Jakość powietrza na Mazowszu pod okiem systemu czujników

Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego podjął decyzję o wdrożeniu systemu ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza lub ryzyku takiego przekroczenia. Przygotowane przez system komunikaty będą publikowane na stronach Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego czy poszczególnych urzędów. Żeby wszystko było przeprowadzone sprawnie i zgodnie z przepisami prawa, system musi być oparty na rzetelnych danych, które zapewnić ma odpowiedni system.

Za system ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza dla UMWM odpowiedzialny jest interdyscyplinarny zespół w EdTechHub Akcelerator. Powstać ma sprawnie działający system informacyjno-ostrzegawczy. Powiązany będzie z oficjalnymi komunikatami  Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego opracowywanymi na podstawie informacji Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Nowy system to automatyzacja i optymalizacja procesu powiadamiania. 

Mateusz Marzetz, kierownik zespołu interdyscyplinarnego w EdTechHub Akcelerator wyjaśnia, że innowacją w mazowieckim systemie jest wykorzystywanie modelowania i prognoz opracowywanych i publikowanych na mapach przez Instytut Ochrony Środowiska. Uzupełnieniem ma być odczyt danych z czujników referencyjnych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

– Dzięki temu będziemy uzyskiwać miarodajne wyniki przy decyzji do wydania komunikatu w sposób automatyczny, co usprawni działania, które aktualnie Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wykonuje manualnie za pomocą swojej wiedzy eksperckiej –  wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Obecnie tego typu komunikaty publikuje się na stronach internetowych GIOŚ oraz urzędów. Wiąże się to z określonymi obowiązkami. W planach działań krótkoterminowych, które przyjmują sejmiki województw, opisane są działania jakie należy podjąć przy przekroczeniu norm jakości powietrza. Mają one na celu wdrożenie sposobów pozwalających w krótkim czasie wpływać na redukcje zanieczyszczeń na danym terenie. Jest to chociażby zakaz palenia węglem przez mieszkańców, zalecenie korzystania z komunikacji publicznej w miejsce indywidualnego transportu samochodowego, czy zaprzestania korzystania z grilli. Pewne wytyczne mogą również dotyczyć zakładów produkcyjnych.

– W planach działań krótkoterminowych są zawarte nakazy, zakazy oraz zalecenia, więc ta informacja musi być rzetelna. Jeżeli ludzie mogą odpowiadać za to finansowo, w postaci różnego rodzaju kar, mandatów, to musi to być oparte na danych referencyjnych. Dlatego do wydawania komunikatów związanych ze złą jakością powietrza, takich oficjalnych, które niosą za sobą zakazy, nakazy, nie są stosowane rozwiązania komercyjne, oparte na niskobudżetowych czujnikach – zauważa Mateusz Marzetz.

Czujniki jakości powietrza wykorzystywane przez inspekcję są urządzeniami referencyjnymi. Ich wartość to około 100 tys. zł za każde. Chociaż na rynku istnieją urządzenia w niższych cenach dokonujące pomiarów o parametrach zbliżonych czy identycznych do tych GIOŚ, to wiarygodność tych pomiarów nie jest wystarczająca do wykorzystania w tak ważnym systemie.

– Rozwiązania usługodawców komercyjnych niosą ze sobą naprawdę bardzo duży rozrzut jakości. Trudno zweryfikować i stwierdzić, jaka to jest jakość, ponieważ rozwiązania bardzo mocno różnią się od siebie i bardzo różnią się w zależności od parametrów, w których takie badanie jest przeprowadzane. Niektóre bardzo dobrze mierzą w temperaturach powyżej 10 stopni, inne znowu pokazują bardzo dobre współczynniki przy ujemnych temperaturach lub na przykład przy innej wilgotności – wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Testy urządzeń o niższych kosztach przeprowadził swego czasu Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego we współpracy z naukowcami z Akademii Górniczo-Hutniczej. Kompletność przekazywanych przez te urządzenia danych wahała się od 50 do 100 proc. Pojawiały  się także rozbieżności w pomiarach między dwoma takimi samymi urządzeniami . Testy ujawniły, że większość czujników wskazuje wartości odbiegające od metody referencyjnej. Dopiero skalibrowanie pozwoliło na uzyskanie większej zgodności. 

Podjęto wtedy decyzję, że tego typu urządzenia nie mogą zastąpić oficjalnych stacji pomiarowych GIOŚ.

Źródło: biznes.newseria.pl