Pies robot w służbie w policji

Policja w Nowym Jorku wykorzystuje w służbie psy roboty. Najnowsze maszyny mają pomagać funkcjonariuszom i ułatwiać ich pracę.

Pamiętacie K9 – bohatera spin-offu „Doktora Who”? W Nowym Jorku pojawiają się właśnie podobne psy-roboty w służbie policji. To powrót rozwiązania, które testowane było w 2020 roku. Wówczas spotkało się to jednak ze sprzeciwem mieszkańców, którzy nie byli na to gotowi.

Nowe rozwiązanie zaprezentowano najpierw na specjalnym pokazie na Time Square. Psy nazwano zaś „Digidog”, co jest połączenie angielskich słów digital i dog, oznacza więc cyfrowego psa. Mają one zastępować funkcjonariuszy policji w niebezpiecznych sytuacjach. Ich niewielkie rozmiary umożliwią między innymi wysyłanie ich do ciasnych przejść i pomieszczeń. Urządzenia ważą 32 kilogramy i są zdalnie sterowane (niczym naziemne drony).

Jako jeden ze sposobów zastosowania robotów psów podano odbijanie zakładników przetrzymywanych w małych, zamkniętych przestrzeniach. Innym jest szukanie skradzionych aut, które będą lokalizowane przez GPS-a. Cyfrowy pies (niczym pies prawdziwy łapiący trop), będzie łapał trop cyfrowy i w ten sposób odnajdywał pojazd. 

Jedyną wątpliwość w swobodnym wykorzystaniu przez nowojorską policję digidogów budzić może – ponownie – niezbyt przychylne nastawienie mieszkańców. Mówią oni o fanaberii lokalnych władz, która inwestuje w technologie, które nie są niekonieczne i trudno stwierdzić, czy rzeczywiście będą przydatne. 

Są też osoby sprzeciwiające się ogólnie koncepcji wypuszczania na ulice robotów. Nie wszyscy z nas chcą funkcjonować z rzeczywistości rodem z filmów sci-fi. 

Czy trzy lata od testów wystarczyły, by nowojorczycy oswoili się z nowymi technologiami i zaakceptowali cyfrowe psy na ulicach? Czas pokaże.

Sztuczna inteligencja będzie analizować badania EKG

Elektrokardiografia (EKG) wykorzystywana jest w medycynie przy rozpoznawaniu chorób serca. Teraz naukowcy z Politechniki Warszawskiej danymi z badań EKG zasilili sztuczną inteligencję. Pozwoli to na lepsze diagnozowanie pacjentów i skuteczniejsze leczenie. 

Badanie EKG polega na rejestracji elektrycznej czynności mięśnia sercowego z powierzchni klatki piersiowej. To jedno z najtrudniejszych badań w analizie i diagnostyce medycznej. Kardiolodzy od dawna mają problem z oceną stanu pacjenta na jego podstawie. 

– Problemem w kardiologii jest lokalizacja zaburzenia. Nie zawsze wiadomo, czy zdarzenie, takie jak źródło arytmii czy zawał, jest zlokalizowane w komorze serca lewej, w prawej, czy może w przegrodzie międzykomorowej. Na podstawie powierzchniowego EKG nadal bardzo ciężko jest powiedzieć, gdzie dokładnie w mięśniu coś się wydarzyło – wyjaśnia prof. Rafał Baranowski z Narodowego Centrum Kardiologii w Aninie.

Lepsza i skuteczniejsza interpretacja badań EKG pozwoliłaby na szybsze diagnozowanie pacjentów, a to z kolei przekłada się na skuteczniejsze ich leczenie. Dlatego zagadnieniem zainteresował się zespół z Politechniki Warszawskiej.

– Wcześniej nasz zespół zajmował się sercem od strony rytmu serca i tego, jak on się zmienia, więc już trochę o tym wiedzieliśmy. Tym, co dzieje się z samym mięśniem, zajmowaliśmy się natomiast z elektrofizjologami, takimi jak profesor Franciszek Walczak, dzięki czemu mieliśmy pojęcie o aktywności elektrycznej serca. Natomiast tym, jak interpretować EKG, i dlaczego ono jest opisywane tak, a nie inaczej, zaczęliśmy interesować się niedawno – powiedział dr Teodor Buchner, fizyk z Politechniki Warszawskiej.

SI w EKG

Zespół doktora Buchnera postanowił ułatwić diagnostykę kardiologiczną dzięki nowoczesnemu narzędziu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. W tym celu złożył wniosek o patent na udoskonalone badanie EKG przy pomocy AI.

– Sformułowaliśmy teorię, która w prosty sposób wiąże informację z wyniku badania EKG z informacją o stanie mięśnia. Uważamy, że nasz sposób obrazowania wyniku EKG pokazuje rzeczywisty stan mięśnia. Pokazujemy, skąd fizycznie wziął się sygnał widoczny w EKG, i jak go można zinterpretować. Do tej analizy zaprzęgnięta jest sieć neuronowa. Wpisujemy się więc w nurt poszukiwania nowych narzędzi przy użyciu możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja – opisuje działania zespołu Buchner.

Prowadzący zespół wyjaśnia także, jakie dane są analizowane przez sztuczną inteligencję.

– Komputer przetwarza sygnał EKG i wypuszcza informację, która ma bezpośrednie odniesienie do stanu mięśnia. Obecnie trzeba zgadywać z wykresu EKG co to właściwie oznacza, że jakiś załamek na wykresie ma 2 mm, a inny ma 3 mm. Istnieją choroby tak trudne do rozpoznania, że do opisu EKG zdefiniowano już ponad 70 parametrów i dalej nie ma zgody, które z nich są najlepsze. Dzięki naszemu rozwiązaniu sztuczna inteligencja przekłada ten abstrakcyjny obraz na obraz łatwo zrozumiały dla lekarza – opisuje działanie technologii Buchner.

SI nie zastąpi człowieka

Algorytmy sztucznej inteligencji nie są w stanie zastąpić lekarzy. Wykorzystanie ich to ułatwienie w diagnostyce, ale finalnie zawsze pojawia się człowiek, który wyniki interpretuje i jest w stanie wychwycić ewentualne błędy i pomyłki. 

–  Jako inżynierowie jesteśmy bardzo krytyczni do sztucznej inteligencji. Wiemy, że żaden algorytm nie jest inteligentniejszy od człowieka, który go napisał. Sztuczna inteligencja dziedziczy też po nas wszystkie ograniczenia. Możemy jej zlecić, żeby zobaczyła coś, czego my nie zobaczyliśmy, ale to i tak ciągle odbywa się w piaskownicy intelektualnej, którą definiuje człowiek, a algorytm tylko wykonuje jego polecenia –  analizuje sytuację Buchner.

Jak zatem ma wyglądać współpraca człowieka z technologią? 

–  Mówimy: przekop piaskownicę i wyjmij wszystkie kamyczki. Ale to my wytyczyliśmy granice piaskownicy, czyli dostarczamy danych. Znamy też każdy z kamieni, bo to my określamy język, w którym opisane są rozwiązania. Sztuczna inteligencja lepiej skaluje nasze wysiłki. Ona zaś po prostu zrobi to bardzo szybko – przekonuje szef zespołu.

Po pierwsze edukacja

Żeby pomimo wsparcia SI lekarze nie tracili czujności i wykorzystywali ją jako narzędzie, a nie w roli zastępcy,  zespół Buchnera przygotował też narzędzie edukacyjne, które ma uzupełniać pracę z nową technologią.

– Narzędzie pokazuje, z czego fizycznie (w związku z pracą serca) wynika to, co widzi lekarz na wykresie EKG. Dzięki temu narzędziu lekarz może sobie wyrobić lepszą intuicję, bo do tej pory bazował na wyglądzie krzywej EKG. To tak, jakby próbować odczytać wzór na pończosze, kiedy ona jest zwinięta w kulkę – wyjaśnia Teodor Buchner. 

Lekarze sami przeprowadzając wiele badań mają intuicję przy ich interpretacji, jednak warto uzupełnić to narzędziami ułatwiającymi analizę trudnych przypadków. Profesor Buchner ma także nadzieję, że istniejące na świecie bazy danych wyników EKG będą szeroko udostępniane, by zasilać programy AI i ułatwiać badania.

– Bazy są teraz rozproszone, a my wierzymy, że będą integrowane dla dobra ludzkości. Hindusi już teraz mają gigantyczną bazę miliona wyników badań EKG – stwierdza Buchner.

Źródło:  forsal.pl

Plebiscyt dla gmin

Zrzeszająca małych i średnich operatorów telekomunikacyjnych Grupa MiŚOT wyróżni burmistrzów i wójtów zaangażowanych w lokalne działania na rzecz wprowadzania nowych technologii. Pomóż wskazać nowoczesne gminy – wypełnij formularz i wyślij zgłoszenie! Masz czas do 14 października 2023 r.

Celem plebiscytu jest wskazanie pozytywnych przykładów współpracy gmin z MiŚOT-ami, wzmacnianie relacji pomiędzy lokalnymi operatorami i przedstawicielami samorządów, budowanie pozytywnego wizerunku rodzimych, lokalnych firm oraz promowanie wśród samorządów wsparcia dla lokalnych inicjatyw na ich terenie.

Spośród wszystkich zgłoszeń komisja wybierze gminę, którą uhonoruje 14 listopada 2023 r. podczas ogólnopolskiego Zjazdu MiŚOT w Zakopanem.

Formularz znajduje się tutaj: LINK

Organizatorem plebiscytu jest Projekt MdM Sp. z o.o., a jego patronami medialnymi ISPortal.pl i internetrzeczy.pl. Partnerami branżowymi zaś MiŚOT S.A., Fundacja Lokalni, Projekt Lokalni i Projekt LoRaWAN.

Inteligentna rewolucja w Warszawie: milion liczników IoT

Stoen Operator uzyskał znaczące wsparcie finansowe z Unii Europejskiej na rozbudowę inteligentnej infrastruktury pomiarowej AMI w Warszawie.

Umowa na dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) została zawarta, umożliwiając tym samym zamontowanie 174 tys. inteligentnych liczników energii elektrycznej w stolicy. Do 2028 roku planowane jest zakończenie montażu niemal miliona takich urządzeń IoT.

Projekt „Montaż liczników zdalnego odczytu w sieci dystrybucyjnej Warszawy (część A)” realizowany jest w ramach programu 4.7 „Inteligentna infrastruktura energetyczna”. Wsparcie finansowe wynosi 60 mln złotych. W czerwcu 2022 r., po przetargu, Stoen Operator wybrał Esmetric i Elgama Elektronika do dostawy i montażu 180 tys. liczników AMI. Cały projekt planowany jest do zakończenia w 2023 r.

Do końca 2023 roku przynajmniej 15 proc. odbiorców energii w Polsce powinno korzystać z liczników zdalnego odczytu, a do 2028 roku – 80 proc. odbiorców.

 

Do końca 2023 roku planujemy zainstalować liczniki zdalnego odczytu u 180 000 odbiorców, co będzie wypełnieniem pierwszego kamienia milowego określonego w Ustawie „Prawo Energetyczne”. W kolejnych dwóch latach będziemy zwiększać tę pulę do ponad 2,5 raza – do końca 2025 roku około pół miliona naszych klientów powinno mieć inteligentne opomiarowanie. Dalsze etapy to ponad 800 000 klientów wyposażonych w liczniki zdalnego odczytu na koniec 2027 roku, a do końca 2028 roku niespełna milion. Pozyskana dotacja znacząco ułatwi finansowanie realizacji Programu AMI, co w efekcie przełoży się na sprawniejszą realizację zakładanych celów. Mamy nadzieję na ogłoszenie przez NFOŚiGW kolejnych programów dotacyjnych, które umożliwią objęcie nimi kolejnych lat realizacji Programu AMI – komentuje Jakub Tomczak ze Stoen Operator.

 

Trwają też przygotowania do drugiej fazy projektu. Przewiduje ona montaż ponad 400 tys. liczników od połowy 2024 r. do końca 2026 r.

Stoen Operator już wcześniej uzyskał wsparcie z NFOŚiGW na rozwój infrastruktury – w tym przypadku na potrzeby stacji ładowania samochodów elektrycznych w dzielnicy Wawer w Warszawie.

Firma planuje przeznaczyć około 474 mln zł na rozwój sieci. Fundusze zostaną wykorzystane na inwestycje w technologię, przebudowę i budowę nowych linii energetycznych, a także na wymianę około 140 tys. tradycyjnych liczników na inteligentne urządzenia pomiarowe.

Mobilne Centrum Dowodzenia

Grupa strażaków z lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej w Niegoszowicach opracowała rozwiązanie, dzięki któremu ratownicy uzyskują nieocenione wsparcie nowoczesnych technologii. 

Mobilne Centrum Dowodzenia mieści się w walizce i zapewnia bezprzewodową łączność w miejscu prowadzenia akcji ratowniczej. Jego głównym celem jest zapewnienie komunikacji między Kierującym Działaniami Ratunkowymi (KRD), a poszczególnymi ratownikami i innymi osobami, które biorą udział w akcji. Mogą to byc na przykład wolontariusza biorący udział w akcji poszukiwawczej. 

 

Jedną z najważniejszych funkcji tego systemu jest przekazywania obrazu z dronów i kamer nasobnych (przyczepionych do mundurów strażaków i policjantów) bezpośrednio do sztabu. 

Jest to teraz możliwe nawet jeśli brak w danym miejscu jakiejkolwiek infrastruktury telekomunikacyjnej. Możliwe też jest zainstalowanie oprogramowania które pozwala nakładać na przykład na obraz z kamery drona, różnych elementów graficznych. 

 

Jak wygląda Mobilne Centrum Dowodzenia?

W szczelnej i odpornej na uszkodzenia obudowie mieści się kompletny system komputerowy wraz z radiostacją, monitorem, mikserem obrazu i wieloma innymi elementami. W podstawowej wersji MCD zawiera maszt do instalacji anteny i modemu, modem GSM, extender sieci WiFi, przewody zasilające i sygnałowe oraz walizkę do przenoszenia dodatkowych elementów i przewodów.

 

Część zastosowanych rozwiązań opiera się głównie na technologii internetu rzeczy (IoT) i protokole LoRa. Dzięki nim monitorowane są znajdujące się w zasięgu naszej mobilnej sieci trackery, które pomagają w lokalizacji ratowników. Możliwe jest także określenie temperatury otoczenia, czy obecności oparów substancji niebezpiecznych. 

 

Ratownicy i wynalazcy

Autorami tego nowatorskiego rozwiązania są strażacy, którzy są też entuzjastami nowoczesnych technologii. Pracując w terenie napotykali określone wyzwania, a jednocześnie zdawali sobie sprawę, że istnieją rozwiązania technologiczne, które mogą im wyjść naprzeciw. Żadne z nich nie było jednak opracowane stricte z myślą o ratownictwie. Na początku działali jedynie dla siebie i dla jednostki, teraz kilka naszych urządzeń regularnie pomaga w akcjach ratowniczych i poszukiwawczych na terenie całej Polski.

– Chodzi nam przy tym jedynie o czysto praktyczne zastosowanie już istniejących możliwości w celu ratowania ludzkiego życia – mówi Wojciech Górecki, współautor rozwiązania. – Tworzymy po prostu rozwiązania, które pomagają ludziom w trudnych sytuacjach. I to jest największa nagroda dla naszej pracy.

Gmina Galewice testuje czujniki jakości powietrza

Zbliża się nowy rok szkolny, warto przypomnieć, że jakość powietrza, którym oddychają uczniowie w szkolnych budynkach, a także pracownicy biur  i wszystkie inne osoby przebywające dłużej w zamkniętych pomieszczeniach, przekłada się na ich zdrowie i efekty pracy. Odpowiednie czujniki, wsparte przez sieć LoRaWAN, pomagają nie tylko w utrzymaniu dobrego środowiska nauki i pracy, ale mogą też zapewnić długoterminowe oszczędności finansowe.

Poziom dwutlenku węgla w powietrzu wewnątrz pomieszczeń, w których przebywamy powinien wynosić nie więcej niż 1000 ppm. To granica poziomu uważanego za zdrowy i komfortowy dla człowieka. Znane są jednak także badania Instytutu Medycyny Pracy, według których stężenie dwutlenku węgla w szkolnych klasach często przekracza ten poziom. Takie badania prowadzone były w kilkunastu łódzkich podstawówkach. Stężenia dwutlenku węgla nieraz przekraczały tam 4 tys. ppm, a przeciętnie wynosiło 2,5 tys. To poziom, przy którym dzieci nie były w stanie efektywnie pracować. Warto przy tym zaznaczyć, że choć dwutlenek węgla nie jest niebezpieczny dla zdrowia, to jednak przekroczenie pewnego poziomu stężenia tego związku chemicznego, uniemożliwia prawidłową pracę mózgu. Powoduje dekoncentrację, zmęczenie, senność i bóle głowy.

– Odczułem to na własnej skórze w pomieszczeniu, gdzie pracuję – mówi Artur Tomaszczyk, ekspert projektu MdI, czyli MiŚOT dla IoT. – Już pierwsze testy czujników dwutlenku węgla przekonały mnie, że istnieje wyraźna korelacja między moją wydajnością pracy, a tym, czy świeci się czerwona lampka czujnika.

Testy czujników firmy Sencito prowadziły początkowo osoby związane z projektem Polski Internet Rzeczy. Teraz trafiły one też do szkoły w gminie Galewice. Ponieważ współczesne dzieci większość czasu spędzają w pomieszczeniach: szkoła, dom (odrabianie lekcji, komputer), eksperci projektu MdI sugerują, że to właśnie do szkół powinny trafić pierwsze czujniki dwutlenku węgla. Warto jednak podkreślić, że te same czujniki można używać zarówno w automatycznym systemie zarządzającym rekuperacją domową opartym o LoRaWAN, jak i w szkołach, czy biurach.

Czujnikami tego typu mogą zainteresować się rady rodziców lub dyrektorzy szkół, którym zależy na podniesieniu komfortu uczniów. Jednym i drugim powinno zależeć na tym, by uczniowie chłonęli wiedzę w jak najlepszych warunkach. Ponadto zimą, dzięki tym samym czujnikom, uzyskać będzie można konkretne oszczędności. Gdy tylko wskażą dobrą jakość powietrza można przerwać wietrzenie sal i nie tracić ciepła. Optymalne warunki uczenia wcale nie muszą dużo kosztować.

Zdalny odczyt czujników – terminy i wyzwania

W maju 2021 roku znowelizowano ustawę prawo energetyczne. Wdrożono tym samy do polskiego systemu zapisy unijnej dyrektywy w sprawie efektywności energetycznej. Zgodnie z nimi do 2027 r. wszystkie wodomierze mają być wyposażone w możliwość zdalnego odczytu. Czy jednak da się zapewnić bezpieczeństwo gromadzonych w ten sposób danych?

Urząd Ochrony Danych Osobowych skontrolował podmioty korzystające z tzw. inteligentnych liczników. Celem kontroli było sprawdzenie zarówno sposoby gromadzenia danych, jak i ich przetwarzanie oraz zabezpieczenie. Powodem kontroli były obawy dotyczące wdrażania zdalnego odczytu danych i zabezpieczania tych danych. W ramach kontroli UODO sprawdzał wprowadzenie technicznych i organizacyjnych środków zapewniających zgodność przetwarzania danych osobowych z RODO.

Kontrola objęła dwie spółdzielnie mieszkaniowe i jednego operatora. Niestety okazało się, że podejmowane działania nie gwarantują odpowiedniej ochrony danych. Dostrzeżone nieprawidłowości dotyczyły ogólnego sformułowania zawartego w umowach powierzenia przetwarzania. Dotyczyło ono zakresu oraz rodzaju danych, a opis nie zawiera postanowień jednoznacznie określających ten zakres. 

Stwierdzone naruszenia usunięto jeszcze w trakcie przeprowadzania kontroli. 

Informacja pokontrolna Urzędu Ochrony Danych Osobowych zawiera wskazania dotycząca zakresu przetwarzania danych i różnic w nim zależny od przyjętego sposobu odczytu. Pozyskiwanie odczytów zdalnie może wiązać się z przetwarzaniem ich w szerszym zakresie. Może być wykorzystywane do profilowania użytkowników i tworzenia baz na tej podstawie. Dlatego podmioty, które wykorzystują rozwiązania z zakresu nowych technologii do zdalnego zbierania informacji powinny podjąć odpowiednie działania administracyjne na etapie planowania, a potem wdrażania systemu. 

Warto przy tym przypomnieć, że stosunku do zdalnego odczytu wodomierzy nie zostały wcześniej określone minimalne wymagania (rozporządzenie RODO 2016/679).

W czym tkwi problem?

Podczas przeprowadzanej kontroli nie wykryto działań prowadzących do profilowania, a dane osobowe były przekazywane podmiotom zewnętrznym dokonującym odczytu. To sytuacja, w której administrator danych powinien zadbać o bezpieczeństwo przekazywania danych. Jednym ze sposobów jest szyfrowanie danych podczas przesyłania, innym przesyłanie jedynie niezbędnych informacji niezależnie od zakresu informacji pozyskanych.

Urząd Ochrony Danych Osobowych informuje, że przy systemach zdalnego odczytu stanu wodomierzy już na etapie projektowania uwagę należy zwrócić na właściwy dobór urządzeń w nim wykorzystywanych. Administratorzy danych osobowych powinni regularnie testować zastosowane rozwiązania z uwzględnieniem cyberbezpieczeństwa. Ciągły rozwój nowych technologii to również wciąż pojawiające się nowe zagrożenia. Tylko systematyczna i pełna kontrola posiadanych urządzeń wraz z oprogramowaniem oraz ich konfiguracja pozwoli dostosować odpowiednie zabezpieczenia danych przetwarzanych w systemach teleinformatycznych.

Hakerzy nie śpią

Warto przypomnieć atak na system wodociągowy Izraela, który miał miejsce w 2020 r. W jego wyniku hakerzy uzyskali dostęp do przepompowni i jednej z najważniejszych stacji uzdatniania wody. Atak doprowadził do zniszczenia systemu sterowania oraz samych urządzeń. 

Hakerzy byli w stanie zwiększyć ilość środków chemicznych używanych do oczyszczania wody i podnieśli je do wartości niebezpiecznych dla zdrowia. Gdyby w porę nie powstrzymano dalszych działań i tak „wzbogacona” woda trafiłaby do dystrybucji, poszkodowanych zostałoby setki tysięcy osób.

Na razie jednak większość cyberataków udaje się odeprzeć. By dalej było to możliwe branża nie może przestać dbać o bezpieczeństwo systemów i danych.

Źródło: pap.pl rynekinstalacyjny.pl

Jakość powietrza na Mazowszu pod okiem systemu czujników

Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego podjął decyzję o wdrożeniu systemu ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza lub ryzyku takiego przekroczenia. Przygotowane przez system komunikaty będą publikowane na stronach Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego czy poszczególnych urzędów. Żeby wszystko było przeprowadzone sprawnie i zgodnie z przepisami prawa, system musi być oparty na rzetelnych danych, które zapewnić ma odpowiedni system.

Za system ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza dla UMWM odpowiedzialny jest interdyscyplinarny zespół w EdTechHub Akcelerator. Powstać ma sprawnie działający system informacyjno-ostrzegawczy. Powiązany będzie z oficjalnymi komunikatami  Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego opracowywanymi na podstawie informacji Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Nowy system to automatyzacja i optymalizacja procesu powiadamiania. 

Mateusz Marzetz, kierownik zespołu interdyscyplinarnego w EdTechHub Akcelerator wyjaśnia, że innowacją w mazowieckim systemie jest wykorzystywanie modelowania i prognoz opracowywanych i publikowanych na mapach przez Instytut Ochrony Środowiska. Uzupełnieniem ma być odczyt danych z czujników referencyjnych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

– Dzięki temu będziemy uzyskiwać miarodajne wyniki przy decyzji do wydania komunikatu w sposób automatyczny, co usprawni działania, które aktualnie Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wykonuje manualnie za pomocą swojej wiedzy eksperckiej –  wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Obecnie tego typu komunikaty publikuje się na stronach internetowych GIOŚ oraz urzędów. Wiąże się to z określonymi obowiązkami. W planach działań krótkoterminowych, które przyjmują sejmiki województw, opisane są działania jakie należy podjąć przy przekroczeniu norm jakości powietrza. Mają one na celu wdrożenie sposobów pozwalających w krótkim czasie wpływać na redukcje zanieczyszczeń na danym terenie. Jest to chociażby zakaz palenia węglem przez mieszkańców, zalecenie korzystania z komunikacji publicznej w miejsce indywidualnego transportu samochodowego, czy zaprzestania korzystania z grilli. Pewne wytyczne mogą również dotyczyć zakładów produkcyjnych.

– W planach działań krótkoterminowych są zawarte nakazy, zakazy oraz zalecenia, więc ta informacja musi być rzetelna. Jeżeli ludzie mogą odpowiadać za to finansowo, w postaci różnego rodzaju kar, mandatów, to musi to być oparte na danych referencyjnych. Dlatego do wydawania komunikatów związanych ze złą jakością powietrza, takich oficjalnych, które niosą za sobą zakazy, nakazy, nie są stosowane rozwiązania komercyjne, oparte na niskobudżetowych czujnikach – zauważa Mateusz Marzetz.

Czujniki jakości powietrza wykorzystywane przez inspekcję są urządzeniami referencyjnymi. Ich wartość to około 100 tys. zł za każde. Chociaż na rynku istnieją urządzenia w niższych cenach dokonujące pomiarów o parametrach zbliżonych czy identycznych do tych GIOŚ, to wiarygodność tych pomiarów nie jest wystarczająca do wykorzystania w tak ważnym systemie.

– Rozwiązania usługodawców komercyjnych niosą ze sobą naprawdę bardzo duży rozrzut jakości. Trudno zweryfikować i stwierdzić, jaka to jest jakość, ponieważ rozwiązania bardzo mocno różnią się od siebie i bardzo różnią się w zależności od parametrów, w których takie badanie jest przeprowadzane. Niektóre bardzo dobrze mierzą w temperaturach powyżej 10 stopni, inne znowu pokazują bardzo dobre współczynniki przy ujemnych temperaturach lub na przykład przy innej wilgotności – wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Testy urządzeń o niższych kosztach przeprowadził swego czasu Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego we współpracy z naukowcami z Akademii Górniczo-Hutniczej. Kompletność przekazywanych przez te urządzenia danych wahała się od 50 do 100 proc. Pojawiały  się także rozbieżności w pomiarach między dwoma takimi samymi urządzeniami . Testy ujawniły, że większość czujników wskazuje wartości odbiegające od metody referencyjnej. Dopiero skalibrowanie pozwoliło na uzyskanie większej zgodności. 

Podjęto wtedy decyzję, że tego typu urządzenia nie mogą zastąpić oficjalnych stacji pomiarowych GIOŚ.

Źródło: biznes.newseria.pl

Sieć Tauron i milion inteligentnych liczników

Już teraz klienci sieci Tauron wyposażeni są w ponad milion liczników zdalnego odczytu. Na tym nie koniec, bo w 2023 roku planowana jest instalacja kolejnych stu tysięcy. Tauron Dystrybucja zapewnia, że pozwoli to klientom także na dostęp do większej liczby informacji na temat swojego korzystania z energii. Przełoży się to z kolei na bardziej świadome zarządzanie poborem energii elektrycznej.

Inteligentne liczniki są elementem sieci elektroenergetycznej Smart Grid. Umożliwia ona przesyłanie i przetwarzanie informacji dotyczących pracy sieci elektroenergetycznej. Należą do nich: jakość energii elektrycznej, zużycie energii przez klientów i generacja energii ze źródeł konwencjonalnych oraz odnawialnych.

– Milion liczników inteligentnych pracujących na naszej sieci to efekt kilku działań prowadzonych jednocześnie w ostatnich latach. Mam na myśli realizację programu AMIplus na terenie Wrocławia, instalację liczników zdalnego odczytu w ramach rynku mocy oraz bardzo duży wzrost liczby prosumentów. W ich przypadku wszystkie przyłączone do naszej sieci mikroinstalacje są wyposażone w inteligentny licznik dwukierunkowy – wyjaśnia Radosław Pobol, prezes Tauron Dystrybucja.

Dzięki wymianie liczników na bardziej nowoczesne coraz więcej klientów może cieszyć się zaletami rzeczywistego, częstego, automatycznego odczytu zużycia energii. To możliwość kontrolowania i planowania przez nich tego zużycia, co jeszcze ułatwia przygotowana dla nich aplikacja. Tauron natomiast dzięki instalacji inteligentnych liczników może pozyskiwać automatycznie dane o  pracy sieci elektroenergetycznej.

– Jesteśmy krajowym liderem w zakresie dostarczania energii elektrycznej, a masowa instalacja nowoczesnych urządzeń pomiarowych umożliwi nam efektywniejsze monitorowania stanu i pracy sieci w czasie rzeczywistym i usprawnienie procesów obsługowych – zapewnia Paweł Szczeszek, prezes Grupy Tauron.

Wymiana liczników to element tworzonego systemu nowoczesnego zarządzania siecią, który opiera się o pozyskiwane dane pomiarowe. Innym elementem tego systemu jest skomunikowanie tych danych z systemem centralnym, a następnie przetwarzanie.

Nie bez znaczenia był wybór standardu i technologii komunikacji dla liczników zdalnego odczytu. Ma to wpływ na skuteczność całego procesu opomiarowania. Tauron zdecydował się na technologię komunikacyjną PLC wraz z technologią uzupełniającą GSM.

Na łódzkiej uczelni sprząta robot

Roboty pojawiają się w przemyśle od wielu lat, ale ostatni czas to większy zakres ich działań. Roboty obsługują w restauracjach jako kelnerzy, są też pomocnikami w sklepach, na stacjach benzynowych czy lotniskach. Również w Zespole Szpitali Miejskich w Krakowie jeden z robotów pomaga w pracy pielęgniarek. Teraz robot będzie odpowiedzialny za utrzymanie czystości w Państwowej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.

Robot znany z restauracji i sieci marketów także do PWSFTViT, czyli łódzkiej Szkoły Filmowej. Stanowi on wsparcie personelu odpowiedzialnego za utrzymanie porządku na korytarzach budynku. Pracownicy i pracownice już „zaprzyjaźnili” się z nowym pomocnikiem. Ma on nawet swoje imię. Nazywany jest wymiennie Filmuś (nawiązuje to do imienia jego marketowego odpowiednika – Kerfusia) lub Kazik.

– Kazik to autonomiczne urządzenie sprzątające, które świetnie sobie radzi w dużych ciągach komunikacyjnych, np. korytarzach. Potrzebuje on pewnego wsparcia związanego z konserwacją, natomiast co do zasady sam myje podłogi i odkurza. Ma zmapowane wszystkie kondygnacje naszego budynku – wyjaśnia Igor Duniewski, Kanclerz Szkoły Filmowej w Łodzi – Wydaje dźwięki, natomiast mają one raczej służyć do wzbudzenia sympatii niż komunikacji. Komunikacja odbywa się za pomocą ekranu dotykowego, dzięki któremu możemy mu wydawać polecenia  – dodaje kanclerz. 

Robot pomagający w sprzątaniu kosztował uczelnie 100 tys. zł. Kwota ta ma się zwrócić już w pierwszym roku funkcjonowania Kazika. Jego praca pozwoli na reedukację w zatrudnieniu personelu i oszczędności na wynagrodzeniach. Na razie nie ma jednak mowy o całkowitym zastąpieniu ludzi. Roboty sprzątająca wspierają w pracy personel i ich pojawienie nie wiązało się z redukcją etatów. To faza testów czy i w jakim zakresie maszyna może wykonywać prace porządkowe.

–  Jest łatwiej, wspomaga czystość. Obsługa nie jest skomplikowana, można się bardzo szybko nauczyć, daje dużo możliwości. Co jakiś czas trzeba go ładować, podpinać do prądu, czasami ma przerwy w pracy. Niemniej jednak dajemy radę – opowiada pani  Iwona, która zajmuje się obsługą robota.

Nie ma konkurencji między pracownikami i pracownicami a robotem. Kazik ułatwia prace, a ludzie muszą głównie wymieniać brudną wodę na czystą czy zajmować się czyszczeniem samego robota.