Zrzeszająca małych i średnich operatorów telekomunikacyjnych Grupa MiŚOT wyróżni burmistrzów i wójtów zaangażowanych w lokalne działania na rzecz wprowadzania nowych technologii. Pomóż wskazać nowoczesne gminy – wypełnij formularz i wyślij zgłoszenie! Masz czas do 14 października 2023 r.

Celem plebiscytu jest wskazanie pozytywnych przykładów współpracy gmin z MiŚOT-ami, wzmacnianie relacji pomiędzy lokalnymi operatorami i przedstawicielami samorządów, budowanie pozytywnego wizerunku rodzimych, lokalnych firm oraz promowanie wśród samorządów wsparcia dla lokalnych inicjatyw na ich terenie.

Spośród wszystkich zgłoszeń komisja wybierze gminę, którą uhonoruje 14 listopada 2023 r. podczas ogólnopolskiego Zjazdu MiŚOT w Zakopanem.

Formularz znajduje się tutaj: LINK

Organizatorem plebiscytu jest Projekt MdM Sp. z o.o., a jego patronami medialnymi ISPortal.pl i internetrzeczy.pl. Partnerami branżowymi zaś MiŚOT S.A., Fundacja Lokalni, Projekt Lokalni i Projekt LoRaWAN.

Stoen Operator uzyskał znaczące wsparcie finansowe z Unii Europejskiej na rozbudowę inteligentnej infrastruktury pomiarowej AMI w Warszawie.

Umowa na dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) została zawarta, umożliwiając tym samym zamontowanie 174 tys. inteligentnych liczników energii elektrycznej w stolicy. Do 2028 roku planowane jest zakończenie montażu niemal miliona takich urządzeń IoT.

Projekt „Montaż liczników zdalnego odczytu w sieci dystrybucyjnej Warszawy (część A)” realizowany jest w ramach programu 4.7 „Inteligentna infrastruktura energetyczna”. Wsparcie finansowe wynosi 60 mln złotych. W czerwcu 2022 r., po przetargu, Stoen Operator wybrał Esmetric i Elgama Elektronika do dostawy i montażu 180 tys. liczników AMI. Cały projekt planowany jest do zakończenia w 2023 r.

Do końca 2023 roku przynajmniej 15 proc. odbiorców energii w Polsce powinno korzystać z liczników zdalnego odczytu, a do 2028 roku – 80 proc. odbiorców.

 

Do końca 2023 roku planujemy zainstalować liczniki zdalnego odczytu u 180 000 odbiorców, co będzie wypełnieniem pierwszego kamienia milowego określonego w Ustawie „Prawo Energetyczne”. W kolejnych dwóch latach będziemy zwiększać tę pulę do ponad 2,5 raza – do końca 2025 roku około pół miliona naszych klientów powinno mieć inteligentne opomiarowanie. Dalsze etapy to ponad 800 000 klientów wyposażonych w liczniki zdalnego odczytu na koniec 2027 roku, a do końca 2028 roku niespełna milion. Pozyskana dotacja znacząco ułatwi finansowanie realizacji Programu AMI, co w efekcie przełoży się na sprawniejszą realizację zakładanych celów. Mamy nadzieję na ogłoszenie przez NFOŚiGW kolejnych programów dotacyjnych, które umożliwią objęcie nimi kolejnych lat realizacji Programu AMI – komentuje Jakub Tomczak ze Stoen Operator.

 

Trwają też przygotowania do drugiej fazy projektu. Przewiduje ona montaż ponad 400 tys. liczników od połowy 2024 r. do końca 2026 r.

Stoen Operator już wcześniej uzyskał wsparcie z NFOŚiGW na rozwój infrastruktury – w tym przypadku na potrzeby stacji ładowania samochodów elektrycznych w dzielnicy Wawer w Warszawie.

Firma planuje przeznaczyć około 474 mln zł na rozwój sieci. Fundusze zostaną wykorzystane na inwestycje w technologię, przebudowę i budowę nowych linii energetycznych, a także na wymianę około 140 tys. tradycyjnych liczników na inteligentne urządzenia pomiarowe.

Grupa strażaków z lokalnej Ochotniczej Straży Pożarnej w Niegoszowicach opracowała rozwiązanie, dzięki któremu ratownicy uzyskują nieocenione wsparcie nowoczesnych technologii. 

Mobilne Centrum Dowodzenia mieści się w walizce i zapewnia bezprzewodową łączność w miejscu prowadzenia akcji ratowniczej. Jego głównym celem jest zapewnienie komunikacji między Kierującym Działaniami Ratunkowymi (KRD), a poszczególnymi ratownikami i innymi osobami, które biorą udział w akcji. Mogą to byc na przykład wolontariusza biorący udział w akcji poszukiwawczej. 

 

Jedną z najważniejszych funkcji tego systemu jest przekazywania obrazu z dronów i kamer nasobnych (przyczepionych do mundurów strażaków i policjantów) bezpośrednio do sztabu. 

Jest to teraz możliwe nawet jeśli brak w danym miejscu jakiejkolwiek infrastruktury telekomunikacyjnej. Możliwe też jest zainstalowanie oprogramowania które pozwala nakładać na przykład na obraz z kamery drona, różnych elementów graficznych. 

 

Jak wygląda Mobilne Centrum Dowodzenia?

W szczelnej i odpornej na uszkodzenia obudowie mieści się kompletny system komputerowy wraz z radiostacją, monitorem, mikserem obrazu i wieloma innymi elementami. W podstawowej wersji MCD zawiera maszt do instalacji anteny i modemu, modem GSM, extender sieci WiFi, przewody zasilające i sygnałowe oraz walizkę do przenoszenia dodatkowych elementów i przewodów.

 

Część zastosowanych rozwiązań opiera się głównie na technologii internetu rzeczy (IoT) i protokole LoRa. Dzięki nim monitorowane są znajdujące się w zasięgu naszej mobilnej sieci trackery, które pomagają w lokalizacji ratowników. Możliwe jest także określenie temperatury otoczenia, czy obecności oparów substancji niebezpiecznych. 

 

Ratownicy i wynalazcy

Autorami tego nowatorskiego rozwiązania są strażacy, którzy są też entuzjastami nowoczesnych technologii. Pracując w terenie napotykali określone wyzwania, a jednocześnie zdawali sobie sprawę, że istnieją rozwiązania technologiczne, które mogą im wyjść naprzeciw. Żadne z nich nie było jednak opracowane stricte z myślą o ratownictwie. Na początku działali jedynie dla siebie i dla jednostki, teraz kilka naszych urządzeń regularnie pomaga w akcjach ratowniczych i poszukiwawczych na terenie całej Polski.

– Chodzi nam przy tym jedynie o czysto praktyczne zastosowanie już istniejących możliwości w celu ratowania ludzkiego życia – mówi Wojciech Górecki, współautor rozwiązania. – Tworzymy po prostu rozwiązania, które pomagają ludziom w trudnych sytuacjach. I to jest największa nagroda dla naszej pracy.

Zbliża się nowy rok szkolny, warto przypomnieć, że jakość powietrza, którym oddychają uczniowie w szkolnych budynkach, a także pracownicy biur  i wszystkie inne osoby przebywające dłużej w zamkniętych pomieszczeniach, przekłada się na ich zdrowie i efekty pracy. Odpowiednie czujniki, wsparte przez sieć LoRaWAN, pomagają nie tylko w utrzymaniu dobrego środowiska nauki i pracy, ale mogą też zapewnić długoterminowe oszczędności finansowe.

Poziom dwutlenku węgla w powietrzu wewnątrz pomieszczeń, w których przebywamy powinien wynosić nie więcej niż 1000 ppm. To granica poziomu uważanego za zdrowy i komfortowy dla człowieka. Znane są jednak także badania Instytutu Medycyny Pracy, według których stężenie dwutlenku węgla w szkolnych klasach często przekracza ten poziom. Takie badania prowadzone były w kilkunastu łódzkich podstawówkach. Stężenia dwutlenku węgla nieraz przekraczały tam 4 tys. ppm, a przeciętnie wynosiło 2,5 tys. To poziom, przy którym dzieci nie były w stanie efektywnie pracować. Warto przy tym zaznaczyć, że choć dwutlenek węgla nie jest niebezpieczny dla zdrowia, to jednak przekroczenie pewnego poziomu stężenia tego związku chemicznego, uniemożliwia prawidłową pracę mózgu. Powoduje dekoncentrację, zmęczenie, senność i bóle głowy.

– Odczułem to na własnej skórze w pomieszczeniu, gdzie pracuję – mówi Artur Tomaszczyk, ekspert projektu MdI, czyli MiŚOT dla IoT. – Już pierwsze testy czujników dwutlenku węgla przekonały mnie, że istnieje wyraźna korelacja między moją wydajnością pracy, a tym, czy świeci się czerwona lampka czujnika.

Testy czujników firmy Sencito prowadziły początkowo osoby związane z projektem Polski Internet Rzeczy. Teraz trafiły one też do szkoły w gminie Galewice. Ponieważ współczesne dzieci większość czasu spędzają w pomieszczeniach: szkoła, dom (odrabianie lekcji, komputer), eksperci projektu MdI sugerują, że to właśnie do szkół powinny trafić pierwsze czujniki dwutlenku węgla. Warto jednak podkreślić, że te same czujniki można używać zarówno w automatycznym systemie zarządzającym rekuperacją domową opartym o LoRaWAN, jak i w szkołach, czy biurach.

Czujnikami tego typu mogą zainteresować się rady rodziców lub dyrektorzy szkół, którym zależy na podniesieniu komfortu uczniów. Jednym i drugim powinno zależeć na tym, by uczniowie chłonęli wiedzę w jak najlepszych warunkach. Ponadto zimą, dzięki tym samym czujnikom, uzyskać będzie można konkretne oszczędności. Gdy tylko wskażą dobrą jakość powietrza można przerwać wietrzenie sal i nie tracić ciepła. Optymalne warunki uczenia wcale nie muszą dużo kosztować.

W maju 2021 roku znowelizowano ustawę prawo energetyczne. Wdrożono tym samy do polskiego systemu zapisy unijnej dyrektywy w sprawie efektywności energetycznej. Zgodnie z nimi do 2027 r. wszystkie wodomierze mają być wyposażone w możliwość zdalnego odczytu. Czy jednak da się zapewnić bezpieczeństwo gromadzonych w ten sposób danych?

Urząd Ochrony Danych Osobowych skontrolował podmioty korzystające z tzw. inteligentnych liczników. Celem kontroli było sprawdzenie zarówno sposoby gromadzenia danych, jak i ich przetwarzanie oraz zabezpieczenie. Powodem kontroli były obawy dotyczące wdrażania zdalnego odczytu danych i zabezpieczania tych danych. W ramach kontroli UODO sprawdzał wprowadzenie technicznych i organizacyjnych środków zapewniających zgodność przetwarzania danych osobowych z RODO.

Kontrola objęła dwie spółdzielnie mieszkaniowe i jednego operatora. Niestety okazało się, że podejmowane działania nie gwarantują odpowiedniej ochrony danych. Dostrzeżone nieprawidłowości dotyczyły ogólnego sformułowania zawartego w umowach powierzenia przetwarzania. Dotyczyło ono zakresu oraz rodzaju danych, a opis nie zawiera postanowień jednoznacznie określających ten zakres. 

Stwierdzone naruszenia usunięto jeszcze w trakcie przeprowadzania kontroli. 

Informacja pokontrolna Urzędu Ochrony Danych Osobowych zawiera wskazania dotycząca zakresu przetwarzania danych i różnic w nim zależny od przyjętego sposobu odczytu. Pozyskiwanie odczytów zdalnie może wiązać się z przetwarzaniem ich w szerszym zakresie. Może być wykorzystywane do profilowania użytkowników i tworzenia baz na tej podstawie. Dlatego podmioty, które wykorzystują rozwiązania z zakresu nowych technologii do zdalnego zbierania informacji powinny podjąć odpowiednie działania administracyjne na etapie planowania, a potem wdrażania systemu. 

Warto przy tym przypomnieć, że stosunku do zdalnego odczytu wodomierzy nie zostały wcześniej określone minimalne wymagania (rozporządzenie RODO 2016/679).

W czym tkwi problem?

Podczas przeprowadzanej kontroli nie wykryto działań prowadzących do profilowania, a dane osobowe były przekazywane podmiotom zewnętrznym dokonującym odczytu. To sytuacja, w której administrator danych powinien zadbać o bezpieczeństwo przekazywania danych. Jednym ze sposobów jest szyfrowanie danych podczas przesyłania, innym przesyłanie jedynie niezbędnych informacji niezależnie od zakresu informacji pozyskanych.

Urząd Ochrony Danych Osobowych informuje, że przy systemach zdalnego odczytu stanu wodomierzy już na etapie projektowania uwagę należy zwrócić na właściwy dobór urządzeń w nim wykorzystywanych. Administratorzy danych osobowych powinni regularnie testować zastosowane rozwiązania z uwzględnieniem cyberbezpieczeństwa. Ciągły rozwój nowych technologii to również wciąż pojawiające się nowe zagrożenia. Tylko systematyczna i pełna kontrola posiadanych urządzeń wraz z oprogramowaniem oraz ich konfiguracja pozwoli dostosować odpowiednie zabezpieczenia danych przetwarzanych w systemach teleinformatycznych.

Hakerzy nie śpią

Warto przypomnieć atak na system wodociągowy Izraela, który miał miejsce w 2020 r. W jego wyniku hakerzy uzyskali dostęp do przepompowni i jednej z najważniejszych stacji uzdatniania wody. Atak doprowadził do zniszczenia systemu sterowania oraz samych urządzeń. 

Hakerzy byli w stanie zwiększyć ilość środków chemicznych używanych do oczyszczania wody i podnieśli je do wartości niebezpiecznych dla zdrowia. Gdyby w porę nie powstrzymano dalszych działań i tak „wzbogacona” woda trafiłaby do dystrybucji, poszkodowanych zostałoby setki tysięcy osób.

Na razie jednak większość cyberataków udaje się odeprzeć. By dalej było to możliwe branża nie może przestać dbać o bezpieczeństwo systemów i danych.

Źródło: pap.pl rynekinstalacyjny.pl

Urząd Marszałkowski Województwa Mazowieckiego podjął decyzję o wdrożeniu systemu ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza lub ryzyku takiego przekroczenia. Przygotowane przez system komunikaty będą publikowane na stronach Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska, Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego czy poszczególnych urzędów. Żeby wszystko było przeprowadzone sprawnie i zgodnie z przepisami prawa, system musi być oparty na rzetelnych danych, które zapewnić ma odpowiedni system.

Za system ostrzegania o przekroczeniu norm jakości powietrza dla UMWM odpowiedzialny jest interdyscyplinarny zespół w EdTechHub Akcelerator. Powstać ma sprawnie działający system informacyjno-ostrzegawczy. Powiązany będzie z oficjalnymi komunikatami  Wojewódzkich Centrów Zarządzania Kryzysowego opracowywanymi na podstawie informacji Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska. Nowy system to automatyzacja i optymalizacja procesu powiadamiania. 

Mateusz Marzetz, kierownik zespołu interdyscyplinarnego w EdTechHub Akcelerator wyjaśnia, że innowacją w mazowieckim systemie jest wykorzystywanie modelowania i prognoz opracowywanych i publikowanych na mapach przez Instytut Ochrony Środowiska. Uzupełnieniem ma być odczyt danych z czujników referencyjnych Głównego Inspektoratu Ochrony Środowiska.

– Dzięki temu będziemy uzyskiwać miarodajne wyniki przy decyzji do wydania komunikatu w sposób automatyczny, co usprawni działania, które aktualnie Główny Inspektorat Ochrony Środowiska wykonuje manualnie za pomocą swojej wiedzy eksperckiej –  wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Obecnie tego typu komunikaty publikuje się na stronach internetowych GIOŚ oraz urzędów. Wiąże się to z określonymi obowiązkami. W planach działań krótkoterminowych, które przyjmują sejmiki województw, opisane są działania jakie należy podjąć przy przekroczeniu norm jakości powietrza. Mają one na celu wdrożenie sposobów pozwalających w krótkim czasie wpływać na redukcje zanieczyszczeń na danym terenie. Jest to chociażby zakaz palenia węglem przez mieszkańców, zalecenie korzystania z komunikacji publicznej w miejsce indywidualnego transportu samochodowego, czy zaprzestania korzystania z grilli. Pewne wytyczne mogą również dotyczyć zakładów produkcyjnych.

– W planach działań krótkoterminowych są zawarte nakazy, zakazy oraz zalecenia, więc ta informacja musi być rzetelna. Jeżeli ludzie mogą odpowiadać za to finansowo, w postaci różnego rodzaju kar, mandatów, to musi to być oparte na danych referencyjnych. Dlatego do wydawania komunikatów związanych ze złą jakością powietrza, takich oficjalnych, które niosą za sobą zakazy, nakazy, nie są stosowane rozwiązania komercyjne, oparte na niskobudżetowych czujnikach – zauważa Mateusz Marzetz.

Czujniki jakości powietrza wykorzystywane przez inspekcję są urządzeniami referencyjnymi. Ich wartość to około 100 tys. zł za każde. Chociaż na rynku istnieją urządzenia w niższych cenach dokonujące pomiarów o parametrach zbliżonych czy identycznych do tych GIOŚ, to wiarygodność tych pomiarów nie jest wystarczająca do wykorzystania w tak ważnym systemie.

– Rozwiązania usługodawców komercyjnych niosą ze sobą naprawdę bardzo duży rozrzut jakości. Trudno zweryfikować i stwierdzić, jaka to jest jakość, ponieważ rozwiązania bardzo mocno różnią się od siebie i bardzo różnią się w zależności od parametrów, w których takie badanie jest przeprowadzane. Niektóre bardzo dobrze mierzą w temperaturach powyżej 10 stopni, inne znowu pokazują bardzo dobre współczynniki przy ujemnych temperaturach lub na przykład przy innej wilgotności – wyjaśnia Mateusz Marzetz.

Testy urządzeń o niższych kosztach przeprowadził swego czasu Urząd Marszałkowski Województwa Małopolskiego we współpracy z naukowcami z Akademii Górniczo-Hutniczej. Kompletność przekazywanych przez te urządzenia danych wahała się od 50 do 100 proc. Pojawiały  się także rozbieżności w pomiarach między dwoma takimi samymi urządzeniami . Testy ujawniły, że większość czujników wskazuje wartości odbiegające od metody referencyjnej. Dopiero skalibrowanie pozwoliło na uzyskanie większej zgodności. 

Podjęto wtedy decyzję, że tego typu urządzenia nie mogą zastąpić oficjalnych stacji pomiarowych GIOŚ.

Źródło: biznes.newseria.pl

Już teraz klienci sieci Tauron wyposażeni są w ponad milion liczników zdalnego odczytu. Na tym nie koniec, bo w 2023 roku planowana jest instalacja kolejnych stu tysięcy. Tauron Dystrybucja zapewnia, że pozwoli to klientom także na dostęp do większej liczby informacji na temat swojego korzystania z energii. Przełoży się to z kolei na bardziej świadome zarządzanie poborem energii elektrycznej.

Inteligentne liczniki są elementem sieci elektroenergetycznej Smart Grid. Umożliwia ona przesyłanie i przetwarzanie informacji dotyczących pracy sieci elektroenergetycznej. Należą do nich: jakość energii elektrycznej, zużycie energii przez klientów i generacja energii ze źródeł konwencjonalnych oraz odnawialnych.

– Milion liczników inteligentnych pracujących na naszej sieci to efekt kilku działań prowadzonych jednocześnie w ostatnich latach. Mam na myśli realizację programu AMIplus na terenie Wrocławia, instalację liczników zdalnego odczytu w ramach rynku mocy oraz bardzo duży wzrost liczby prosumentów. W ich przypadku wszystkie przyłączone do naszej sieci mikroinstalacje są wyposażone w inteligentny licznik dwukierunkowy – wyjaśnia Radosław Pobol, prezes Tauron Dystrybucja.

Dzięki wymianie liczników na bardziej nowoczesne coraz więcej klientów może cieszyć się zaletami rzeczywistego, częstego, automatycznego odczytu zużycia energii. To możliwość kontrolowania i planowania przez nich tego zużycia, co jeszcze ułatwia przygotowana dla nich aplikacja. Tauron natomiast dzięki instalacji inteligentnych liczników może pozyskiwać automatycznie dane o  pracy sieci elektroenergetycznej.

– Jesteśmy krajowym liderem w zakresie dostarczania energii elektrycznej, a masowa instalacja nowoczesnych urządzeń pomiarowych umożliwi nam efektywniejsze monitorowania stanu i pracy sieci w czasie rzeczywistym i usprawnienie procesów obsługowych – zapewnia Paweł Szczeszek, prezes Grupy Tauron.

Wymiana liczników to element tworzonego systemu nowoczesnego zarządzania siecią, który opiera się o pozyskiwane dane pomiarowe. Innym elementem tego systemu jest skomunikowanie tych danych z systemem centralnym, a następnie przetwarzanie.

Nie bez znaczenia był wybór standardu i technologii komunikacji dla liczników zdalnego odczytu. Ma to wpływ na skuteczność całego procesu opomiarowania. Tauron zdecydował się na technologię komunikacyjną PLC wraz z technologią uzupełniającą GSM.

Roboty pojawiają się w przemyśle od wielu lat, ale ostatni czas to większy zakres ich działań. Roboty obsługują w restauracjach jako kelnerzy, są też pomocnikami w sklepach, na stacjach benzynowych czy lotniskach. Również w Zespole Szpitali Miejskich w Krakowie jeden z robotów pomaga w pracy pielęgniarek. Teraz robot będzie odpowiedzialny za utrzymanie czystości w Państwowej Szkole Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi.

Robot znany z restauracji i sieci marketów także do PWSFTViT, czyli łódzkiej Szkoły Filmowej. Stanowi on wsparcie personelu odpowiedzialnego za utrzymanie porządku na korytarzach budynku. Pracownicy i pracownice już „zaprzyjaźnili” się z nowym pomocnikiem. Ma on nawet swoje imię. Nazywany jest wymiennie Filmuś (nawiązuje to do imienia jego marketowego odpowiednika – Kerfusia) lub Kazik.

– Kazik to autonomiczne urządzenie sprzątające, które świetnie sobie radzi w dużych ciągach komunikacyjnych, np. korytarzach. Potrzebuje on pewnego wsparcia związanego z konserwacją, natomiast co do zasady sam myje podłogi i odkurza. Ma zmapowane wszystkie kondygnacje naszego budynku – wyjaśnia Igor Duniewski, Kanclerz Szkoły Filmowej w Łodzi – Wydaje dźwięki, natomiast mają one raczej służyć do wzbudzenia sympatii niż komunikacji. Komunikacja odbywa się za pomocą ekranu dotykowego, dzięki któremu możemy mu wydawać polecenia  – dodaje kanclerz. 

Robot pomagający w sprzątaniu kosztował uczelnie 100 tys. zł. Kwota ta ma się zwrócić już w pierwszym roku funkcjonowania Kazika. Jego praca pozwoli na reedukację w zatrudnieniu personelu i oszczędności na wynagrodzeniach. Na razie nie ma jednak mowy o całkowitym zastąpieniu ludzi. Roboty sprzątająca wspierają w pracy personel i ich pojawienie nie wiązało się z redukcją etatów. To faza testów czy i w jakim zakresie maszyna może wykonywać prace porządkowe.

–  Jest łatwiej, wspomaga czystość. Obsługa nie jest skomplikowana, można się bardzo szybko nauczyć, daje dużo możliwości. Co jakiś czas trzeba go ładować, podpinać do prądu, czasami ma przerwy w pracy. Niemniej jednak dajemy radę – opowiada pani  Iwona, która zajmuje się obsługą robota.

Nie ma konkurencji między pracownikami i pracownicami a robotem. Kazik ułatwia prace, a ludzie muszą głównie wymieniać brudną wodę na czystą czy zajmować się czyszczeniem samego robota.

Pojawiła się możliwość rozprawy sądowej z prawnikiem-robotem wykorzystującym sztuczną inteligencję. W takiej sytuacji oskarżony mógłby skorzystać z porady prawnej AI, która będzie działała na jego smartfonie, słuchając komentarzy z sali. To nie jedyny sposób na wykorzystanie sztucznej inteligencji w systemie prawnym.

W 2015 roku system DoNotPay stworzył student Uniwersytetu Stanforda – Joshua Browder. Początkowo służył jedynie do odwołań w zakresie biletów parkingowych i obejmował jedynie Wielką Brytanię. Następnie został rozszerzony na Stany Zjednoczone. 

Aplikacja została zaprojektowana w formie czatu, w którym bot zadawał potrzebne do przeanalizowania sytuacji pytania. Na tej podstawie decydował, czy konkretna sytuacja kwalifikuje się do odwołania i wskazywał przepisy, na podstawie których odwołanie to były zasadne. Przygotowywał nawet pismo odwoławcze do złożenia w sądzie. Stworzona przez Browdera sztuczna inteligencja była szkolona na rzeczywistych danych.

W podobny sposób ma działać bot-prawnik podczas rozprawy sądowej. Podczas przesłuchania oskarżonego przez prokuratora ma informować klienta o tym, co powinien mówić oraz czego nie mówić. Narzędzie audio wykorzystywane przez bota jest tak skonstruowane, że nie reaguje natychmiast. Pozwala dokończyć wypowiedź dla pełniejszego jej przeanalizowania i zaproponowania najlepszego rozwiązania.

DoNotPay rozwija się i pokazuje coraz więcej sposobów wykorzystania technologii. Można z pomocą tego bota pozwać kogoś, przeanalizować przepisy dotyczące odwołanych i opóźnionych lotów oraz ubezpieczenia ochrony płatności. Pomaga w kwestiach związanych z prawami konsumentów, chociażby  poprzez przeanalizowanie wprowadzających w błąd stwierdzeń w reklamach, zajmuje się też prawami pracowniczymi z uwzględnieniem kwestii molestowania w pracy.

Sąd zgłasza sprzeciw 

Pierwsza rozprawa sądowa z wykorzystaniem AI zaplanowana była na luty 2023 roku. Chociaż technologicznie było to możliwe, pojawiły się przeszkody prawne. W Stanach Zjednoczonych (w większości stanów) koniecznie jest wyrażenie zgody przez wszystkich uczestniczących w rozprawie na jej nagrywanie. Bot-prawnik, który nie jest osobą fizyczną, nie mógłby takiej zgody wyrazić. 

Oponować zaczęli także adwokaci. Wysłali oni do twórcy oprogramowania wiele listów wskazując, że takie użycie technologii na sali sądowej może mieć przykre konsekwencje także dla niego samego. Nie wiadomo w związku z tym, kiedy i w jakim kraju pojawi się możliwość przeprowadzenia rozprawy sądowej z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. 

Analizy to inna sprawa

W inny sposób sztuczną inteligencję wykorzystuje się jednak w chińskich sądach. Tworzone przy jej pomocy analizy pozwalają na poprawę systemu. AI proponuje nawet nowe przepisy, opracowuje wstępne wersje dokumentów i wykrywa błędów w orzeczeniach. Taki system w Państwie Środka rozwijany jest co najmniej od 2016 roku. Wtedy to prezes Sądu Najwyższego Chiang Zhou opowiedział się za technologią, która miała poprawić uczciwość, wydajność i wiarygodność chińskiego systemu sądownictwa. 

Powiązanie sztucznej inteligencji z policyjnymi bazami danych usprawnia również system karania przestępców. Pojawił się też w Chinach wyspecjalizowany „sąd internetowy”. Zajmuje się on wyłącznie sprawami związanymi ze światem wirtualnym. Są to pożyczki online, spory dotyczące nazw domen i kwestie praw autorskich.

LoRaWAN wkracza do Wschowy za sprawą Zakładu Usług Wodnych, który prowadzi postępowanie przetargowe na wdrożenie systemu zdalnego odczytu właśnie w tej technologii. Na odczyt wskazań wodomierzy z wykorzystaniem technologii LoRaWAN przeznaczył on pięć milionów złotych. 

W pierwszym przetargu nie udało się wprawdzie wyłonić firmy, która byłaby odpowiedzialna za wprowadzenie systemu zdalnego odczytu wskazań wodomierzy z wykorzystaniem technologii LoRaWAN. Zakładu Usług Wodnych we Wschowie zakładał inwestycję na poziomie 5 mln zł. Jedyna oferta opiewała na kwotę 7 mln zł i złożyła ją spółka Aiut z Gliwic. W zaistniałej sytuacji unieważniono przetarg.

Zamówienie jest kompleksowe i obejmuje wiele elementów składających się na system odczytu w technologii LoRaWAN: dostawę, montaż, wdrożenie, a także utrzymanie „Systemu do stacjonarnego zdalnego odczytu wodomierzy zamontowanych u odbiorców usług na terenie działania Związku Międzygminnego Wodociągów i Kanalizacji Wiejskich z siedzibą we Wschowie”. Obszar działania systemu także został dokładnie określony. 

Zamawiający oczekuje, że system składać się będzie z nakładek na wodomierze wraz z wyposażeniem. Mają to być anteny, przewody czy inne urządzenia potrzebne do obsługi systemu, oprogramowanie nakładek oraz innych urządzeń potrzebnych do odczytu danych. Ponadto wszystko ma współpracować z bazą danych zainstalowaną na serwerze Zakładu Usług Wodnych. Dane z nakładek na wodomierze odczytywane mają być za pośrednictwem koncentratorów LoRaWAN.

Firma, która podejmie się wykonania tego zlecenia, musi zapewnić kompleksową obsługę odczytu wodomierzy w technologii LoRaWAN, by zamawiający nie musiał martwić się o żadne dodatkowe sprzęty czy oprogramowania. Do tego dochodzi również zapewnienie niezawodności działania systemu przez cały okres wdrażania i przewidziany gwarancją. Obejmuje to stworzenie bufora serwisowego w postaci 200 sztuk nakładek.

W liczbach zamówienie wygląda naprawdę imponująco. To 17 042 urządzenia do montażu na wodomierzach do odczytu wodomierzy i komunikacji w systemie LoRaWAn, co najmniej 40 koncentratorów LoRaWAN odczytujących dane z nakładek, 200 koncentratorów bateryjnych, do tego cztery urządzenia mobilne do zdalnego odczytu danych w terenie i przesyłania ich do systemu informatycznego oraz cztery urządzenia mobilne do programowania nakładek przy ich montażu. Całość zamówienia uzupełnia specjalne oprogramowanie umożliwiające działanie systemu i wczytywanie go do systemu księgowego Tytan. 

Tego właśnie Zakład Usług Wodnych we Wschowie oczekuje w kwocie 5 mln zł. 

Trzymamy kciuki za powodzenie przedsięwzięcia