zewnętrznym dokonującym odczytu. To sytuacja, w której administrator danych powinien zadbać o bezpieczeństwo przekazywania danych. Jednym ze sposobów jest szyfrowanie danych podczas przesyłania, innym przesyłanie jedynie niezbędnych informacji niezależnie od zakresu informacji pozyskanych.

Urząd Ochrony Danych Osobowych informuje, że przy systemach zdalnego odczytu stanu wodomierzy już na etapie projektowania uwagę należy zwrócić na właściwy dobór urządzeń w nim wykorzystywanych. Administratorzy danych osobowych powinni regularnie testować zastosowane rozwiązania z uwzględnieniem cyberbezpieczeństwa. Ciągły rozwój nowych technologii to również wciąż pojawiające się nowe zagrożenia. Tylko systematyczna i pełna kontrola posiadanych urządzeń wraz z oprogramowaniem oraz ich konfiguracja pozwoli dostosować odpowiednie zabezpieczenia danych przetwarzanych w systemach teleinformatycznych.

Hakerzy nie śpią

Warto przypomnieć atak na system wodociągowy Izraela, który miał miejsce w 2020 r. W jego wyniku hakerzy uzyskali dostęp do przepompowni i jednej z najważniejszych stacji uzdatniania wody. Atak doprowadził do zniszczenia systemu sterowania oraz samych urządzeń. 

Hakerzy byli w stanie zwiększyć ilość środków chemicznych używanych do oczyszczania wody i podnieśli je do wartości niebezpiecznych dla zdrowia. Gdyby w porę nie powstrzymano dalszych działań i tak „wzbogacona” woda trafiłaby do dystrybucji, poszkodowanych zostałoby setki tysięcy osób.

Na razie jednak większość cyberataków udaje się odeprzeć. By dalej było to możliwe branża nie może przestać dbać o bezpieczeństwo systemów i danych.

Źródło: pap.pl rynekinstalacyjny.pl

Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego podjął decyzję o wdrożeniu systemu ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza lub ryzyku takiego przekroczenia. Przygotowane przez system komunikaty będą publikowane na stronach Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego czy poszczególnych urzędów. Żeby wszystko było przeprowadzone sprawnie i zgodnie z przepisami prawa, system musi być oparty na rzetelnych danych, które zapewnić ma odpowiedni system.

Za system ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza dla UMWM odpowiedzialny jest interdyscyplinarny zespół w EdTechHub Akcelerator. Powstać ma sprawnie działający system informacyjno-ostrzegawczy. Powiązany będzie z oficjalnymi komunikatami  Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego opracowywanymi na podstawie informacji Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Nowy system to automatyzacja i optymalizacja procesu powiadamiania. 

Mateusz Marzetz, kierownik zespołu interdyscyplinarnego w EdTechHub Akcelerator wyjaśnia, że innowacją w mazowieckim systemie jest wykorzystywanie modelowania i prognoz opracowywanych i publikowanych na mapach przez Instytut Ochrony Środowiska. Uzupełnieniem ma być odczyt danych z czujników referencyjnych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

– Dzięki temu będziemy uzyskiwać miarodajne wyniki przy decyzji do wydania komunikatu w sposób automatyczny, co usprawni działania, które aktualnie Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wykonuje manualnie za pomocą swojej wiedzy eksperckiej –  wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Obecnie tego typu komunikaty publikuje się na stronach internetowych GIOŚ oraz urzędów. Wiąże się to z określonymi obowiązkami. W planach działań krótkoterminowych, które przyjmują sejmiki województw, opisane są działania jakie należy podjąć przy przekroczeniu norm jakości powietrza. Mają one na celu wdrożenie sposobów pozwalających w krótkim czasie wpływać na redukcje zanieczyszczeń na danym terenie. Jest to chociażby zakaz palenia węglem przez mieszkańców, zalecenie korzystania z komunikacji publicznej w miejsce indywidualnego transportu samochodowego, czy zaprzestania korzystania z grilli. Pewne wytyczne mogą również dotyczyć zakładów produkcyjnych.

– W planach działań krótkoterminowych są zawarte nakazy, zakazy oraz zalecenia, więc ta informacja musi być rzetelna. Jeżeli ludzie mogą odpowiadać za to finansowo, w postaci różnego rodzaju kar, mandatów, to musi to być oparte na danych referencyjnych. Dlatego do wydawania komunikatów związanych ze złą jakością powietrza, takich oficjalnych, które niosą za sobą zakazy, nakazy, nie są stosowane rozwiązania komercyjne, oparte na niskobudżetowych czujnikach – zauważa Mateusz Marzetz.

Czujniki jakości powietrza wykorzystywane przez inspekcję są urządzeniami referencyjnymi. Ich wartość to około 100 tys. zł za każde. Chociaż na rynku istnieją urządzenia w niższych cenach dokonujące pomiarów o parametrach zbliżonych czy identycznych do tych GIOŚ, to wiarygodność tych pomiarów nie jest wystarczająca do wykorzystania w tak ważnym systemie.

– Rozwiązania usługodawców komercyjnych niosą ze sobą naprawdę bardzo duży rozrzut jakości. Trudno zweryfikować i stwierdzić, jaka to jest jakość, ponieważ rozwiązania bardzo mocno różnią się od siebie i bardzo różnią się w zależności od parametrów, w których takie badanie jest przeprowadzane. Niektóre bardzo dobrze mierzą w temperaturach powyżej 10 stopni, inne znowu pokazują bardzo dobre współczynniki przy ujemnych temperaturach lub na przykład przy innej wilgotności – wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Testy urządzeń o niższych kosztach przeprowadził swego czasu Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego we współpracy z naukowcami z Akademii Górniczo-Hutniczej. Kompletność przekazywanych przez te urządzenia danych wahała się od 50 do 100 proc. Pojawiały  się także rozbieżności w pomiarach między dwoma takimi samymi urządzeniami . Testy ujawniły, że większość czujników wskazuje wartości odbiegające od metody referencyjnej. Dopiero skalibrowanie pozwoliło na uzyskanie większej zgodności. 

Podjęto wtedy decyzję, że tego typu urządzenia nie mogą zastąpić oficjalnych stacji pomiarowych GIOŚ.

Źródło: biznes.newseria.pl

Pisaliśmy już o Home Assistant, warto jednak zaznaczyć, że nie jest to jedyny system Open Source do automatyki domowej. Dużą popularnością cieszy się także Domoticz. Osoby zaczynające przygodę z automatyką domową często zadają sobie pytanie, który system wybrać. Okazuje się, że nie ma prostej odpowiedzi na to pytanie.

Nawet entuzjaści jednego z tych rozwiązań zauważają, że drugie także ma swoje plusy. Najważniejsza jest jednak ich wspólna cecha – oba systemy można zainstalować na różnych urządzeniach, od Raspberry Pi zaczynając. Są one też na tyle lekkie, że zawsze radzą sobie z obsługą wielu urządzeń. Zarówno Domoticz, jak i Home Assistant posiadają gotowe obrazy instalacyjne oraz szeroką dokumentację pokazującą w jaki sposób je zainstalować. Dodatkowo Home Assistant można kupić na gotowym urządzeniu (jak np. Home Assistant Yellow, czy polski AIS).

Domoticz od początku projektu był jednak nastawiony na prostotę konfiguracji, stąd jeszcze niedawno była to jego ogromna przewaga nad Home Assistantem. W Domoticzu wszystko można było wyklikać.

Dla porównania w Home Assistancie trzeba było tworzyć pliki konfiguracyjne. Warto jednak zaznaczyć, że sytuacja ta zmienia się bardzo dynamicznie i Home Assistant w większości przypadków można również konfigurować przez GUI. Home Assistant również sam potrafi wykrywać i wstępnie skonfigurować niektóre urządzenia.

Oba systemy mają też ogromne wsparcie społeczności. Za Home Assistant stoi również firma Nabu Casa, zatrudniająca komercyjnie programistów pracujących przy rozwoju projektu. Firma finansowana jest przez dobrowolne wpłaty użytkowników powiększające nieznacznie funkcjonalność Home Assistanta (jak np. dostęp przez chmurę Nabu Casa). Patrząc na funkcjonujące w Polsce i na świecie fora i grupy dyskusyjne, Home Assistant ma szerszą społeczność.

Zarówno w przypadku Domoticza, jak i HA liczba integracji jest bardzo duża. Domoticz nie chwali się wprost liczbą urządzeń, jakie możemy z nim zintegrować (skupia się przede wszystkim na protokołach), jednak jest ich kilkaset. W przypadku Home Assistanta wiadomo, że jest to już liczba ponad 2400 urządzeń. 

Należy też dodać, że w obu przypadkach systemy są otwarte i jeśli czegoś nie ma, a mamy odpowiednią wiedzę, możemy sami dopisać integracje urządzeń.

Jeśli chodzi o aktualizacje Domoticz ma 1-2 duże aktualizacje w roku i wiele małych – głównie poprawek błędów. Home Assistant zaś ma 11 dużych aktualizacji w roku (od lutego do grudnia) oraz kilka małych w ciągu miesiąca – głównie poprawki błędów. 

Już teraz klienci sieci Tauron wyposażeni są w ponad milion liczników zdalnego odczytu. Na tym nie koniec, bo w 2023 roku planowana jest instalacja kolejnych stu tysięcy. Tauron Dystrybucja zapewnia, że pozwoli to klientom także na dostęp do większej liczby informacji na temat swojego korzystania z energii. Przełoży się to z kolei na bardziej świadome zarządzanie poborem energii elektrycznej.

Inteligentne liczniki są elementem sieci elektroenergetycznej Smart Grid. Umożliwia ona przesyłanie i przetwarzanie informacji dotyczących pracy sieci elektroenergetycznej. Należą do nich: jakość energii elektrycznej, zużycie energii przez klientów i generacja energii ze źródeł konwencjonalnych oraz odnawialnych.

– Milion liczników inteligentnych pracujących na naszej sieci to efekt kilku działań prowadzonych jednocześnie w ostatnich latach. Mam na myśli realizację programu AMIplus na terenie Wrocławia, instalację liczników zdalnego odczytu w ramach rynku mocy oraz bardzo duży wzrost liczby prosumentów. W ich przypadku wszystkie przyłączone do naszej sieci mikroinstalacje są wyposażone w inteligentny licznik dwukierunkowy – wyjaśnia Radosław Pobol, prezes Tauron Dystrybucja.

Dzięki wymianie liczników na bardziej nowoczesne coraz więcej klientów może cieszyć się zaletami rzeczywistego, częstego, automatycznego odczytu zużycia energii. To możliwość kontrolowania i planowania przez nich tego zużycia, co jeszcze ułatwia przygotowana dla nich aplikacja. Tauron natomiast dzięki instalacji inteligentnych liczników może pozyskiwać automatycznie dane o  pracy sieci elektroenergetycznej.

– Jesteśmy krajowym liderem w zakresie dostarczania energii elektrycznej, a masowa instalacja nowoczesnych urządzeń pomiarowych umożliwi nam efektywniejsze monitorowania stanu i pracy sieci w czasie rzeczywistym i usprawnienie procesów obsługowych – zapewnia Paweł Szczeszek, prezes Grupy Tauron.

Wymiana liczników to element tworzonego systemu nowoczesnego zarządzania siecią, który opiera się o pozyskiwane dane pomiarowe. Innym elementem tego systemu jest skomunikowanie tych danych z systemem centralnym, a następnie przetwarzanie.

Nie bez znaczenia był wybór standardu i technologii komunikacji dla liczników zdalnego odczytu. Ma to wpływ na skuteczność całego procesu opomiarowania. Tauron zdecydował się na technologię komunikacyjną PLC wraz z technologią uzupełniającą GSM.

Roboty pojawiają się w przemyśle od wielu lat, ale ostatni czas to większy zakres ich działań. Roboty obsługują w restauracjach jako kelnerzy, są też pomocnikami w sklepach, na stacjach benzynowych czy lotniskach. Również w Zespole Szpitali Miejskich w Krakowie jeden z robotów pomaga w pracy pielęgniarek. Teraz robot będzie odpowiedzialny za utrzymanie czystości w Państwowej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.

Robot znany z restauracji i sieci marketów także do PWSFTViT, czyli łódzkiej Szkoły Filmowej. Stanowi on wsparcie personelu odpowiedzialnego za utrzymanie porządku na korytarzach budynku. Pracownicy i pracownice już „zaprzyjaźnili” się z nowym pomocnikiem. Ma on nawet swoje imię. Nazywany jest wymiennie Filmuś (nawiązuje to do imienia jego marketowego odpowiednika – Kerfusia) lub Kazik.

– Kazik to autonomiczne urządzenie sprzątające, które świetnie sobie radzi w dużych ciągach komunikacyjnych, np. korytarzach. Potrzebuje on pewnego wsparcia związanego z konserwacją, natomiast co do zasady sam myje podłogi i odkurza. Ma zmapowane wszystkie kondygnacje naszego budynku – wyjaśnia Igor Duniewski, Kanclerz Szkoły Filmowej w Łodzi – Wydaje dźwięki, natomiast mają one raczej służyć do wzbudzenia sympatii niż komunikacji. Komunikacja odbywa się za pomocą ekranu dotykowego, dzięki któremu możemy mu wydawać polecenia  – dodaje kanclerz. 

Robot pomagający w sprzątaniu kosztował uczelnie 100 tys. zł. Kwota ta ma się zwrócić już w pierwszym roku funkcjonowania Kazika. Jego praca pozwoli na reedukację w zatrudnieniu personelu i oszczędności na wynagrodzeniach. Na razie nie ma jednak mowy o całkowitym zastąpieniu ludzi. Roboty sprzątająca wspierają w pracy personel i ich pojawienie nie wiązało się z redukcją etatów. To faza testów czy i w jakim zakresie maszyna może wykonywać prace porządkowe.

–  Jest łatwiej, wspomaga czystość. Obsługa nie jest skomplikowana, można się bardzo szybko nauczyć, daje dużo możliwości. Co jakiś czas trzeba go ładować, podpinać do prądu, czasami ma przerwy w pracy. Niemniej jednak dajemy radę – opowiada pani  Iwona, która zajmuje się obsługą robota.

Nie ma konkurencji między pracownikami i pracownicami a robotem. Kazik ułatwia prace, a ludzie muszą głównie wymieniać brudną wodę na czystą czy zajmować się czyszczeniem samego robota.

Najnowsze technologie wraz z IoT pomagają w rolnictwie. Jednym z przykładów jest zarządzanie zwierzętami gospodarskimi. Służą temu chociażby kolczyki dla bydła rogatego z nadajnikami pozwalającymi na dokładną lokalizację każdego ze zwierząt. Naukowcy chcą wykorzystać technologię także w celu przeciwdziałania kradzieżom i chorobom bydła. 

Naukowcy chcą powstrzymać choroby zakaźne, takie jak chociażby pryszczyca, dzięki wykorzystaniu sztucznej inteligencji i internetu rzeczy. Inteligentne kolczyki pozwalają śledzić lokalizację zwierząt. Siedem milionów urządzeń 5G NB-IoT podłączonych do satelitów pozwoli skuteczniej panować nad każdą sztuką bydła. 

5G NB-IoT  z ang. Narrowband IoT to jeden ze standardów, które umożliwiają komunikację między urządzeniami. Może on zagwarantować łączność nawet dla 400 000 nadajników. Wykorzystanie ich przez firmy zarządzające żywym inwentarzem pozwoli na nadzór nad zwierzętami nawet na obszarach, które są poza zasięgiem klasycznych sieci komórkowych. Ma to szczególne znaczenie w wielu rejonach świata, gdzie większość terenów, na których odbywa się hodowla zwierząt, znajduje się poza zasięgiem telefonii komórkowej. Nowoczesne rozwiązania staną się niebawem dostępne dla rolników na całym świecie. 

Rozwiązaniem są także inne sposoby kontroli bydła niż te wykorzystujące sieć 5G. Duży zasięg i niskie kosztu utrzymania sprzętu mogą zmienić dostępu rolników do nowoczesnych technologii w nadzorze bydła. Jedno z rozwiązań opracowują firmy Sateliot i Streamline. Pierwsza zapewnia konstelację satelitów oferującą łączność w standardzie 5G z kosmosu. Druga jest natomiast prekursorką zarządzania zwierzętami gospodarskimi. Jeszcze w 2023 roku planuje ona planuje wdrożyć w swoich działaniach 400 000 komórkowych urządzeń 5G NB-IoT. Mają one łączyć się zarówno z masztami komórkowymi, jak i wykorzystywać połączenia kosmiczne podawane przez Sateliot.

Rozwój tego typu nadzoru nad zwierzętami jest niezwykle szybki. W 2019 roku liczba takich urządzeń wynosiła 40 tysięcy, celem Streamline jest zaś podłączenie milionów urządzeń na całym świecie. Firma odpowiada bowiem za niemal osiem milionów sztuk zwierząt gospodarskich na rynku południowoafrykańskim. 

Na razie doświadczenia w zarządzaniu bydłem z wykorzystaniem IoT opierają się na konwencjonalnej łączności komórkowej. Urządzenia 5G NB-IoT pozwolą na szerszy zakres działań także w miejscach, w których do tej pory było to niemożliwe z uwagi na brak zasięgu. Pozwoli to na większą elastyczność w wykorzystaniu narzędzi przez rolników. Nie bez znaczenia są też koszty oscylujące w okolicy 1 dolara za urządzenie. 

–  Streamline posiada najnowocześniejszy produkt, kolczyk STR-TG103/4, dający rolnikom pewność, że zwierzęta są w dobrej kondycji. Farmerzy potrzebują jednak zasięgu, który tylko my możemy zapewnić, wykorzystując naszą konstelację satelitów 5G-NB IoT. Dzięki temu możemy zagwarantować wsparcie i zasięg dla szerszych obszarów, a nawet dla największych gospodarstw, nie posiadających sieci naziemnych. To dowodzi, że rynek IoT wykazuje niepowstrzymany wzrost i przyspiesza znacznie szybciej niż jakakolwiek inna branża technologiczna – zapewnił Jaume Sanpera, dyrektor generalny firmy Sateliot.

Nie jest to jedyny sposób, w jaki rolnictwo może wykorzystywać internet rzeczy. Big data w rolnictwie staje się teraźniejszością. Rolnicy mogą wykorzystywać inteligentne urządzenia pozwalające na lepsze zarządzanie poprzez analizę danych o właściwościach gleby i warunkach atmosferycznych.

Jak szybko rozwija się wykorzystanie IoT w rolnictwie pokazują powszechnie dostępne dane. Już 2017 roku rynek urządzeń smart dla rolnictwa osiągnął wartość 7,1 miliarda dolarów. Zgodnie z prognozami w roku 2025 będzie to już 17,9 miliarda dolarów. Nowatorskie rozwiązania pojawiają się także w Polsce.

Przychylnym okiem na wykorzystanie IoT w rolnictwie patrzy Unia Europejska. Program IoF2020 – Internet of Food and Farm 2020 to instalacja stacji do pomiarów telemetrycznych przy uprawach ziemniaków. Zbierane dane związane z kondycją gleby pomogą rolnikom w racjonalnym gospodarowaniu nawozami i środkami ochrony roślin. Natomiast te dotyczące warunków atmosferycznych pozwolą na zaoszczędzenie wody do nawadniania upraw.

Celem programu jest redukcja nawozów sztucznych o 15 proc., zużycia wody o 25 proc., a w związku z tym obniżenie kosztów prowadzenia gospodarstw rolnych o 19 proc.

Warto też zaznaczyć, że konkurencją dla wspomnianych wyżej propozycji dla rolnictwa mogą być rozwiązania bazujące na dużo lepiej zoptymalizowanej energetycznie technologii  LoRaWAN, które promuje między innymi Seeed Studio. W Polsce ich wprowadzenie zapowiada Grupa MiŚOT, koordynująca współpracę małych i średnich operatorów telekomunikacyjnych.

Robot, który dostarcza jedzenie, jeździ po parkach by kontrolować stan zapełnienia śmietników, a ponadto może dostarczać paczki i inne zamówienia, powstał w Lublinie. Jego rodzina szybko się rozrasta, a sposoby wykorzystania małych pomocników są coraz ciekawsze.

Pierwszy z robotów na kółkach nazywa się Mateusz. Jego pojawienie się ma być rewolucją na rynku. Pozwoli on na dostarczanie zakupów robionych przez internet, przesyłek kurierskich, a nawet posiłków zamawianych w restauracjach. Pierwsze testy Mateusza przeprowadzone były w Lubinie i pokazały, że świetnie radzi sobie z wyznaczonymi zadaniami. Pojawiła się więc Kasia, kolejny robot na kółkach, tym razem kobieta. Startup Delivery Couple, lublińska spółka powstała w 2021 roku, zapowiada, że liczba robotów będzie stale rosnąć. Twórcy marzą o stworzeniu nawet setki. Zautomatyzowani dostawcy będą poruszać się po chodnikach i ścieżkach rowerowych.

Roboty te przetestowane zostały już także w Warszawie. Ciągle się rozwijają i mierzą z nowymi wyzwaniami. Mają na celu poszerzenie zasięgu dostaw z pierwotnych trzech do pięciu kilometrów. Automatyczne poruszanie się po wyznaczonej wcześniej trasie, ma także zostać zmienione w poruszanie się autonomiczne, które pozostawi urządzeniom na większą swobodę ruchu w przypadku pojawienia się nieplanowanych przeszkód. Nie będzie to także wymagało nadzoru operatora. 

Założycielem Delivery Couple jest Sergiusz Lebedyn, mieszkający w Polsce od kilku lat programista z Ukrainy. Ujawnił on swoje ambitne plany; chce dzięki robotom zrewolucjonizować rynek dostaw na tzw. ostatniej mili, czyli ostatnim fragmencie dostaw do odbiorcy docelowego. Doskonałym przykładem są tu dostawy jedzenia. Przykładową pizzę roboty dostarczą z prędkością 18 km/h (na ścieżkach) czy 6-8 km/h jadąc chodnikiem między pieszymi. 

Jak to działa?

Wystarczy złożyć zamówienie, które odbieramy w odległości do trzech kilometrów. Należy je oczywiście opłacić z góry. O tym, że przesyłka znajduje się w miejscu docelowym klient informowany jest poprzez SMS-a. Wystarczy wówczas wyjść do robota i podać magiczne hasło, na przykład: „Kasia, tu (podajemy swoje imię). Otwórz klapę!”. Pojemnik zostaje wówczas otwarty i mamy dostęp do zamówionego jedzenia.

Jednak Sergiusz Lebedyn chce poszerzyć ofertę o różne dostawy w wielu branżach. Tym bardziej, że jego spółka jest częścią projektu unijnego w zakresie dostarczania paczek. Wiąże on dostawę kurierską z wykorzystaniem busa i robota. Bus w środku miałby załadowane roboty z paczkami i dostarczał je do większego punktu, z którego roboty rozjeżdżałyby się już do adresów docelowych. 

Skąd zabrać śmieci?

Skoro roboty mogą coś dostarczać, to mogą też odbierać. Kolejnym pomysłem na ich wykorzystanie jest zbieranie śmieci.

– W Amsterdamie uczestniczymy w projekcie, w którym roboty miałyby odpowiadać za zbiór fusów w kawiarniach i dostarczanie ich do wskazanego punktu, w którym znajduje się centralny kontener. To dobre rozwiązanie, bo w wielu przypadkach ciężko podjechać pod kawiarnie większym autem – opowiada Sergiusz Lebedyn. 

Inne zastosowanie robotów w zakresie odbioru śmieci to projekt polegający na obsłudze śmietników do segregacji, które znajdują się w parkach miejskich . Tym razem robot współpracowałby z inteligentnymi koszami, które informowałyby kiedy są pełne, a robot przyjeżdżałby je opróżnić. Takie zastosowanie produktów firmy Delivery Couple może pojawić się w 2024 roku.

Dokąd dotrą roboty?

Powstają nie tylko nowe sposoby na wykorzystanie robotów, ale też rozszerza się obszar, na którym mogą działać. Po Lublinie i Warszawie pojawiła się możliwość uruchomienia robotów w Lizbonie, Amsterdamie i Barcelonie.

Trudno uwierzyć, że wszystko zaczęło się od pomysłu, którego realizacja była możliwa dzięki drukarkom 3D. Tak właśnie – w garażu – powstał prototypowy robot.