Smart znaczy oszczędnie

Coraz wyższe koszty energii to dla wielu rządzących polskimi miastami czas na wprowadzenie rozwiązań, które pozwolą na oszczędności w tym zakresie. Jednym z takich sposobów są inwestycje w inteligentne i energooszczędne rozwiązania. Kolejnym elementem są oszczędności związane z gospodarowaniem wodą. 

Zmiana oświetlenia oraz poprawa szczelności systemów wodnych to dla samorządów redukcja kosztów nawet o 70 procent. Dlatego w rozwiązania smart inwestują nie tylko duże miasta, ale również mniejsze miejscowości. Eksperci wskazują, że przez systemy zarządzania oświetleniem w mieście i optymalizację zużycia wody zredukować można rachunki nawet o 60–70 proc.

Pieniądze na ulicy

Oświetlenie uliczne to 20 proc. całkowitego zużycia energii w miastach. Tak wynika z danych, które opublikował Visual Capitalist. Istotne jest w związku z tym inwestowanie w energooszczędne oprawy oraz systemy, które zoptymalizują używanie oświetlenia. Sama wymiana lamp sodowych czy rtęciowych na nowoczesne lampy LED to zmniejszenie zużycia prądu nawet o 50 proc. Kolejne 25 proc. oszczędności daje zastosowanie inteligentnego systemu zarządzania oświetleniem.

Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej podaje, że lampy sodowe i rtęciowe wciąż stanowią 60 proc. źródeł światła w miastach. To pole do ogromnej oszczędności przy wymianie oświetlenia i zastosowaniu inteligentnych systemów.

– Oświetlenie uliczne w większości gmin polskich wciąż jest sprzed kilkunastu czy kilkudziesięciu lat i wymaga modernizacji. My akurat idziemy w tym kierunku bardzo mocno. Praktycznie wszystkie oprawy oświetleniowe w Bolesławcu zostaną wymienione, a oszczędność wynikająca z tej zmiany według starych cen wynosi 500 tys. zł, a według nowych cen – ponad 2 mln zł – mówi Piotr Roman, prezydent Bolesławca.

Zwiększenie inwestycji w oświetlenie inteligentne i energooszczędne widać w całym kraju. W Warszawie w ciągu kilku miesięcy wymieniono wszystkie oprawy oświetleniowe przy drogach krajowych, wojewódzkich i powiatowych. Oznacza to pozbycie się około 38 tysięcy opraw sodowych i zamienienie je na LED. Koszt przedsięwzięcia to 32 mln zł. Jednak inwestycja się opłaci, bo ma przynieść roczne zyski na poziomie 23 mln. To różnice między starym oświetleniem a nowym.

Inwestowania w energooszczędne oświetlenie uliczne to nie tylko sprawa Polski. Northeast Group podaje, że inwestycje w ten rynek w ciągu kilku lat osiągnie wartość 28,1 mld dolarów. Do roku 2030 aż 70 proc. lamp ulicznych ma być wyposażona w diody LED. 25 proc. będzie zarządzanych przez inteligentne systemy. Tak będzie wyglądać smart city w praktyce.

Bez lania wody

Gdy miasta uporają się z oświetleniem i postawią na oszczędność w tym zakresie, następnym elementem zarządzania miastem, w którym można dzięki technologii zaoszczędzić sporo pieniędzy jest kontrola zużycia wody. Ponadto jest to kierunek motywowany nie tylko względami ekonomicznymi, ale również ekologicznymi. Zasoby wody kurczą się, a w Polsce tracimy bardzo dużo. 

Niedawno opublikowany raport NIK wskazuje, że w ciągu 20 lat odnotowano 1,8 tysięcy awarii w 20 kontrolowanych przedsiębiorstwach wodno-kanalizacyjnych w gminach wiejskich. Oznacza to wyciek ponad 30 proc. wody z sieci zanim dotarła do mieszkańców. 

Rozwiązania stosowane w smart city pozwalają unikać takich sytuacji. Inteligentne systemu na bieżąco śledzą dane pochodzące z wodomierzy. Pozwala to szybko odkryć ewentualną awarię oraz jej miejsce. Taka informacja umożliwia skierowanie pracowników do usunięcia awarii w krótkim czasie i zapobiega stratom wody. Ponadto wiedza o tym, gdzie dokładnie znajduje się awaria to ograniczenie kosztów remontów chodników i dróg, gdy nie odkopuje się zbyt dużego terenu w celu ustalenia miejsca wycieku. 

Zarządzanie zużyciem energii w oświetleniu ulicznym i wody to nie jedynie rozwiązania, które umożliwiają rozwiązania z zakresu smart community. Zapraszamy do przeczytania innych tekstów.

Smart Gdańsk

Wiele polskich miast wprowadza i testuje rozwiązania z obszaru smart city. Charakterystyczne jest przy tym, że poszczególne innowacje odbywają się w ramach projektów, których nie koordynuje jedna osoba, czy wydział. Podobnie jest w Gdańsku, gdzie dzieje się dużo, a we wszystkim nie orientuje się nawet rzecznik prasowy.   

Najbardziej widoczna dla mieszkańców Gdańska i szerzej – Obszaru Metropolitalnego, jest możliwość korzystania z systemu rowerowego Mevo. Ruszył on po czterech latach przerwy od pierwszego podejścia i problemów z tym związanych. Dziś na ulicach Trójmiasta i pobliskich gmin obecne są dwa tysiące rowerów (w tym duża część z elektrycznym wspomaganiem). Choć ze względu na okres zimowy liczba pojazdów w praktycznym użyciu pozostaje stosunkowo niewielka, jesienne testy wypadły stosunkowo dobrze, a miesięczny abonament za korzystanie z systemu na poziomie 29,99 zł nie jest wysoki.

 

Mevo to nie wszystko

Rowery miejskie oraz komercyjne hulajnogi elektryczne wpisały się już w obraz wielu polskich miast. Nasze zainteresowanie w poprzednich latach wzbudzały gdańskie projekty badające potencjał autonomicznego transportu ostatniej mili. Pierwszy, Sohjoa Baltic, zrealizowany został już w latach 2017–2020, a finansowany był z programu Interreg Region Morza Bałtyckiego.

– W ramach tego projektu prowadzone były badania, promocja oraz testy w pełni zautomatyzowanych i poruszających się bez kierowcy elektrycznych minibusów – mówi Magdalena Szymańska, główna specjalistka Referatu Mobilności Aktywnej Wydział Gospodarki Komunalnej Urząd Miejskiego w Gdańsku. – W założeniach busy te mogą docelowo stać się częścią łańcucha transportu publicznego, a w szczególności połączeń pierwszej lub ostatniej mili.

Projekt wprowadzał do praktycznego działania wiedzę i kompetencje organizacji inteligentnego oraz przyjaznego środowisku transportu publicznego. Dostarczył też wytycznych prawnych i organizacyjnych stanowiących warunki niezbędne do efektywnego świadczenia tego rodzaju usługi.

Warto przy tym wspomnieć, że w skład konsorcjum Sohjoa Baltic wchodzili także partnerzy z Finlandii, Estonii, Szwecji, Łotwy, Niemiec, Norwegii oraz Danii. Wiele z uczestniczących w projekcie podmiotów dysponowało przy tym wiedzą techniczną z zakresu planowania transportu wewnątrzzakładowego oraz publicznego. Dzięki Sohjoa Baltic autonomiczne minibusy testowało łącznie aż sześć miast w regionie Morza Bałtyckiego. Testy na drogach publicznych odbywały się głównie w Helsinkach, Tallinie oraz norweskim mieście Kongsberg, a na mniejszą skalę w Gdańsku, duńskim Vejle oraz łotewskim regionie Zemgale.

– Zrealizowaliśmy wówczas, we wrześniu 2019 roku, pierwszy w Polsce pilotaż autonomicznego minibusa – wspomina Magdalena Szymańska. – Był to bus EZ10 marki Easymile, który poruszał się po publicznej drodze, a dokładniej po ulicy Karwieńskiej, dowożąc pasażerów do Gdańskiego Ogrodu Zoologicznego. W sumie przewieźliśmy wówczas 3325 osób.

 Z technicznego punktu widzenia autonomiczny minibus porusza się wzdłuż swojej trasy podobnie jak winda  Skanuje przy tym otoczenie, więc wie kiedy zwolnić lub całkowicie się zatrzymać, a  dzieje się tak jeżeli napotka przeszkodę. Podczas jazd testowych, dodatkowo, dla bezpieczeństwa, na pokładzie minibusa obecny był też operator. 

 

Sohjoa Last Mile

Dzięki sukcesowi pierwszego projektu Gdańsk, wraz z większością partnerów, uzyskał dofinansowanie na jego kontynuację, czyli projekt Sohjoa Last Mile, który realizowany był w latach 2020–2022 i dofinansowany także z programu Interreg Regionu Morza Bałtyckiego.

– W drugim projekcie postanowiliśmy przeprowadzić analizę prawną, która odpowiedziała na pytanie, jakich regulacji brakuje i jakie należy zmienić, aby w ramach transportu publicznego możliwe były regularne kursy autonomicznych pojazdów na pierwszym i ostatnim odcinku podróży – zaznacza Magdalena Szymańska. – Zrealizowany pilotaż busa tym razem prowadzony był w obszarze zamkniętym (Cmentarz Łostowicki). Badaliśmy możliwość zdalnego nadzoru nad pojazdem oraz jazdy bez operatora na pokładzie.

W Gdańskim przetargu na prezentację autonomicznego busa wygrała oferta fińskiej firmy Roboride. Finowie współpracowali przy tym z estońskim AuveTech, który dostarczył i zaprogramował busa, przeszkolił operatów wyznaczonych spośród kierowców spółki Gdańskie Autobusy i Tramwaje oraz odpowiadał za codzienną eksploatację. Partnerem technologicznym Roboride była też firma Trapeze Poland, specjalizującą się w rozwiązaniach IT dla transportu publicznego. 

Choć główna aleja Cmentarza Łostowickiego nie posiada statusu drogi publicznej i pojazdy mogą tu poruszać się z prędkością jedynie do 5 km/h, pilotaż autonomicznego busa w Gdańsku i tak był dużym wyzwaniem logistycznym. W czasie pilotażu na tej trasie utrzymany był ruch pieszy i samochodowy, a firma świadcząca usługę prezentacji autonomicznego busa po raz pierwszy organizowała przewozy w takich warunkach. W tym kontekście podsumowanie wygląda imponująco. Autonomiczny bus wykonał 450 kursów, przewiózł 2017 pasażerów i przejechał ponad 989 km. 

Głównym problemem okazało się zaś zapewnienie stabilnego łącza internetowego na całej trasie. Korzystano przy tym z sieci wszystkich czterech, największych dostępnych operatorów mobilnych, ponieważ żaden z nich nie oferował odpowiedniej jakości przesyłu danych przez cały czas. Spadek prędkości i jakości połączeń obserwowano głównie w godzinach szczytu komunikacyjnego i w weekendy. W takich sytuacjach możliwości zdalnego operatora busa w kwestii oceny sytuacji, były poważnie utrudnione. Wynikało to z opóźnień i niskiej jakości transmisji z obrazu kamer. 

 

Stąd do przyszłości

– W kwestiach związanych z autonomicznym transportem przyglądamy się teraz rozwojowi technologii oraz oczekujemy na zmiany legislacyjne – podsumowuje Magdalena Szymańska. – Uczestniczymy też, jako jedyne polskie miasto, w pracach międzynarodowego stowarzyszenia na rzecz mobilności autonomicznej i połączonej CCAM (European Partnership on Connected, Cooperative and Automated Mobility). Aplikowaliśmy też o dofinansowanie na kolejne projekty unijne w tym obszarze i czekamy na decyzję instytucji dofinansowujących.

 

Już w ramach pierwszego programu Sohoja Baltic konsorcjum uczestników opracowało pierwsze wytyczne dotyczące zmian w prawie, jakie muszą zostać spełnione, aby samojezdne pojazdy poruszały się po drogach publicznych w ramach transportu zbiorowego. Stało się to pod przewodnictwem niemieckiego Institute for Climate Protection, Energy and Mobility. Opracowane został w tym zakresie mapa drogowa dotycząca stricte polskich przepisów

Innym interesującym obszarem technologii smart, w którym przoduje Gdańsk są drony. Przeprowadzona została ankieta sprawdzająca nastawienie mieszkańców na temat wykorzystania dronów w służbie zdrowia (projekt AiRMOUR), rozpoczęła się też realizacja projektu CITYAM, który wypracowuje narzędzia do zarządzania tą formą logistyki.

– Sednem projektu jest docelowa rola mobilności powietrznej w miastach oraz narzędzia potrzebne do zarządzania nią – stwierdza Magdalena Szymańska. – Drony są ekologiczną i inteligentną formą mobilności, ale potencjał i liczebność tych zautomatyzowanych pojazdów w naszej przestrzeni powietrznej, wymaga zaplanowania. 

Konsorcjum 14 partnerów z sześcioma miastami z regionu Morza Bałtyckiego, organizacjami branżowymi i uczelniami rozwija, testuje i skaluje strategie dotyczące wykorzystania dronów w miastach. Możemy się też spodziewać, że niebawem CITYAM dostarczy narzędzi planowania miejskiego w odniesieniu do lądowisk i przestrzeni powietrznej, a także do skalowania operacji z wykorzystaniem dronów należących do miast.

Smart city w mniejszych miejscowościach

Inwestowanie w rozwiązania smart to sposób na wprowadzenie oszczędności w zarządzaniu miastem. Rozwiązania z tego zakresu wykorzystują nie tylko duże miasta, ale także mniejsze miejscowości. Zarządzający nimi mają świadomość, że lepsze planowanie w zakresie energii czy gospodarowania wodą, to realne pieniądze, które pozostają w budżecie i mogą być przeznaczane na inwestycje. 

Początkiem jest oswojenie władz lokalnych z pojęciem smart community. Szczególnie w mniejszych miejscowościach warto przede wszystkim pokazać oszczędności i ułatwienie, a nie stawiać na przekonywanie, że to nowoczesne technologie. W takich miejscowościach, bardziej nawet niż w większych, nie ma pieniędzy na inwestowanie w nowoczesność, które w szybkim czasie nie przyniesie oszczędności, a jedynie będzie dowodem na to, że nadąża się za zmianami wprowadzanymi przez XXI wiek.

Jest szansa, że uda się wprowadzić takie inwestycje jak w Bolesławcu na Dolnym Śląsku. Nowe technologie w obszarze oświetlenia czy zużycia wody pozwalają miastu na zdobycie miana jednej z najbardziej inteligentnych miejscowości w Polsce

Rowery, światła, odczyty

– Działania wdrażamy kompleksowo, począwszy od ochrony środowiska, poprzez autobusy elektryczne, aż po bezpłatną komunikację miejską, która powoduje, że ogromna część mieszkańców przeniosła się z samochodów osobowych na autobusy –– mówi Piotr Roman, prezydent Bolesławca.

Pierwszym wdrożonym w Bolesławcu rozwiązaniem były rowery miejskie. Udało się to zrobić sprawnie, dlatego postanowiono wykorzystać technologie również w bardziej skomplikowanych systemach jakimi jest chociażby sieć wodno-kanalizacyjna. Przedsiębiorstwo Wodociągów i Kanalizacji postawiło na zdalny i bezobsługowy odczyt stanu wodomierzy. W tym celu przeszło z systemu radiowego na GSM.

Potem zajęto się systemem oświetlenia ulic, które wymieniono na inteligentne i energooszczędne. W końcu zdecydowano się także zamontować czujniki zanieczyszczenia powietrza. Mierzą one w czasie rzeczywistym stężenie pyłów zawieszonych PM1, PM2,5 i PM10. W ten sposób Bolesławiec stał się prawdziwą smart community, ale na tych rozwiązaniach technologicznych władze nie poprzestają.

– To też działania w zakresie optymalizacji i organizacji usług, a więc ekoharmonogram dotyczący wywozu odpadów, kwestie związane z jakością wody i możliwością zaoszczędzenia energii elektrycznej, która jest niezbędna do tego, żeby tę wodę dostarczyć. Temu służą różnego rodzaju systemy, które powodują, że szybko dowiadujemy się o każdej awarii i możemy ją usunąć, dzięki czemu mamy minimalne straty wody – wymienia wprowadzone rozwiązania Piotr Roman.

Bolesławiec widzi korzyści

Mieszkańcy tej miejscowości przekonali się już, że inwestycja w technologie smart to niższe koszty utrzymania infrastruktury miejskiej, ale również korzyści dla poszczególnych mieszkańców związana z utrzymaniem gospodarstw domowych. 

Niższe koszty utrzymania przyciągają nowych mieszkańców. Ranking firmy Curulis pokazuje, że koszty utrzymania rodziny w Bolesławcu są najniższe na Dolnym Śląsku i ósme w skali całego kraju. To także korzyści dla miasta, które w ten sposób przyciąga inwestorów. Jak to możliwe?

– Duży światowy inwestor SRG Global z siedzibą w Detroit szukał miejsca na ulokowanie zakładu w Słowacji, Rumunii, Polsce, Czechach, a wybrał Bolesławiec. My mu pokazujemy wspaniałe działki, znakomicie położone, blisko do autostrady, a on mówi: panie prezydencie, działki mają wszyscy, my chcemy zainwestować tam, gdzie ludzie będą chcieli mieszkać. Wtedy okazało się, że pomocna była nasza akcja Przeprowadź się do Bolesławca, w której pokazywaliśmy ludziom dobrze działające szkoły, obiekty sportowe, park wodny. Ten wykaz różnych atrakcji podnoszących standard życia zadecydował, że dzisiaj firma zatrudnia tu prawie 500 osób i całkiem nieźle sobie radzi – wyjaśnia Piotr Roman 

Przykład biorą inni

Bolesławiec nie jest jedyną mniejszą miejscowością, która zainwestowało z sukcesem w rozwiązania z obszaru smart community. Inny to gmina Ścinawa na Śląsku. Niebawem 12 wsi w niej będzie korzystać z inteligentnego systemu Smart Light, które ułatwią zarządzanie lampami ulicznymi. Wykorzystają możliwości, jakie daje tego typu rozwiązanie. Inteligentne oświetlenie zostanie zaprogramowane w taki sposób, by natężenie światła zmieniało się w zależności od tego, jakie są warunki atmosferyczne czy w jakiej lokalizacji dany punkt świetlny się znajduje. 

Jeśli to się sprawdzi, gmina może zacząć wdrażać kolejne rozwiązania smart.

Inteligentny bus wyjechał na polskie drogi

Co nowego w obszarze autonomicznych pojazdów? Cóż, okazuje się, że wkrótce jeden z nich ma szansę jeździć po terenie Górnośląskiego Okręgu Przemysłowego. Czy drogi w Katowicach właśnie stały się bardziej niebezpieczne?

Pierwszy autonomiczny bus polskiej produkcji, nazwany BB-1 (ciekawe, czy skojarzenie z Gwiezdnymi Wojnami celowe), został stworzony przez gliwicką firmę Blees. BB-1 ma napęd elektryczny i może zabrać do 15 pasażerów, poruszając się z prędkością 25 km/h. Pierwsze kursy już odbywają się m.in. na terenie śląskiej Doliny Trzech Stawów.

Według producenta pojazd wyposażony jest w autonomię 4. poziomu SAE umożliwiającą samodzielną jazdę na zdefiniowanych trasach, wykrywanie przeszkód i innych użytkowników ruchu, a na pokładzie pojazdu zamontowane są radary i kamery. Systemy rozpoznawania obiektów obsługują 3D, co pozwala na centymetrową dokładność. Brzmi intrygująco.

Co z cyberbezpieczeństwem?

Bezpieczeństwo na drodze to jedno. Twórcy zwracają jednak uwagę także na aspekt cyberbezpieczeństwa. Aleksander Kostuch, ekspert bezpieczeństwa z europejskiego wytwórcy rozwiązań z obszaru bezpieczeństwa IT Stormshield, informuje:

– U progu ery autonomicznych pojazdów firmy z branży motoryzacyjnej powinny podjąć działania minimalizujące ryzyko ataków hakerów.

Począwszy od samego bezpieczeństwa w trakcie jazdy, po informacje, które potencjalny agresor może zdobyć, gdy zainstaluje w oprogramowaniu samochodu software śledzący – to kwestie, które będą spędzały sen z powiek zarówno twórcom, jak i użytkownikom autonomicznych pojazdów. Już teraz analitycy wskazują, że ataki za pośrednictwem standardów Wi-Fi czy Bluetooth stanowią ponad 85 proc. wszystkich naruszeń.

Załóżmy, że ktoś jedzie autostradą, drzwi się zatrzaskują, samochód przyspiesza, a kierowca otrzymuje wiadomość o przelanie bitcoinów, bo w przeciwnym razie pojazd ulegnie wypadkowi – o takiej hipotetycznej sytuacji mówi AJ Khan, założyciel Vehiqilla Inc., firmy oferującej usługi cyberbezpieczeństwa dla samochodów flotowych.

Zresztą w 2022 roku kanadyjscy badacze odkryli krytyczną lukę w stacjach ładujących samochody elektryczne. Wszystkie łączyły się z internetem, bez wykorzystania protokołów bezpieczeństwa, co umożliwiało hakerom infekowanie ładujących się samochodów. Eksperci wskazują, że pośpiech wytwórców pojazdów nie sprzyja cyberbezpieczeństwu.

– Luki w zabezpieczeniach występują przez pośpiech dostawców i operatorów infrastruktury, by szybko spieniężyć popyt – konkluduje Chadi Assi, profesor inżynierii systemów informatycznych i kierownik badań na Uniwersytecie Concordia.

Na świecie już są i powodują chaos

W Stanach Zjednoczonych od kilku lat trwają już testy samobieżnych samochodów, które w większości przypadków świadczą usługi taksówkarskie, a przodują w tym Uber oraz Cruise, firma należąca do General Motors.

Mrożący krew w żyłach przypadek miał miejsce w San Francisco. Na przejściu dla pieszych doszło do potrącenia osoby, która w sposób przepisowy przemieszczała się przez jezdnię. Warto jednak dodać, że wypadek spowodował samochód z kierowcą za kierownicą. Niestety potrącona osoba wpadła chwilę później pod koła samochodu autonomicznego. Władze miasta natychmiast zawiesiły testy inteligentnych pojazdów prowadzone przez Cruise. Co ciekawe, konkurencyjna firma Waymo, należąca do koncernu Alphabet (twórcy m.in. Google’a), nie została objęta zakazem.

Waymo w ogóle wybija się w USA na pozycję kluczowego gracza tego segmentu. W Phoenix można już najnormalniej na świecie zamówić Ubera bez kierowcy. W branży motoryzacyjnej technologia nie stoi w miejscu. Testy BB-1 w Katowicach to dopiero początek. Mam wrażenie, że szybko usłyszymy kolejne wieści z tego segmentu. Trzymam kciuki, aby były pozytywne.

Przyszłość IoT jest teraz

Rok 2024 zwiastuje ekscytujące zmiany w świecie Internetu Rzeczy. Prognozuje się, że do końca tego roku liczba urządzeń podłączonych do globalnej sieci IoT przekroczy 207 miliardów. Urządzenia IoT nie ograniczają się już tylko do komputerów czy smartfonów. 

Wkrótce wiele przedmiotów codziennego użytku i urządzeń – od szczoteczek do zębów, przez lodówki, po ciężarówki – będzie wyposażonych w moduły sztucznej inteligencji, dające im zdolność podejmowania autonomicznych decyzji. Priorytetem dla osób zaangażowanych w rozwój tych technologii stało się opracowanie nowych protokołów umożliwiających bezpieczną współpracę i wymianę danych między poszczególnymi inteligentnymi urządzeniami.

Wraz ze wzrostem liczby podłączonych urządzeń, wzrośnie również ryzyko potencjalnych cyberataków. W związku z tym silnym trendem w 2024 roku będzie także bezpieczeństwo urządzeń IoT. Firmy będą musiały skupić się na utrzymaniu zaufania klientów, co oznacza, że bezpieczeństwo i prywatność muszą być na czele agendy przy budowaniu sieci inteligentnych urządzeń. Jakich zmian możemy się spodziewać? Gdzie spotkamy sztuczną inteligencję i internet rzeczy?

IoT w opiece zdrowotnej

W sektorze opieki zdrowotnej urządzenia IoT będą zdalnie monitorować zdrowie pacjentów, pomagać lekarzom w diagnozowaniu, zbierać dane do badań i rozwijać nowe terapie. Rozwiązania takie jak wirtualne przychodnie mogą też stopniowo stawać się kluczowe w zarządzaniu zmieniającą się demografią społeczeństwa.

Inteligentne wearables

Generatywna AI, a szczególnie duże modele językowe, staną się powszechne w noszonych urządzeniach (tzw. wearables), takich jak smartwatche i trackery fitness, umożliwiając im działanie jako osobiści asystenci czy trenerzy fitness.

Edge computing, AI i 5G

Edge Computing to przetwarzanie danych blisko źródła ich pochodzenia. Te rozwiązania zyskają na znaczeniu wraz z rosnącymi wolumenami danych i potrzebą ich ekspresowego działania. Integracja z AI uczyni urządzenia edge inteligentniejszymi i bardziej autonomicznymi, a rozwój sieci 5G stworzy nowe możliwości ich zastosowań.

Zrównoważona gospodarka cykliczna

Wiele wskazuje na to, że priorytetem światowym będzie dążenie do zrównoważonego rozwoju. Technologia IoT będzie miała kluczowe znaczenie w monitorowaniu i optymalizacji zużycia energii, zarządzaniu łańcuchami dostaw, monitorowaniu odpadów i recyklingu, a także optymalizacji ruchu miejskiego. Także sektor handlu detalicznego czeka kontynuacja adaptacji IoT w systemach inwentaryzacji, śledzenia ruchu klientów, automatycznych kasach oraz urządzeniach marketingowych.

 

Komunikacja między pojazdami (V2V)

Producenci samochodów będą inwestować w technologię V2V, aby zmniejszyć liczbę wypadków, koszty utrzymania i ślad węglowy pojazdów. Komunikacja ta pozwoli na optymalizację jazdy, zmniejszenie emisji i skrócenie czasu podróży.

Cyfrowe bliźniaki

Cyfrowe bliźniaki, czyli wirtualne modele obiektów lub infrastruktury, będą wykorzystywane do przyspieszania badań i testów. Technologia IoT zwiększy realizm tych modeli, zapewniając dokładność pomiarów.

Interfejsy mózg-komputer

W niedługim czasie będziemy też więcej słyszeć o urządzeniach, które można kontrolować myślami. Stanie się tak dzięki technologii odczytu sygnałów mózgowych. Może to wydawać się fantastyką, ale pierwsze próby, takie jak te prowadzone przez firmę Neuralink Elona Muska, zaczynają już wzbudzać zainteresowanie.

Nieustanna personalizacja

Personalizacja doświadczeń użytkownika stanie się jeszcze bardziej zaawansowana. Urządzenia będą w stanie uczyć się preferencji użytkowników i automatycznie dostosowywać ustawienia, rekomendacje produktów czy usług do indywidualnych potrzeb.

IoT w rolnictwie

Również sektor rolniczy będzie wykorzystywać IoT do zwiększenia efektywności i produktywności. Zaawansowane systemy IoT będą monitorować warunki wzrostu roślin, automatyzować nawadnianie i kontrolować zdrowie zwierząt hodowlanych, co przyczyni się do zwiększenia zrównoważonego rozwoju rolnictwa.

Rok 2024, z nowymi trendami i innowacjami kształtującymi przyszłość technologii, zapowiada się jako niezwykle interesujący w dziedzinie IoT.

Małe miejscowości chcą być smart

W gminie Galewice pojawiły się inteligentne czujniki na bazie sieci LoRaWAN. Rolnicy sprawdzą stan opadów z ostatnich godzin/dni/miesięcy, urzędnicy zweryfikują przestrzeganie przepisów drogowych, można też dostosować czujniki do własnych potrzeb. Za Polski Internet Rzeczy odpowiada Projekt MdI z Grupy MiŚOT, integrującej małych i średnich operatorów telekomunikacyjnych.

 

Czujniki, od trackerów GPS po detektory środowiskowe, w tym opadów lub hałasu, dostępne są w Sklepie MiŚOT. MdI oferuje tym samym rozwiązania przygotowane dla każdego zainteresowanego konkretnym mierzalnym parametrem.

 

Po podpisaniu umowy z firmą Sencito, która zajmuje się wdrażaniem internetu rzeczy od 2016 roku, przedstawiciele MdI rozpoczęli poszukiwania lokalnej społeczności, która jako pierwsza doświadczy zalet korzystania z inteligentnej sieci czujników. Gmina Galewice okazała się naturalnym sojusznikiem. 

 

– Mamy mieszkańców, którzy myślą przyszłościowo. Rozwiązania spod znaku IoT wkrótce będą wprowadzać inne samorządy. Cieszę się, że mogliśmy być jednymi z pierwszych – mówi Piotr Kołodziej, wójt gminy Galewice.

 

– Technologia ta jest skuteczna i przydatna – zapewnia Artur Tomaszczyk, jeden z ekspertów w projekcie MdI. – Jednym z praktycznych zastosowań jest tablica LED, która dokonuje pomiarów prędkości uczestników ruchu drogowego i przekazuje je do systemu. Dzięki temu przedstawiciele administracji wiedzą, kiedy dochodzi do przekraczania prędkości. Następnie dane te mogą być wykorzystywane do tworzenia analiz i symulacji, aby finalnie doprowadzić do zwiększenia bezpieczeństwa na drogach. Innym przykładem są wspomniane już trackery GPS zamontowane w gminie Galewice m.in. w szkolnych autobusach. Rodzice mogą w każdej chwili sprawdzić, gdzie znajduje się pojazd przewożący uczniów.

 

Kolejną możliwością jest udostępnianie licencji na czujniki mieszkańcom, którzy mogą w ten sposób monitorować wybrane przez siebie parametry. 

 

Dzięki oferowanemu przez Grupę MiŚOT  rozwiązaniu smart technologie mogą na stałe zagościć w mniejszych miejscowościach Polski. To olbrzymia szansa dla tych społeczności na wyrównanie cyfrowego wykluczenia.

 

Dodajmy tu, że rozwiązania Sencito działają na technologii LoRaWAN. Pozwala to na oferowanie klientom indywidualnym, biznesowi i administracji nowych i tanich w użytkowaniu produktów związanych przede wszystkim z monitorowaniem procesów gospodarczych, infrastrukturalnych oraz zapewniających bezpieczeństwo funkcjonowania firm, instytucji i społeczności lokalnych.

Pies robot w służbie w policji

Policja w Nowym Jorku wykorzystuje w służbie psy roboty. Najnowsze maszyny mają pomagać funkcjonariuszom i ułatwiać ich pracę.

Pamiętacie K9 – bohatera spin-offu „Doktora Who”? W Nowym Jorku pojawiają się właśnie podobne psy-roboty w służbie policji. To powrót rozwiązania, które testowane było w 2020 roku. Wówczas spotkało się to jednak ze sprzeciwem mieszkańców, którzy nie byli na to gotowi.

Nowe rozwiązanie zaprezentowano najpierw na specjalnym pokazie na Time Square. Psy nazwano zaś „Digidog”, co jest połączenie angielskich słów digital i dog, oznacza więc cyfrowego psa. Mają one zastępować funkcjonariuszy policji w niebezpiecznych sytuacjach. Ich niewielkie rozmiary umożliwią między innymi wysyłanie ich do ciasnych przejść i pomieszczeń. Urządzenia ważą 32 kilogramy i są zdalnie sterowane (niczym naziemne drony).

Jako jeden ze sposobów zastosowania robotów psów podano odbijanie zakładników przetrzymywanych w małych, zamkniętych przestrzeniach. Innym jest szukanie skradzionych aut, które będą lokalizowane przez GPS-a. Cyfrowy pies (niczym pies prawdziwy łapiący trop), będzie łapał trop cyfrowy i w ten sposób odnajdywał pojazd. 

Jedyną wątpliwość w swobodnym wykorzystaniu przez nowojorską policję digidogów budzić może – ponownie – niezbyt przychylne nastawienie mieszkańców. Mówią oni o fanaberii lokalnych władz, która inwestuje w technologie, które nie są niekonieczne i trudno stwierdzić, czy rzeczywiście będą przydatne. 

Są też osoby sprzeciwiające się ogólnie koncepcji wypuszczania na ulice robotów. Nie wszyscy z nas chcą funkcjonować z rzeczywistości rodem z filmów sci-fi. 

Czy trzy lata od testów wystarczyły, by nowojorczycy oswoili się z nowymi technologiami i zaakceptowali cyfrowe psy na ulicach? Czas pokaże.

Sztuczna inteligencja będzie analizować badania EKG

Elektrokardiografia (EKG) wykorzystywana jest w medycynie przy rozpoznawaniu chorób serca. Teraz naukowcy z Politechniki Warszawskiej danymi z badań EKG zasilili sztuczną inteligencję. Pozwoli to na lepsze diagnozowanie pacjentów i skuteczniejsze leczenie. 

Badanie EKG polega na rejestracji elektrycznej czynności mięśnia sercowego z powierzchni klatki piersiowej. To jedno z najtrudniejszych badań w analizie i diagnostyce medycznej. Kardiolodzy od dawna mają problem z oceną stanu pacjenta na jego podstawie. 

– Problemem w kardiologii jest lokalizacja zaburzenia. Nie zawsze wiadomo, czy zdarzenie, takie jak źródło arytmii czy zawał, jest zlokalizowane w komorze serca lewej, w prawej, czy może w przegrodzie międzykomorowej. Na podstawie powierzchniowego EKG nadal bardzo ciężko jest powiedzieć, gdzie dokładnie w mięśniu coś się wydarzyło – wyjaśnia prof. Rafał Baranowski z Narodowego Centrum Kardiologii w Aninie.

Lepsza i skuteczniejsza interpretacja badań EKG pozwoliłaby na szybsze diagnozowanie pacjentów, a to z kolei przekłada się na skuteczniejsze ich leczenie. Dlatego zagadnieniem zainteresował się zespół z Politechniki Warszawskiej.

– Wcześniej nasz zespół zajmował się sercem od strony rytmu serca i tego, jak on się zmienia, więc już trochę o tym wiedzieliśmy. Tym, co dzieje się z samym mięśniem, zajmowaliśmy się natomiast z elektrofizjologami, takimi jak profesor Franciszek Walczak, dzięki czemu mieliśmy pojęcie o aktywności elektrycznej serca. Natomiast tym, jak interpretować EKG, i dlaczego ono jest opisywane tak, a nie inaczej, zaczęliśmy interesować się niedawno – powiedział dr Teodor Buchner, fizyk z Politechniki Warszawskiej.

SI w EKG

Zespół doktora Buchnera postanowił ułatwić diagnostykę kardiologiczną dzięki nowoczesnemu narzędziu z wykorzystaniem sztucznej inteligencji. W tym celu złożył wniosek o patent na udoskonalone badanie EKG przy pomocy AI.

– Sformułowaliśmy teorię, która w prosty sposób wiąże informację z wyniku badania EKG z informacją o stanie mięśnia. Uważamy, że nasz sposób obrazowania wyniku EKG pokazuje rzeczywisty stan mięśnia. Pokazujemy, skąd fizycznie wziął się sygnał widoczny w EKG, i jak go można zinterpretować. Do tej analizy zaprzęgnięta jest sieć neuronowa. Wpisujemy się więc w nurt poszukiwania nowych narzędzi przy użyciu możliwości, jakie daje sztuczna inteligencja – opisuje działania zespołu Buchner.

Prowadzący zespół wyjaśnia także, jakie dane są analizowane przez sztuczną inteligencję.

– Komputer przetwarza sygnał EKG i wypuszcza informację, która ma bezpośrednie odniesienie do stanu mięśnia. Obecnie trzeba zgadywać z wykresu EKG co to właściwie oznacza, że jakiś załamek na wykresie ma 2 mm, a inny ma 3 mm. Istnieją choroby tak trudne do rozpoznania, że do opisu EKG zdefiniowano już ponad 70 parametrów i dalej nie ma zgody, które z nich są najlepsze. Dzięki naszemu rozwiązaniu sztuczna inteligencja przekłada ten abstrakcyjny obraz na obraz łatwo zrozumiały dla lekarza – opisuje działanie technologii Buchner.

SI nie zastąpi człowieka

Algorytmy sztucznej inteligencji nie są w stanie zastąpić lekarzy. Wykorzystanie ich to ułatwienie w diagnostyce, ale finalnie zawsze pojawia się człowiek, który wyniki interpretuje i jest w stanie wychwycić ewentualne błędy i pomyłki. 

–  Jako inżynierowie jesteśmy bardzo krytyczni do sztucznej inteligencji. Wiemy, że żaden algorytm nie jest inteligentniejszy od człowieka, który go napisał. Sztuczna inteligencja dziedziczy też po nas wszystkie ograniczenia. Możemy jej zlecić, żeby zobaczyła coś, czego my nie zobaczyliśmy, ale to i tak ciągle odbywa się w piaskownicy intelektualnej, którą definiuje człowiek, a algorytm tylko wykonuje jego polecenia –  analizuje sytuację Buchner.

Jak zatem ma wyglądać współpraca człowieka z technologią? 

–  Mówimy: przekop piaskownicę i wyjmij wszystkie kamyczki. Ale to my wytyczyliśmy granice piaskownicy, czyli dostarczamy danych. Znamy też każdy z kamieni, bo to my określamy język, w którym opisane są rozwiązania. Sztuczna inteligencja lepiej skaluje nasze wysiłki. Ona zaś po prostu zrobi to bardzo szybko – przekonuje szef zespołu.

Po pierwsze edukacja

Żeby pomimo wsparcia SI lekarze nie tracili czujności i wykorzystywali ją jako narzędzie, a nie w roli zastępcy,  zespół Buchnera przygotował też narzędzie edukacyjne, które ma uzupełniać pracę z nową technologią.

– Narzędzie pokazuje, z czego fizycznie (w związku z pracą serca) wynika to, co widzi lekarz na wykresie EKG. Dzięki temu narzędziu lekarz może sobie wyrobić lepszą intuicję, bo do tej pory bazował na wyglądzie krzywej EKG. To tak, jakby próbować odczytać wzór na pończosze, kiedy ona jest zwinięta w kulkę – wyjaśnia Teodor Buchner. 

Lekarze sami przeprowadzając wiele badań mają intuicję przy ich interpretacji, jednak warto uzupełnić to narzędziami ułatwiającymi analizę trudnych przypadków. Profesor Buchner ma także nadzieję, że istniejące na świecie bazy danych wyników EKG będą szeroko udostępniane, by zasilać programy AI i ułatwiać badania.

– Bazy są teraz rozproszone, a my wierzymy, że będą integrowane dla dobra ludzkości. Hindusi już teraz mają gigantyczną bazę miliona wyników badań EKG – stwierdza Buchner.

Źródło:  forsal.pl

Plebiscyt dla gmin

Zrzeszająca małych i średnich operatorów telekomunikacyjnych Grupa MiŚOT wyróżni burmistrzów i wójtów zaangażowanych w lokalne działania na rzecz wprowadzania nowych technologii. Pomóż wskazać nowoczesne gminy – wypełnij formularz i wyślij zgłoszenie! Masz czas do 14 października 2023 r.

Celem plebiscytu jest wskazanie pozytywnych przykładów współpracy gmin z MiŚOT-ami, wzmacnianie relacji pomiędzy lokalnymi operatorami i przedstawicielami samorządów, budowanie pozytywnego wizerunku rodzimych, lokalnych firm oraz promowanie wśród samorządów wsparcia dla lokalnych inicjatyw na ich terenie.

Spośród wszystkich zgłoszeń komisja wybierze gminę, którą uhonoruje 14 listopada 2023 r. podczas ogólnopolskiego Zjazdu MiŚOT w Zakopanem.

Formularz znajduje się tutaj: LINK

Organizatorem plebiscytu jest Projekt MdM Sp. z o.o., a jego patronami medialnymi ISPortal.pl i internetrzeczy.pl. Partnerami branżowymi zaś MiŚOT S.A., Fundacja Lokalni, Projekt Lokalni i Projekt LoRaWAN.

Inteligentna rewolucja w Warszawie: milion liczników IoT

Stoen Operator uzyskał znaczące wsparcie finansowe z Unii Europejskiej na rozbudowę inteligentnej infrastruktury pomiarowej AMI w Warszawie.

Umowa na dofinansowanie z Narodowego Funduszu Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej (NFOŚiGW) została zawarta, umożliwiając tym samym zamontowanie 174 tys. inteligentnych liczników energii elektrycznej w stolicy. Do 2028 roku planowane jest zakończenie montażu niemal miliona takich urządzeń IoT.

Projekt „Montaż liczników zdalnego odczytu w sieci dystrybucyjnej Warszawy (część A)” realizowany jest w ramach programu 4.7 „Inteligentna infrastruktura energetyczna”. Wsparcie finansowe wynosi 60 mln złotych. W czerwcu 2022 r., po przetargu, Stoen Operator wybrał Esmetric i Elgama Elektronika do dostawy i montażu 180 tys. liczników AMI. Cały projekt planowany jest do zakończenia w 2023 r.

Do końca 2023 roku przynajmniej 15 proc. odbiorców energii w Polsce powinno korzystać z liczników zdalnego odczytu, a do 2028 roku – 80 proc. odbiorców.

 

Do końca 2023 roku planujemy zainstalować liczniki zdalnego odczytu u 180 000 odbiorców, co będzie wypełnieniem pierwszego kamienia milowego określonego w Ustawie „Prawo Energetyczne”. W kolejnych dwóch latach będziemy zwiększać tę pulę do ponad 2,5 raza – do końca 2025 roku około pół miliona naszych klientów powinno mieć inteligentne opomiarowanie. Dalsze etapy to ponad 800 000 klientów wyposażonych w liczniki zdalnego odczytu na koniec 2027 roku, a do końca 2028 roku niespełna milion. Pozyskana dotacja znacząco ułatwi finansowanie realizacji Programu AMI, co w efekcie przełoży się na sprawniejszą realizację zakładanych celów. Mamy nadzieję na ogłoszenie przez NFOŚiGW kolejnych programów dotacyjnych, które umożliwią objęcie nimi kolejnych lat realizacji Programu AMI – komentuje Jakub Tomczak ze Stoen Operator.

 

Trwają też przygotowania do drugiej fazy projektu. Przewiduje ona montaż ponad 400 tys. liczników od połowy 2024 r. do końca 2026 r.

Stoen Operator już wcześniej uzyskał wsparcie z NFOŚiGW na rozwój infrastruktury – w tym przypadku na potrzeby stacji ładowania samochodów elektrycznych w dzielnicy Wawer w Warszawie.

Firma planuje przeznaczyć około 474 mln zł na rozwój sieci. Fundusze zostaną wykorzystane na inwestycje w technologię, przebudowę i budowę nowych linii energetycznych, a także na wymianę około 140 tys. tradycyjnych liczników na inteligentne urządzenia pomiarowe.